[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.– Ostrożnie! – Steve podał jej kieliszek chłodzonego białego wina.– Tozabrzmiało prawie jak komplement.– Jeszcze za wcześnie na komplementy.Uprzedzę, jeśli będę chciałaRSjakimś cię obdarzyć.– Czy kierujesz się tą zasadą we wszystkich dziedzinach życia? – Usiadłobok niej na rufie.Za blisko, pomyślała natychmiast.– Jak najbardziej.Nigdy nie rozumiałam ludzi mówiących zagadkami.Lepiej jest nazywać rzeczy po imieniu.Przytaknął, promienie słońca rozświetliły jego włosy, opadające nakołnierzyk koszulki polo.Zbyt długie jak na wziętego prawnika.Ciekawe, aona uważała go za konformistę ulegającego presji otoczenia.Może czasamibywał inny? Jednak perfekcyjnie dopasowane spodnie khaki, emblemat nakoszulce i nieprzyzwoicie drogie buty, dobrane do koloru koszulki, utwierdziłyją w początkowym przekonaniu.35– Masz rację, chociaż prawda czasem boli – powiedział, patrząc wzamyśleniu na horyzont.Zastanawiała się, kto go w przeszłości zranił.Tylko tak można byłowytłumaczyć nagłą zmianę jego nastroju – bolesnymi wspomnieniami.– Boli, ale tylko wtedy, gdy na to pozwolisz – odparła, powstrzymującnagłą ochotę wygładzenia zmarszczek na jego czole.– Tak, ale gdy spotyka cię to codziennie, wtedy nie jest łatwo.Nie miała pojęcia, o czym mówił i uznała, że nie powinna pytać.Jeślichciał ujawnić jakiś sekret, zanim przejdą do interesów, jego sprawa, niezamierzała się sprzeciwiać.– Czy kiedyś czułaś się czymś tak przytłoczona, że nie byłaś w stanie odtego uciec?Pokręciła głową.– Nie, nigdy.Prowadziłam dość przyjemne życie.Rodzice zostawiali miswobodę wyboru od najmłodszych lat.Nigdy nie czułam się ograniczana,chociaż bardzo przeżyłam śmierć matki, gdy byłam mała.Nie, nie czułam sięRSani trochę stłamszona czy przytłoczona.– Na co umarła twoja matka?Westchnęła, zdumiona bólem, który wciąż wywoływało to wspomnienie.Matka, sympatyzująca z ruchem hippisowskim, była jej bratnią duszą.Odnajwcześniejszych lat przekazywała Amber umiłowanie pokoju.To ona nadałajej imię.– Na raka.Długo cierpiała.Zauważyła, jak się skulił i napiął mięśnie pleców.– Moja babcia umiera teraz na raka – szepnął.– Przykro mi – powiedziała, zanim uświadomiła sobie, że te słowa niemogą przynieść pociechy, bo brzmią jak wytarty frazes.Chcąc naprawić swój36błąd, położyła rękę na jego splecionych dłoniach.Wierzyła w uzdrawiającąmoc dotyku, choć nie zamierzała o tym mówić, by nie uznał jej za czarownicę.Nie cofnął rąk.– To straszna choroba.Czuję się bezradny.Nie wiem, co mam zrobić.– Musisz bardzo kochać babcię.Uśmiechnął się smutno.– Tak.Gdy dorastałem, tylko ona dawała mi poczucie bezpieczeństwa.Ojciec był zbyt zajęty zarabianiem pieniędzy, a matka ich wydawaniem.Babcia akceptowała mnie takiego, jakim byłem i nie chciała mnie zmieniać.Zachęcała mnie do studiów prawniczych.Rozumiała też moją wolę podążaniawłasną drogą.– Wygląda na to, że jest mądrą kobietą.Zaczęła odczuwać wyrzuty sumienia, że powiedziała mu wczoraj tyleprzykrych słów.Oskarżyła go o życie na koszt bogatej rodziny, wyciągnęłazbyt pochopne i jakże krzywdzące wnioski.Postanowiła mu to wynagrodzić.– Myślę, że jesteś do niej podobny.Spojrzał na nią uważnie.Wydawało się jej, że widzi w jego oczachRSodbicie pochmurnego nieba.– Czy to kolejny komplement? Uważaj, zmieniasz swoje zasady.Uśmiechnęła się zalotnie.– Kto wie, może nawet przyznam, że lubię twoje towarzystwo?– Na pewno.– Nagła zmiana jego tonu przestraszyła ją.Wstała iodwróciła się od niego.– No, a co z twoim wielkim planem uratowania wesołego miasteczka? –zapytała po chwili, by zmienić temat.Gdy podszedł i objął ją ramieniem, na chwilę zamarła.– Czy jest ktoś szczególny w twoim życiu? – wyszeptał jej do ucha.37Co on sobie myślał? Gdyby kogoś miała, zachowywałaby się zupełnieinaczej.Nie całowałaby się z jakimś prawie obcym prawnikiem.– Nie – mruknęła speszona.– A czy chciałabyś to zmienić? – Otoczyły ją jego mocne ramiona, a jejpuls znowu zaczął szaleć.– To zależy, kto pyta.– Miała ochotę odwrócić się, by dostrzec wyrazjego oczu
[ Pobierz całość w formacie PDF ]