[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Wyklepie wklęśnięcia Królowej Mary i wstawię noweszyby.Na tylnim siedzeniu Claire pełniła rolę ludzkiego odpowiednika Szwajcarii pomiędzywarczącym Shane a Monika, która usiadła obok okna.Było czuć napięcie, ale nikt się nieodezwał.Słonce zachodziło w promieniach sławy na zachodzie, co normalnie sprawiałobyMorganville za przyjemne wampirze miasto.Ale tak nie było, nie dzisiejszego wieczora, costało się oczywiste, kiedy Eve wyjechała z dzielnicy opuszczonych magazynów, i zbliżała siędo Vampmiasta.Na ulicach nadal byli ludzie, o zachodzie, słońca! I nadal byli wściekli.- Shane powiedziała Eve, gdy tylko mijali grupę zgromadzonych dookoła jednegofaceta z drewniana skrzynia, krzyczącego do tłumu.Miał tam stosy drewnianych kołków, aludzie brali je od niego.- w porządku, to nie wygląda za dobrze.- Widziałeś to ludzie zbierali się w kole, nikt z nich nie miał bransoletki Założycielki.- Nie możemy ryzykować Claire wciskała się powrotem w swoje siedzenie, jak tylkoEve zmieniła bieg i zawróciła.Jechali inną ulicą, ta jeszcze nie była zablokowana.- Co się dzieje? Zapytała Monika,- Co się dzieje z naszym miastem?- Francja, powiedziała Claire myśląc o babuni Day- Witamy rewolucje.Eve jechała labiryntem ulic.W domach migotały światła i parę latarni działało.Samochody było ich dużo wszystkie światła miały pozapalane i trąbiły, to wyglądało jakogromne przyjęcie, jakie wyprawiają dzieciaki ze szkoły średniej po wygranym meczu.- Chce jechać do domu powiedziała Monika, jej głos był przytłumiony- Proszę.Eve spojrzała w wsteczne lusterko i w końcu kiwnęła głowa.Zajechali na ulice gdzie byłdom Morrellów.Eve gwałtownie wcisnęła hamulec i zatrzymała samochód.Dom Morrellówwyglądał z tego miejsca jak przyjęcie z nieproszonymi gośćmi.Tylko że ci byli naprawdę niezaproszeni, nie byli tam tylko po to by napić się za darmo.- Co oni robią? Spytała Monika i zdusiła krzyk jak zobaczyła że kilku facetów wynositelewizor plazmowy przednimi drzwiami.- Oni kradną, oni kradną nasze rzeczy.Większość już została wyniesiona materace, meble, obrazy.Claire widziała nawetludzi na piętrze wyrzucających ubrania przez okno do ludzi czekających na dole.Wtedy ktośpodbiegł z butelka pełną płynu i palącą szmata, rzucił to przez frontowe okno.Płomieniezamigotały, wybuchły i nabrały siły.- Nie Wysapała Monika i szarpnęła za klamkę.Eve zdążyła zablokować zamki, Clairechwyciła ręce Moniki i przytrzymała je. Zabierz nas stąd krzyknęła.- Moi rodzice mogą tam być.- Niema ich tam.Richard powiedział mi że są w ratuszu Monika nadal walczyła,nawet, gdy Eve odjeżdżała jak najdalej od płonącego domu.I nagle po prostu przestaławalczyć.Claire słyszała jej płacz, chciała pomyśleć dobrze ci tak, zasłużyłaś na to , alejakoś nie mogła się zmusić do bycia taka zimna.Shane jednak mógł.- Hej, Spójrz na to z drugiej strony powiedział- przynajmniej twoja młodsza siostra tam nie została.Monika złapała oddech, przestała płakać.W czasie, gdy skręcili na ulice LOT, Moniceudało się dojść do siebie, wycierała twarz trzęsącymi się rękami i poprosiła o chusteczkę.Która Eve podała jej ze schowka z przodu.- Co o tym myślisz Eve spytała Shane a.Ulica, wydawała się spokojna, większośćdomów miała wyłączone światła, włącznie z domem Glass ów i chociaż jacyś ludzie stali nazewnątrz, nie wyglądało to tak jakby formował się tłum.Nie tutaj w każdym razie.- Wygląda dobrze, wejdzmy do środka zgodzili się na to żeby Monika szła w środku,osłaniana przez Hannah.Eve poszła pierwsza, podbiegła do drzwi i otworzyła swoimi kluczami.Szli starając się nie zwracać na siebie uwagi, albo żeby nikt nie pokazywał na Monike palcami, ale nagle Claire pomyślała że Monika wcale nie jest teraz do siebie podobna.Raczej jak złewspomnienie Moniki.Shane rozchorowałby się ze śmiechu gdyby mu o tym powiedział.Pozobaczeniu spuchniętych czerwonych oczu i zrujnowanego wyglądu, Claire postanowiłazachować to dla siebie.Jak tylko Shane zatrzasnął drzwi, zakluczył i zablokował, Claire poczułaże dom ożywa dookoła ich, prawie brzęczał ciepłym powitaniem.Słyszała Ludzi w salonie,mówiących jednocześnie, wiec ona tylko to poczuła, dom naprawdę zareagował, zareagowałsilnie, bo trzech z czterech mieszkańców wróciło do domu.Claire przytuliła się do ściany ipocałowała ją.- Też się cieszę że cię widzę. Szepnęła i przycisnęła głowę do gładkiej powierzchni.Prawie czuła jakby dom tez się przytulał.- Kobieto, to jest ściana powiedział Shane za niej- przytul się do kogoś, komu zależy i tak zrobiła, wskakując w jego ramiona.Czułasię tak jakby nigdy jej nie puszczał, nawet na sekundę, podniósł ją z ziemi i przytuliłswoja głowę do jej ramion na długą chwilę, drogocenną chwilę zanim postawił jądelikatnie na ziemi.- lepiej zobaczmy, kto tam jest powiedział i pocałował ją bardzo delikatnie.- zadatek na pózniej.W porządku? Claire pozwoliła mu pójść, ale trzymali się za ręce,gdy szli korytarzem do salonu, który był pełen ludzi.Nie wampirów.Tylko ludzi.Cześć z nichbyła znajoma, przynajmniej z widzenia ludzie z miasta, właściciel sklepu muzycznego, wktórym pracował Michael, kilka pielęgniarek, które widziała w szpitalu, nadal były w jasnychszpitalnych uniform i wygodne buty.Reszta, Claire ledwie ich znała, ale wszyscy mieli jednawspólną cechę wszyscy byli przerażeni.Starsza, grozno wyglądająca pani załapała Claire zaramiona.- Dzięki Bogu jesteście w domu powiedziała i przytuliła ja.Claire zamrugałazdziwiona, złapała spojrzenia Shane a mówiące, co do diabła i starała się uwolnić z uścisku.- Ten głupi dom nie chce nic dla nas zrobić.Zwiatła ciągle są wyłączone, drzwi nie chcąsię otworzyć, jedzenie zepsuło się w lodówce jest tak jakby on nas tu nie chciał. I takprawdopodobnie jest.Dom mógł ich wyrzucić w każdej chwili, ale najwyrazniej był trochę niepewny, co jegomieszkańcy mogli chcieć, wiec tylko utrudnił życie intruzom.Claire czuła włączającą sięklimatyzacje, by ochłodzić przegrzane powietrze, usłyszała otwierające się drzwi na piętrze iwłączało się światło.- Hej, Celia powiedział Shane, jak tylko kobieta w końcu puściła Claire.- Wiec, co was tu sprowadza? Wyobrażam sobie że Barfley nie będzie dziś miałdobrego utargu.- Cóż, mogły być z wyjątkiem że jakieś palanty weszły i powiedziały że, ponieważnoszę bransoletkę musiałam obsłużyć ich za darmo, na poczet czegoś w rodzaju przyjazni.Jakiej przyjazni? Powiedziałam i jeden z nich chciał mnie uderzyć Shane podniósł jednabrew.Celia nie była młodszą kobieta.- I co zrobiłaś?- Użyłam regulatora i wskazała na pałkę basebolową oparta o ścianę.To było stare twarde drewno, czule wypolerowane. Udało mi się sprawić że uciekli.Ale zdecydowałam że może zostanę tu dladodatkowej ochrony, jeżeli rozumiesz, co to znaczy.Wyobrażam sobie że wypijają tamteraz wszystko
[ Pobierz całość w formacie PDF ]