[ Pobierz całość w formacie PDF ]
. Chcą, żebymwas im odstąpił na czas trwania tego cholernego śledztwa.Cowy na to?Grabicki wzruszył ramionami. Cóż ja tu mam do gadania.To przecież nie ode mniezależy. Ale macie ochotę się tym zajmować w dalszym ciągu? Sprawa jest interesująca.A poza tym, gdy człowiekpopracuje z takim specem, jak major Downar, może się dużonauczyć.Bielniakowi wydało się, że w ostatnich słowach kapitanazabrzmiała nuta leciutkiej ironii.Nic jednak nie powiedział.Grabicki został przydzielony do sprawy Tomeckiej.Już nadrugi dzień pojechał do Warszawy.Downar doskonale zdawał sobie sprawę, że jego młodszykolega z Komendy Wojewódzkiej jest rozżalony.Starał się więctak zachowywać, żeby Grabicki nie czuł się w rolipodkomendnego, a wprost przeciwnie, żeby nabrałprzekonania, iż jest traktowany jako równorzędny partner wgrze. Chciałbym, kolego, zasięgnąć waszej opinii. Mojej opinii?  zdziwił się Grabicki.  Tak.Wy przecież prowadzicie tę sprawę od początku i napewno znacie ją gruntowniej niż ja, a przede wszystkim lepiejznacie ludzi z tamtego terenu.Wciągnąłem do roboty sierżantaKociubę, który ma za zadanie przeprowadzić dyskretny wywiadw posiadłości Antoniego Wożniaka.Pamiętacie to nazwisko?Chodzi o faceta, który hoduje pszczoły pod Sochaczewem.Grabicki skinął głową. Wiem, oczywiście.Kuzyn Tomeckiego i przyjacielmalarza.Jak mu tam.? Zwidnicki. Właśnie! Ciekaw jestem, jak się zapatrujecie na to, żepowierzyłem Kociubie takie odpowiedzialne zadanie? Uważam, że decyzja chyba jest słuszna.Chłopak do rzeczy,inteligentny, sprytny.Poza tym zna wieś, a to w tym wypadkudosyć zasadnicze. Cieszę się, że tak myślicie  powiedział Downar. Azatem druga sprawa: chciałbym, żebyście się bliżejzainteresowali dyrektorem Stefaniakiem i jego rodziną.Niewiem, czy się orientujecie, że syn Stefaniaka kochał się wTomeckiej i z powodu tej nieszczęśliwej miłości odebrał sobieżycie.Grabicki był zaskoczony. O! Nie wiedziałem.Więc najpierw syn, potem ojciec.Okazuje się, że to była fatalna kobieta dla ich rodziny Wcalebym się nie dziwił, gdyby Stefaniakowa. Otóż to!  przytaknął Downar. Miała wystarczającypowód, żeby się zemścić na Tomeckiej.Chciałbym właśnie,żebyście się bliżej przyjrzeli tym ludziom.Stefaniak zdradzony, porzucony kochanek, także pasuje do naszejkolekcji.Nie możemy go wykluczyć.Poza tym jest jeszcze drugisyn Stefaniaków, Zdzisław.Rozmawiałem z nim.Z całej duszynienawidził Tomeckiej.Pragnął pomścić śmierć brata.Byłobydobrze, gdyby się wam udało ustalić jego alibi. Postaram się.Czy to już wszystko, obywatelu majorze? Chyba tak.Gdybyście jeszcze zdołali się dowiedzieć czegośo Niemcach, którzy przyjechali na polowanie.Ale nie.Tymsam się zajmę.Na razie wszystko! I tak będziecie mieli pełneręce roboty.Tylko pamiętajcie.bardzo ostrożnie z panią Stefaniakową.%7ładnych pytań wprost.%7ładnego przesłuchania. Rozumiem.***Downar zaczynał być dobrej myśli.Wydawało mu się, żeakcja posuwa się we właściwym kierunku i że niebawempowinien mieć już konkretne wyniki.Osoby, które w jegomniemaniu mogły mieć coś wspólnego z zamordowaniemIwony Tomeckiej, znajdowały się obecnie pod dobrą obserwa-cją.Ewy Holtzberg pilnował Olszewski, rodziną Stefaniakówopiekował się Grabicki, Wozniaka miał obserwować Kociuba, aTomeckiego nie spuszczał z oczu sierżant Pakuła, doskonałyfachowiec w dziedzinie dyskretnej inwigilacji.Wydawało się, żeteren jest dobrze obsadzony.Mimo to major miewał chwileniepokoju.A nuż to są fałszywe tropy? Może ci ludzie nie mająnic wspólnego ze zbrodnią? Przecież dotychczas nie byłożadnych konkretnych dowodów.Wszystkie podejrzenia,wszystkie hipotezy obracały się ciągle w sferze teoretycznychrozważań.Ale jak było naprawdę?Downar doszedł do wniosku, że raz jeszcze powinienwszystko sprawdzić i potwierdzić swoje dosyć mglisteprzypuszczenia.Zaczął od rozmowy ze Staszkiem Maciejcza-kiem.Chłopak był apatyczny i zrezygnowany.Pobyt w areszciepodziałał na niego tak deprymująco, że trudno wprost byłouwierzyć, iż to doskonały jezdziec, startujący w mię-dzynarodowych zawodach. Przyszedłem tutaj, żeby z panem porozmawiać powiedział Downar, nadając głosowi możliwie jaknajłagodniejsze brzmienie.Staszek wzruszył ramionami. Co to da.? Nie ma sensu tracić czasu. To się jeszcze okaże, czy rzeczywiście nie ma sensu  niezniechęcał się Downar. Przejąłem śledztwo w tej sprawie, przestudiowałemdokładnie pańskie akta i muszę panu powiedzieć, że nie wierzęw pańską winę. Chłopak zamrugał oczami. Nie rozumiem.Jak to pan nie wierzy? Przecież. Nie wierzę w pańską winę  powtórzył Downar. No dobrze., ale przecież mają przeciwko mnie dowody.Zamknęli mnie.Ma się odbyć sprawa. Jeszcze nie wiadomo, jak to będzie  uśmiechnął sięDownar. Sprawa na pewno znajdzie się na wokandziesądowej, ale wcale nie jest powiedziane, że to pan będzieoskarżonym. Uważałem, że wszystko przepadło  rzekł Staszek.Naglew jego oczach pojawiło się niedowierzanie. Dlaczego panmnie chce pocieszyć?  spytał. Sam pan nie wierzy w to, copan mówi.Downar uważnie przyjrzał się chłopakowi Coraz bardziejutwierdzał się w przekonaniu, że aresztowanie go byłonieporozumieniem. Zdaje pan sobie chyba sprawę, że nie przyjechałem tutajna rozmowę dla przyjemności, ot tak sobie, żeby pogadać.Jeżeli rzuciłem pilną pracę w Warszawie, to chyba są jakieśważne przyczyny.Nie zawracałbym sobie głowy, gdybym byłprzekonany o pańskiej winie.Pewne ustalone faktyprzemawiają rzeczywiście dość poważnie przeciwko panu.Jestem jednak człowiekiem zbyt doświadczonym, ażeby niewiedzieć, iż czasami fatalne zbiegi okoliczności mogą stać sięnawet przyczyną omyłki sądowej.Chciałbym panu pomóc, ajednocześnie wyjaśnić sprawę.Dlatego proponuję, żebyśmysobie zupełnie szczerze porozmawiali.Jeden tylko warunek:musi pan mówić prawdę. Ależ ja cały czas mówię prawdę!  wykrzyknął Staszek. Może niezupełnie. Downar przysunął się i dotknąłramienia chłopca. Posłuchaj mnie.przyjacielu  rzekłzniżając głos. Musisz mi powiedzieć całkowitą prawdę.Zrozum, że to twoja jedyna szansa. Ja nie kłamię, panie majorze.Słowo honoru! Czy jesteś gotów szczerze odpowiadać na moje pytania? Jasne! Nie mam nic do ukrywania. To świetnie.Więc powiedz mi przede wszystkim, czy spotkanie na szosie z Iwoną Tomecką było rzeczywiścieprzypadkowe? Tak.Zupełnie przypadkowe.W ogóle nie miałem pojęcia,że ona tam przyjedzie.Zresztą jej wóz znalazła przecież milicjana szosie.Coś tam nawaliło i dlatego poprosiła mnie opodwiezienie. Mogę ci wierzyć? Mówię prawdę.Jak Boga kocham! No dobrze [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • katek.htw.pl






  • Formularz

    POst

    Post*

    **Add some explanations if needed