[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Na szczęście leki działały i dziewczyna byłapogrążona w głębokim śnie.- Prawdopodobnie będzie spała jeszcze przez jakąś godzinę -powiedziała pielęgniarka. Może chciałaby pani to wykorzystać izejść do baru na śniadanie?- Dziękuję, zjem coś pózniej.Wyszła z pokoju Missy i zatrzymała się na widok policjantaw mundurze, który siedział pod drzwiami na składanym krzeseł-ku.Wstał, kiedy ją zobaczył.- Dzień dobry pani. - Dzień dobry.- spojrzała na nazwisko na kieszonce jegokoszuli -.poruczniku Glenn.Mogę zapytać, dlaczego siedzi panpod drzwiami Missy?- To rozkaz szeryfa Birketta.- Och, rozumiem.- Uśmiechnęła się do niego z przymusem iposzła korytarzem do poczekalni.Wyjęła z kieszeni spodni kart-kę, na której wcześniej zanotowała nazwisko i numer telefonu.Elliott Floyd polecił jej kancelarię pewnego adwokata z Chatta-nooga, który mógł podjąć się reprezentowania Missy.- Najpierw sam do niego zadzwonię - zaproponował.- Na-świetlę im sytuację.Proszę dać mi czas do ósmej trzydzieści, apotem zadzwonić do niego na numer prywatny i omówić z nimszczegóły.Teraz w poczekalni nie była już sama.W kącie siedziała pa-ra starszych ludzi o zmęczonych, pooranych zmarszczkami twa-rzach.Kiedy weszła do pokoju, spojrzeli w jej stronę.Potem męż-czyzna wrócił do czytania gazety, a kobieta do swojej robótki.Cathy zaszyła się w kącie niedaleko okna, które wychodziło nadach izby przyjęć, dobudowanej do szpitala w latach osiemdzie-siątych.Wyjęła komórkę z torebki i spojrzała na zegarek - byłopięć po wpół do dziewiątej.Wystukała podany przez Elliotta nu-mer.Po trzecim sygnale rozległ się męski głos.- Camden Hendrix, słucham.- Dzień dobry, mówi Cathy Cantrell.Dostałam pana numerod Elliotta Floyda i.- Tak, pani Cantrell, Elliott powiedział mi, o co chodzi.Czyktoś próbował już przesłuchać pannę Hovater?- Nie, ale przed jej pokojem postawiono strażnika.- Rozumiem.Proszę mi podać nazwę i numer telefonu tegoszpitala, a także nazwisko lekarza, który zajmuje się nią na od-dziale psychiatrycznym.Nie chcę, żeby ktokolwiek ją przesłu-chiwał, zanim z nią nie porozmawiam.- Więc będzie pan reprezentował Missy?- Kiedy Elliott Floyd prosi mnie o przysługę, zwykle staramsię pomóc.- Dziękuję.Nie wiem, jaki jest koszt.- Nie zostanie pani obciążona kosztami, pani Cantrell.Elliottwyjaśnił mi, jaka jest pani rola w tej sprawie.Będę reprezentowałpannę Hovater pro bono.Jak już wspomniałem, chcę wyświad-czyć przysługę Elliottowi.Poza tym szczerze współczuję tejdziewczynie, która padła ofiarą własnego ojca.- Jeszcze raz dziękuję, panie Hendrix.- Spróbuję wszystko tak zorganizować, żebym mógł przyje-chać do Dunmore dziś po południu.Z Chatanooga to tylko dwie ipół godziny jazdy samochodem.Sygnał ciągły.Koniec rozmowy.Cathy nie znała CamdenaHendriksa, ale Elliott Floyd wynosił go pod niebiosa.- To najlepszy z najlepszych.Nigdy nie przegrywa spraw.Cathy wsunęła telefon do torebki i wyszła z poczekalni.Kie-dy zbliżała się już do dyżurki pielęgniarek, zobaczyła Ruth Anne,która właśnie wyszła z windy.Podeszła do niej szybko.- Dziękuję, że przyszłaś.- Jak się czuje Missy? - spytała Ruth Anne.- Kiedy wyszłam, żeby zadzwonić, jeszcze spała.- Mówiłaś, że podali jej środki uspokajające.- Zgadza się.- Pozwolą mi tam wejść i się z nią zobaczyć?- Rozmawiałam już z pielęgniarkami, które skontaktowały sięz doktorem Morrisonem.Wyjaśniłam też, że jesteś bliską przyja-ciółką tej rodziny.Dodałam też pewne niewinne kłamstwo: po-wiedziałam, że Missy prosiła, żebyś przyszła.- Nie wiem, czy będę w stanie jej pomóc.Boję się, że mogępowiedzieć coś niewłaściwego.- Ona potrzebuje teraz kogoś, kto rozumie, przez co przecho-dziła.- Cathy popatrzyła na Ruth znacząco.W oczach Ruth Annepojawił się błysk zrozumienia.- Skąd o mnie wiesz? - spytała.- Co takiego?- Nie udawaj.Kiedy tylko zadzwoniłaś, zaczęłam podejrze-wać, że coś wiesz, a potem, kiedy powiedziałaś, że Missy potrze-buje pomocy kogoś, kto rozumie, przez co przeszła, nabrałampewności.- Nie wiem nic o twojej przeszłości - wyjaśniła Cathy.- ToLorie przypomniała sobie coś, co powiedziałaś wiele lat temu idodała, że byłaś bardzo zainteresowana tą dziewczyną z Whitmo-re, która została zgwałcona.- A mnie się wydawało, że świetnie ukrywam swoje uczucia inikt się niczego nie domyśla.- Posłuchaj, Ruth Anne, cokolwiek ci się przydarzyło, nie jestmoją sprawą.Nie muszę ani nie chcę tego wiedzieć.Zadzwoniłamdo ciebie tylko dlatego, że miałam nadzieję, iż zdołasz jakoś po-móc Missy.- Dawno temu ktoś pomógł mnie - rzekła Ruth Anne.- Jużnajwyższy czas spłacić ten dług, pomagając innym.Porozmawiamz Missy i zrobię dla niej wszystko, co będę mogła.Cathy chwyciła ją za rękę.- Dziękuję.- Zaprowadzisz mnie do niej? - Chodz.Jej pokój jest przy końcu tego korytarza.Missyobudziła się i leżała na łóżku, skulona, drżąca.- Myślałam, że pani już nie wróci.- Missy wyciągnęła ręcedo Cathy, która podeszła i ujęła je.- Jest tu ktoś, kto chciałby się z tobą zobaczyć - powiedziała.- Nie chcę nikogo widzieć.- Missy odwróciła głowę.- To, co się stało, to nie twoja wina - odezwała się łagodnieRuth Anne, podchodząc do dziewczyny.- Nie ty jesteś winna.Słyszysz?- Jestem winna.On mówił, że chciałam tego, co mi robił.%7łego kusiłam.Ruth Anne i Cathy wymieniły spojrzenia, przepełnionewspółczuciem dla tego nieszczęśliwego dziecka.Bo tym właśnieMissy była, siedemnastoletnim dzieckiem, w wieku zbliżonym dowieku ich własnych dzieci.Missy zaczęła cicho płakać.Jej szczupłym ciałem wstrząsałszloch.Ruth Anne stanęła przy łóżku.- To, co robił twój ojciec, nie było twoją winą.Był chorymczłowiekiem, a to, co robił, było złe
[ Pobierz całość w formacie PDF ]