[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Ależ jest pan uprzejmy.- Dziękuję, madame.Czy jest pani pewna, że drugi powóz niewymaga eskorty?- Ależ skąd.Joanna, Julia i Violet dobrze się zajmą pana ciocią.Ukrył zawód malujący się na twarzy.- A co z resztą rodziny?Zwłaszcza z Caroline?- Wszystko dokładnie zaplanowaliśmy, Zachary - odparła Susani wlepiła w niego spojrzenie swoich błękitnych oczu.- Ten powózwróci po papę, Caro i Anne.Nie będzie miało znaczenia, że się trochęspóznią, ponieważ papa i Caro właściwie nie tańczą.Nawet jeśli tak było, zamierzał zachować jeden taniec dlanajstarszej siostry, choćby dla zasady.Tymczasem zaniepokoił gowzrok Susan; dał jej przecież subtelną sugestię przed paroma dniami.Nie miał zamiaru pozwolić którejkolwiek z dziewcząt, ani sobiesamemu, zrobić z siebie widowisko i narazić się na śmieszność.- Wygląda pani zachwycająco, panno Susan.Zobaczy pani, żewszyscy młodzi dżentelmeni zaczną się przepychać, żeby tylkoznalezć się w pani karneciku.- To bardzo miłe, a ja? - Grace wygładziła białe, długie do łokciarękawiczki.175RS - Wszystkie panie postawią salę balową w Trowbridge w stangotowości.Dotarli do sali balowej w tłoku dwunastu innych powozów.Matrona rodu Witfeldów musiała włożyć sporo wysiłku, żeby zebraćrazem panny, zwłaszcza że drugi powóz zatrzymał się tuż za nimi.- Dziewczęta, dziewczęta! - wołała w ogólnej wrzawie.-Trzymajcie się razem i uważajcie na pantofelki.Tutaj były konie.Susan złapała Zachary'ego za ramię, niemal ściągając go naziemię.- Proszę zostać ze mną, lordzie Zachary.Chciałabym, żebyMartin Williams zobaczył, jak razem wchodzimy.Zdawało się nieprawdopodobne, żeby pan Williams był w staniew ogóle dostrzec Susan w tłumie, a tym bardziej, by poczuł zazdrośćna widok towarzyszącego jej gościa.Zachary posłuchał jednak bezprotestu, ponieważ nie miał pojęcia, gdzie pójść, a Susan oczywiścieto wiedziała.- Idziemy! - zakomenderowała pani Witfeld, po czym poprawiławielki zielony kapelusz i puściła blizniaczki przodem.Zachary wolną ręką ujął pod ramię ciotkę Tremaine.- Wygląda ciocia dziś czarująco, cioteczko - powiedział.- Mogłabym założyć worek i nikt by tego nie zauważył - odparłaprędko, po czym podniosła laskę, żeby mocniej się oprzeć o niego.-Przynajmniej w twoim towarzystwie.Uśmiechnął się.- Zawsze chciałem zostać królem balu - odpowiedziałpółgłosem.176RS - Ach, tak! - Ciotka wpatrzyła się przed siebie.- Bądz bardziejpowściągliwy w swoich marzeniach, złotko.Zachary podążył wzrokiem w tę samą stronę, co ona.- A niech to! To tak to wygląda.- Co tak wygląda?- Droga do piekła.Myślałem, że jest wybrukowana dobrymichęciami, czy czymś w tym rodzaju.Tłum kobiet zebranych przy wejściu do sali balowej przeraziłgo.Wszystkie - wyższe i niższe, tęższe i szczuplejsze, starsze imłodsze - patrzyły na niego z taką samą nadzieją w oczach.Terazwiedział, jak może się czuć głuszec w dniu otwarcia sezonu polowańna ptaki.Pomyśleć, że dotąd uważał już same panny Witfeld zaprzygniatającą większość.- Jeszcze nigdy nie widziałam tutaj tak wielu ludzi - szepnęłaSusan, wiercąc się niespokojnie.- Chyba są wszyscy z zachodniego Wiltshire.Wszyscy zwyjątkiem Caroline Witfeld.Przykleił uśmiech do twarzy iprzestępował z nogi na nogę, gdy przedstawiano go setce ludzi,których nazwisk nie zapamięta do końca wieczoru.Griffinowie byliznani z uroku osobistego, a on nie chciał zepsuć wizerunku rodziny,zwłaszcza kiedy przygotowywał się, by zrobić wrażenie naMelbournie.- Spytałam pannę Howard - zawołała Joanna, doskakując dogrupy.- Orkiestra zagra tylko dwa walce.Mówi, że są zbytnieprzyzwoite.177RS - Mamo, my na naszym balu będziemy mieć więcej niż dwawalce, prawda? - zapytała prosząco Julia.- Naturalnie, moja droga.O, patrzcie, pan Anderton.- Pochyliłasię w stronę Zachary'ego, aż owionął go duszący zapach różanychperfum, i wyjaśniła: - To miejscowy radca prawny i wielbiciel talentumalarskiego Caroline.Wie pan, że namalowała jego portret?Zachary spojrzał na zbliżającego się radcę.Wysoki, okołopiętnastu lat od niego starszy, o brązowych włosach, które zaczynałymu się przerzedzać na czubku głowy, wyglądał na tego, kim był -czyli na radcę w ziemiańskim światku zachodniego Wiltshire.Wzwykłych okolicznościach Zachary nie obdarzyłby go drugimspojrzeniem, lecz pani Witfeld wyróżniła go spośród tłumu, a pozatym człowiek ów miał coś wspólnego z Caroline.- Panie Anderton - rzekła Sally, promieniejąc [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • katek.htw.pl






  • Formularz

    POst

    Post*

    **Add some explanations if needed