[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Trzymając w rękach wszystkie klamoty, których musiały się pozbyć, wspięły się nałagodny klif.Wyżej rosły rzadkie i rachityczne drzewka.Nie było problemu ze znalezieniemodpowiedniego miejsca.Tuż pod zboczem niewielkiego wzgórza wycięły wielki kwadratdarni i odsunęły na bok.Kopało się tu wrednie, ziemia piaszczysta i z mnóstwem małychkorzeni, ale wyostrzone na brzytwę ostrza saperek radziły sobie wyśmienicie.Dziewczynyzgodnie z instrukcją nie rozsypywały ziemi byle gdzie, tylko na czaszę jednego zespadochronów.Pod sam koniec kopania, kiedy dół był prawie wystarczająco duży, Kaiodciągnęła spadochron kilkaset kroków dalej i rozrzuciła nadmiar ziemi z dala od ichkryjówki.Potem czaszę razem z całym niepotrzebnym wyposażeniem umieściły w dole,przysypały i nakryły wyciętym wcześniej fragmentem darni.Majstersztyk.Po utupaniuterenu nikt nie mógł zauważyć, że kryje się tu cokolwiek.Zziajane wróciły na plażę.Nuk rozebrała się, co w przypadku miejscowego stroju nietrwało dłużej niż wzięcie oddechu, wzięła stalowe łopatki i weszła do morza.Odpłynęła sporykawałek, zanim zanurkowała i wbiła obie saperki w piaszczyste dno.Teraz już nikt niepowinien odkryć jakiegokolwiek śladu lądowania.Wokół nie było niczego, co mogłobyświadczyć o obcym desancie.- No to już możemy udawać dwie tubylcze kobiety.- Nuk po wyjściu z wody najpierwotrząsnęła się jak pies, a dopiero potem zaczęła wycierać.- Jeszcze tylko akcent chwyćmy - przypomniała Kai.- Musimy mówić jak miejscowe.- To już twoje zadanie.A.ty naprawdę potrafisz sprawić, że ja też nauczę siębłyskawicznie?- Bez żadnego problemu - uśmiechnęła się czarownica.- Nauczyłam Krzyśka ponaszemu, pomogę i tobie.I to będzie dużo łatwiej.- Mam nadzieję.- Nuk ponownie włożyła na siebie miejscowy strój.- Trochę jestemnieuk, jeśli chodzi o sprawy teoretyczne.- Toteż zapoznam cię od razu z praktyką.- Kai zarzuciła swoją sakwę na plecy iruszyła wzdłuż brzegu.- Damy radę.Wbrew narzuconej sobie siłą dziarskiej postawie czarownica czuła się dziwnie naobcym brzegu.Przede wszystkim ten szok, kiedy trzeba było zrzucić kombinezon, pozbyć sięcałego wyposażenia, hełmu, maski, butli tlenowych, zegarowych przyrządów, a nawet butów iwłożyć to coś, w czym właściwie była prawie naga, czując powiewy wiatru na skórze pleców.Z drugiej strony miejscowe ubranie miało tę zaletę, że można było zwiesić z szyi na zwykłymrzemieniu kaburę rewolweru i ukryć ją idealnie pod własnym biustem.A sięgnięcie dorękojeści w przypadku stroju, który nie ma boków, było jednym błyskiem.Ale nie o tochodziło.Kai czuła się potwornie samotna.Owszem, znajdowała się już przecież w trudnychsytuacjach.Jak choćby po raz pierwszy na pokładzie okrętu podwodnego z innego świata.Alewtedy była w szoku.Rozedrgana i ledwie przytomna po utracie wszystkich towarzyszypodróży.Jej otępiały umysł nie przeżywał wszystkiego tak intensywnie, tłumiąc każdemocniejsze doznanie zbawczą otuliną ogłupienia.Teraz jednak nic takiego nie miało miejsca.Czarownica była sama, zdana na siebie, i to Bogowie jedni wiedzą gdzie, bez żadnychperspektyw nie tylko na pomoc, ale także na męski tors, na którym mogłaby się wypłakać.- Coś taka struta? - zapytała Nuk.- Nie daje mi spokoju ta pilotka, którą napotkałyśmy nad morzem.Co ona tam robiła?- Pojęcia nie mam.Nie wiem też, jak takie coś może unieść człowieka.- A to akurat ja wiem.- No? - Nuk zerknęła na nią zdziwiona.- Krzysiek pokazywał mi kiedyś zdjęcia szybowców.Okazuje się, że oni mają teżmaszyny bez silników i samoloty, które mogą latać bez warczenia i smrodu.W rękach mistrzatakie coś może zanieść pilota nawet paręset kilometrów od miejsca startu.- Niby w jaki sposób?- Podobno wykorzystuje się prądy wznoszące powietrza.Jak ptaki.Można szybowaćdo góry, można w dal, można zataczać kręgi prawie w nieskończoność.No ale do tego trzebamistrza albo przynajmniej dobrego fachowca.- To czemu nie przywiezli tego ze sobą tutaj?- Wiesz, raz są warunki do lotu szybowca, a raz nie ma.Natomiast zwykły samolot zsilnikiem startuje, kiedy mu się każe.- No tak.- Nuk kiwnęła głową.- A jakby tak sobie wyobrazić królestwo, gdziewszyscy latają tymi szybowcami od dziecka, to takich mistrzów pilotów znajdzie się tampewnie całkiem sporo.- Z całą pewnością.- A czy ten ślepy podróżnik o czymś takim wspominał?- No i właśnie tu jest zagadka.Nie wspomniał o tym ani słowem.Długo szły w milczeniu, rozglądając się ostrożnie.Krajobraz jak dotąd sprawiałprzyjazne wrażenie.Zliczny żółty piasek pod nogami, łagodne pagórki porośnięte rzadkimiglastym lasem, pomarszczone drobnymi falami morze.Było ciepło, choć słońce raz po razznikało za niewielkimi chmurami.Coś się tutaj jednak kryło dziwnego.Może nie tyle w krajobrazie, co w nich samych.- Wiesz.- Kai postanowiła nawiązać do przerwanej rozmowy.- Przed nami to wogóle.nieznany ląd.Ciężkie i obszerne płaszcze pielgrzymów pozwalały zakryć nie tylko twarz, ale iszczegóły sylwetki.Można też było bez problemu przenosić pod nimi prawie każdego rodzajubroń.I dlatego też płaszczy tego typu oprócz udających się na dalekie wędrówki pielgrzymówużywali wszelkiej maści spiskowcy i zamachowcy szeroko na przestrzeni ostatniego tysiącalat.Dlatego też ludzie w nie odziani od dawna zwracali uwagę strażników i wszelkich wart.Kadir postanowił więc zerwać z tradycją.%7łeby nie wzbudzać podejrzeń Shen, Sharri i on samzałożyli dla odmiany rybackie peleryny i sztormowe kapelusze, kaptury równie dobrzeosłaniające twarze.Niestety, co prawda pod peleryną dało się ukryć broń bardzo łatwo, za to w palącymwiosennym słońcu wyglądali w nich dziwnie
[ Pobierz całość w formacie PDF ]