[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Poniżejrysowało się rozległe pęknięcie.Trzymając psy krótko na smyczach, Allan obszedł polanę, czujnie obserwującotoczenie.Tajemniczą wieżę-obelisk okalały ze wszystkich stron wygasłe ogniska.Wpopiele walały się zwęglone kości.Tunel leśny, którym botanik przybył, nie był jedyną drogą wiodącą na polanę.Allanzauważył jeszcze cztery podobne ścieżki, przy czym jedna z nich budziła szczególnezainteresowanie wyżłów.%7ładnych śladów Renego na polanie niestety nie odnalazł.Dalszą pogoń za tajemniczymi mieszkańcami puszczy Hans i Wład uznali zaryzykowną.Wszyscy trzej zresztą uważali za niemal pewne, że trop prowadzący nadjezioro wskazuje właściwą drogę.Allan zrezygnował więc z dalszych poszukiwań wtej części lasu, zwłaszcza że z Jedynki przyleciała Ingrid i trzeba było wspólnieustalić dalszy plan działania.Zcieżka, którą wracał, doprowadziła go tym razem prawie na sam brzeg jeziora.Właśnie wychodził zza krzaków na otwartą przestrzeń, gdy wirolot oświetleniowy zszumem wzlatywał w górę.Nagle zrobiło się tak jasno, że musiał zmrużyć oczyodwykłe od blasku.Sterowana automatycznie latająca lampa zawisła na wysokościośmiuset metrów, oświetlając cały obszar jeziora aż po przeciwległy brzeg i liczne,porosłe krzakami, skaliste wysepki.W trakcie narady nadeszła z łkara wiadomość, która wzbudziła nowe nadzieje iwyznaczyła kierunek poszukiwań.Astrid donosiła, że z zapadnięciem zmroku corazwyrazniej daje znać o sobie jakieś nikłe światełko na skraju Kotliny Pięciokąta.Chwilami rozdwaja się, czasami zupełnie przygasa.Obserwacje pantoskopowewskazują, że są to dwa ogniska tuż obok siebie.Podając dokładnie ich położenie,geofizyczka podzieliła się ważną uwagą: parę dni temu odniosła wrażenie, iż właśniew tym miejscu widzi dym.Niestety, wkrótce niebo zachmurzyło się, a potem KotlinaPięciokąta znalazła się poza polem widzenia pantoskopu wobec przesunięcia sięłkara na orbicie.O odkryciu tajemniczej wieży Allan opowiedział Szu tylko bardzo skrótowo, każdabowiem chwila zwłoki mogła decydować o życiu Renego.Postanowiono, że Ingridzostanie z psami na brzegu i będzie utrzymywać stałą łączność z łkarem oraz zHansem, Allanem i Władem, którzy polecą zbadać zagadkowe ogniska.Zaraz teżwzbili się oni w powietrze, tworząc trójkąt równoboczny.Na jego przednim wierzchołku znajdował się Allan, sto metrów za nim Hans i Wład.Nie zapalalireflektorów, bo blask podniebnej lampy wystarczał w zupełności.Stale włączoneaparaty nadawczo-odbiorcze pozwalały im swobodnie rozmawiać.Wiatr ustał.Ogromne jezioro, którego przeciwległy brzeg zaledwie się zarysowywał,leżało gładką taflą.Krajobraz szybko się zmieniał.Skręcili w prawo nad szeroką rzekę tworzącąmiejscami rozlewiska.Obniżyli pułap, by lepiej widzieć wodę i podmokłe łąki.Brzegiosłaniał miejscami kolczasty gąszcz odbijający się w toni. Teraz którędy?  spytał Hans spostrzegając, iż rzeka się rozwidla. Decyduj, Al,bo znasz okolicę lepiej niż my.Znacznie zmniejszywszy prędkość, polecieli nadprawym korytem.Allan przez chwilę studiował podręczną mapę. Zawracamy  zadecydował wreszcie. Czy tamten nurt nie jest tylko dopływem?  spytał Wład. Bez znaczenia.Chodzi wyłącznie o utrzymanie właściwego kierunku.Po pięciuminutach Hans wysunął nowe wątpliwości. Znów jesteśmy bliżej jeziora.Lampę widać skośnie przed nami, a poza tym chybazrobiło się jaśniej niż w rozwidleniu rzek. Początkowo znacznie zboczyliśmy z kursu  wyjaśnił Allan. Niebawem lampazostanie w tyle. A jednak zle lecimy  stwierdził Hans.Byli u zródlisk rzeki, która hucząc tryskała spienioną falą spod skalnej płyty. Cofamy się?  zapytał Wład.Botanik szybko porównał położenie lampy ze wskazaniami mapy i kompasu. Nie  zadecydował. Do tajemniczego ogniska możemy stąd dolecieć w kilkaminut.Jeśli nie znajdziemy tam Renego lub jakichś śladów, wrócimy wzdłużgłównego koryta.Wzbili się nieco wyżej i zawiśli nieruchomo nad puszczą.Rzeka, której dopływ tak ich omamił, ukazała się teraz znowu.Za rozwidleniemzataczała szeroki łuk.Skierowali się pod jej prąd, według wskazań Astrid o położeniuogniska. Wkrótce istotnie spostrzegli nikły błysk, jak płomyk smolnej szczapy.Na wszelkiwypadek przygotowali broń.Po wylądowaniu czekała ich niespodzianka: ognia, który na przemian torozbłyskiwał, to znów krył się wstydliwie, nie zapalił piorun ani.wulkan, ani teżświadome działanie istoty myślącej.yródłem zapłonu były radioaktywne walce,podobne do tego, jaki Hans i Wład znalezli w Dwójce [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • katek.htw.pl






  • Formularz

    POst

    Post*

    **Add some explanations if needed