[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Nazajutrz od samego rana zwiedzanie Florencji.Bieganie po kościołach i muzeach trwało przezcały dzień z małą przerwa na obiad.Wspaniała katedra, zaprojektowana w końcu trzynastego wiekuprzez Arnolfa di Cambio, imponująca osiemdziesięciodwumetrowa dzwonnica, gigantyczne muzeum- Galleria degli Uffizi - wypełnione arcydziełami malarstwa i rzezby antycznej, słynna kaplicaMedyceuszów.Na wzgórzu uroczy kościółek San Miniato al Monte, a poniżej piękna panoramaFlorencji.Dużo wrażeń, stanowczo za dużo.Człowiek posiada ograniczoną zdolność odbierania tego, cowidzi i słyszy.Po pewnym czasie każdy czuje się oszołomiony, otępiały i nawet największearcydzieła przestają na nim robić wrażenie.%7łeby to wszystko przyswoić sobie, przetrawić, poznać,trzeba by miesięcy.W samej Galerii Uffizi możną by spędzić dwa tygodnie.A galeria w Plazzo Pitti?Pospieszny marsz przez wypełnione obrazami mistrzów nie kończące się sale przyprawia o zawrótgłowy.Downara zachwyciły rzezby Michała Anioła.Zwłaszcza potężna marmurowa postać Dawida,eksponowana w Galerii Akademii.Długo stał, zapatrzony w ten symbol siły, zdecydowania, męskiej energii.Nigdy nie widział rzezby tak wyrazistej, tak niebywale sugestywnej.Starał się jak najwięcej zobaczyć i zapamiętać.Właściwie cała Florencja wydała mu sięjednym wielkim muzeum.Wrócę tu jeszcze.Muszę tu jeszcze wrócić - myślał.Przez tyle lat absorbowały go wyłącznie przestępstwa i zbrodnie, że czasu nie stało, by sobieuświadomić istnienie innego świata, świata, w którym króluje piękno.Staję się sentymentalny - pomyślał z uśmiechem.- Ci ludzie, którzy żyli tu przed wiekami,wśród tych wszystkich wspaniałości, także nienawidzili, mordowali się wzajemnie.Trucizna, sztylet,podstęp, zdrada, masowe rzezie.Od początku świata żaden najgenialniejszy nawet artysta siłą swegotalentu nie zdołał zwalczyć zbrodni, krwawych międzyludzkich porachunków, żądzy zabijania.Downar bardzo prędko uwolnił się od tych pesymistycznych refleksji.Pragnął całkowiciepoddać się nieodpartemu urokowi Florencji.Nastrój był tu oczywiście zupełnie inny aniżeli wWenecji.Niezwykły koloryt i koronkowa architektura miasta wyrosłego na adriatyckiej lagunie mająw sobie coś z filmowej dekoracji, coś z baśniowej nierealności.Tutaj zaś wszechwładnie królujekamień.Domy, pałace, mosty nad Arno, ulice i pomniki - wszystko wspaniałe, ale realne, namacalne,przytłaczające.Od dawna interesował się światem starożytnym, sztuką grecką, rzymską, sztuką epokpózniejszych.Ale jakże nędzne wydały mu się teraz oglądane wielokrotnie reprodukcje, albumy,kolorowe fotografie.Nie przypuszczał, że bezpośrednie zetknięcie się z autentycznymi arcydziełamizrobi na nim tak silne wrażenie.%7łałował tylko, że czasu miał mało i że nie był sam.Te różnekomplikacje, idiotyczne komeraże między uczestnikami wycieczki zaczynały mu działać na nerwy.Męczył go i gadatliwy fotograf, i kierownik grupy, który uważał za stosowne z każdym kłopotliwymproblemem zwracać się do niego.Ostatecznie, co go obchodzą jakieś anonimy czy małżeńskieniesnaski?Kiedy po obiedzie wyruszali na zwiedzanie, Anna Toczycka podeszła do kierownika.Robiławrażenie onieśmielonej, speszonej.- Pani Celińska kazała przeprosić, ale zostanie w swoim pokoju.-  Babcia ! - wykrzyknął niecierpliwie Kozłowski.- A co się znowu stało?!- Mówi, że zle się czuje, że nie ma siły.Kozłowski przygładził dłonią czuprynę.- Tego nam jeszcze brakowało, żeby się rozchorowała.No dobrze, niech zostanie, niechodpocznie.Rzeczywiście, to nie ma sensu, żeby starych ludzi wysyłać na forsowną wycieczkęzagraniczną. Orbis nie powinien przyjąć takiego zgłoszenia.Po wielu godzinach zmęczeni i syci wrażeń wrócili na kolację.I wtedy okazało się, że  Babciw hotelu nie ma.Powstało ogólne zamieszanie.Gdzie  Babcia ? Co się stało z  Babcią ? Przecieżzle się czuła.Szukano wszędzie, w restauracji, w innych pokojach, na korytarzach, w łazienkach.Bezskutku. Pachnący brylantyną recepcjonista oznajmił z uprzejmym uśmiechem, że signora w starszymwieku, Polacca, rozmawiała z kimś przez telefon i wyszła z hotelu.- Rozmawiała z recepcji? - spytał Downar, który był obecny przy tej rozmowie.- Si, signore.Z tego aparatu.- W jakim rozmawiała języku?- Po niemiecku.- Co mówiła?Recepcjonista zrobił obrażoną minę.- O, signore.Nie mam zwyczaju podsłuchiwać rozmów naszych gości.- Pan dobrze zna niemiecki - zauważył Downar.- Znam, ale to nie żaden powód, żebym.Do rozmowy wtrącił się Kozłowski.Mówił po włosku:- Szukamy tej starszej pani, która należy do naszej grupy.Boimy się, żeby jej się coś nie stało.Więc jeżeli może nam pan udzielić jakichś informacji.Chodzi o to, z kim i o czym rozmawiała przeztelefon.Może podała nazwę jakiegoś lokalu, jakiejś kawiarni.- Nic nie wiem - powiedział niecierpliwie recepcjonista.- Nic nie słyszałem.Byłem zajęty.Nie pozostawało nic innego, jak czekać.Poszli do sali restauracyjnej.Podczas kolacji głównym tematem rozmów było tajemnicze zniknięcie  Babci.- Może należałoby zawiadomić policję - zaproponowała nieśmiało Bogusia Baczanowska [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • katek.htw.pl






  • Formularz

    POst

    Post*

    **Add some explanations if needed