[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Czas nie obszedł się z nim łagodnie.Wyliniał i już dawno nie byłbiały, tylko bury.Był cały w plamach i wyglądał naprawdę paskudnie.Angelina przycisnęła do siebie swojego przyjaciela, pilnując,żebym nawet nie zbliżała się do niego z ręcznikiem.Zeszło się nam trochę z tym wycieraniem i kiedy kończyłamprzebierać ją w nocną koszulę, śpiąca Angelina siedziała oparta o mnie,walcząc z opadającą głową.- Chodz, śpiochu - szepnęłam, opatulając ją kołdrą i kładącbrudnego królika obok niej na poduszce.Angelina zawsze spała zMuffinkiem.Usadowiłam się na łóżku i wyjęłam swój prezent od Arona.Zdążyłam już zrobić wykrój i pospinać kawałki jedwabiu szpilkami.Wyciągnęłam igłę ze szpulki pozostawionej na nocnej szafce izabrałam się do pracy.Czując jedwab prześlizgujący się międzypalcami, znowu zaczęłam się zastanawiać, jakie to będzie uczucie miećna sobie kreację z tak doskonałego materiału.Nogi Angeliny przemieściły się na moją stronę łóżka, po czym jejstopy wcisnęły się pod moje nogi, w poszukiwaniu ciepła.W ten sposób Angelina mówiła mi dobranoc.Inaczej nie potrafiła.VNie było ciężko namówić Brooklynn na ponowny wypad doklubu, ale wcale nie spodziewałam się, że będzie ina-czej.W pewnych kwestiach Brook była całkowicie prze-widywalna.- Mów, kim on jest? - zapytała konspiracyjnym szeptem,przysuwając się do mnie.Puściła oczko Angelinie, która siedziała nałóżku, wpatrując się w Brook pełnym uwielbienia wzrokiem.- Niewidziałam cię wtedy z nikim, ale jeszcze nigdy nie chciałaś iść dwarazy do klubu w jednym tygodniu.Brook dobrze kombinowała; od tamtego wieczoru w Zdobyczynie mogłam przestać myśleć o pewnych zuchwałych szarych oczach.To było dwa dni temu.Jeszcze żaden chłopak nie gościł w moichmyślach aż tak długo.Dziwne.Max w równym stopniu wzbudzał mój niepokój, jak imnie fascynował.Mimo to bardzo chciałam go znowu zobaczyć, nawetjeśli wolałabym nie natknąć się nigdy więcej na jego przyjaciół.- To nie to, co myślisz - mruknęłam, ale Brook nie dała się takłatwo zbyć.- Doprawdy, Charlie? Nie wierzę ci, zwłaszcza jeśli zamierzaszpójść w tej kiecce - powiedziała, taksując mnie wzrokiem.Prawie się uśmiechnęłam.Udała mi się ta sukienka.Choć czułamsię w niej trochę dziwnie - w odróżnieniu od Brooklynn nie byłamprzyzwyczajona do tego, by tak się eksponować.Jedno ramię miałamzupełnie odkryte, drugie przykrywało jedynie cieniutkie ramiączko.Do tego sukienka była dopasowana, co też było nowością po tychwszystkich luznych bawełnianych kieckach.- Nie chcesz mówić, to nie.Trudno - skwitowała Brook,wydymając wargi; byłam pewna, że rzadko który facet, potraktowanyprzez nią tą minką, pozostawał obojętny.- A tobie coś mówiła? -zapytała Angelinę.Angelina pokręciła głową, po czym zaciekawiona pochyliła siędo przodu, z szeroko otwartymi oczami.- Serio, Brook, to nic takiego.Po prostu mnie zaciekawił.Chciałabym z nim jeszcze pogadać i tyle.To nie to, co myślisz.Zresztą, to, dlaczego chciałam tam iść, nie miało tak naprawdęznaczenia; Brooklynn poszłaby i tak, niezależnie od moich powodów.Póznym wieczorem, kiedy ponownie stanęłyśmy pod tymiczerwonymi metalowymi drzwiami, poczułam ulgę, że Zdobycz nadalbyła otwarta, choć jednocześnie czułam się jeszcze bardziej niepewnieniż za pierwszym razem.Na bramce stał dzisiaj ktoś inny, ale procedura była dokładnie tasama.Pewne rzeczy nigdy się nie zmieniały.Brooklynn, jak zawsze, zdawała się czerpać przyjemność z tychszczegółowych oględzin, ale ja czułam się splugawiona i rozdrażnionabardziej niż zwykle, bo też byłam bardziej niż zwykle obnażona.W końcu bramkarz dał znak, że możemy wejść, i zgodnie zprocedurą przystawiono nam po halucynogennej pieczątce.Niezdążyłam jeszcze schować dowodu, a już poczułam swędzenie skóry -moje ciało zaczynało wchłaniać narkotyk.Ledwo rzuciłam okiem narękę, zbyt zaabsorbowana wypatrywaniem tego, z którego powodu tudzisiaj przyszłam.Równie łatwo, jak z bramkarzem poszło nam z niebieskowłosąbarmanką; tym razem nawet wydała Brook resztę, oczywiściezatrzymując sobie sporą jej część w charakterze napiwku.W klubie było jeszcze tłoczniej niż ostatnio.Zerknęłam napodesty - dzisiaj tancerki miały na sobie jedyniekolorowe pióropusze i wyglądały olśniewająco, jak jakieśegzotyczne ptaki.Brook ciągnęła mnie za sobą przez tłum, nakręcana muzyką,facetami i narkotykiem wnikającym do jej krwiobiegu.Rozglądałam się na boki.Wypatrywałam.Ale Maxa nie było.Wypatrywałam również jego kumpli, choć zinnego powodu.Spotkania z nimi wolałabym uniknąć.Kiedy Brooklynn powiedziała, że chce potańczyć, roz-dzieliłyśmy się.Nadal liczyłam, że Max jednak się pojawi.Patrzyłam,jak Brook z łatwością prześlizguje się między wyginającymi sięciałami, szukając dla siebie miejsca na parkiecie.Miałam ciężką głowę, ale wiedziałam, że to z powodu narkotyku.Zerknęłam w dół - na ręce miałam zaognioną sześcioramiennągwiazdę.Zamknęłam oczy, czekając aż ten dyskomfort minie, ale naglezrobiło się zbyt ciepło, zbyt tłoczno, zbyt głośno.Potrzebowałamświeżego powietrza.Spojrzałam w stronę wyjścia, gdzie bramkarz właśnieobmacywał wzrokiem jakąś inną niepełnoletnią dziewczynę, i zrobiłomi się niedobrze.Postanowiłam poszukać tylnego wyjścia.Oderwałam się od poręczy.Nie byłam pewna, dokąd pójść, aleobranie kierunku przeciwnego niż główne wyjście z tym obleśnymbramkarzem wydawało mi się wystarczające na początek.- Przepraszam - mamrotałam, przeciskając się przez parkiet.Rozglądałam się za Brooklynn, ale żadna z twarzy tego rozedrganegoludzkiego morza nie była jej twarzą
[ Pobierz całość w formacie PDF ]