[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Mieli tutaj po prostu miejsce,gdzie mogli udawać kowbojów i imponować gościom z miasta.Spróbował fasoli i chili, tylko po to, aby stwierdzić, \e ani trochę nie są lepsze od steku.Rozglądał się za koszem na odpadki, kiedy zobaczył, jak przez tłum przepycha się w jegokierunku ponury Abe Harding. Tylko tego jeszcze mi było potrzeba , pomyślał Buck.Byli sąsiadami od trzydziestu lat, ale właściwie wcale się nie znali.Nawet gdybydwadzieścia działek Abego umieściło się na gruntach Caldera, ciągle jeszcze zostałoby trochęmiejsca, a poza tym ziemia była tam uboga, wszyscy zaś dobrze wiedzieli, \e Harding za bardzosię zapo\ycza i zawsze balansuje na krawędzi bankructwa.Z oczyma spoglądającymi spodzmarszczonych brwi zawsze wydawał się jakimś zbzikowanym skalnym węgorzem.- Ej, cześć sąsiedzie, co tam nowego?Abe kiwnął głową.- Się masz, Buck.Harding podrapał się po nosie i rozejrzał jak ktoś szykujący się do napadu.Szczękinieustannie prze\uwały prymkę tabaki i w kącikach ust widać było odrobinę brązowego soku.- Masz chwilkę?- Jasne.Zjesz mo\e trochę? Całkiem dobre.- Nie.Mo\esz na bok?- Jasne.Abe odszedł na bok na tyle daleko, aby na pewno nikt ich nie podsłuchał.- W czym mogę pomóc?- Pamiętasz tego wilka, co zabił psa Kathy?- Pewnie.Chyba zagryzł te\ jednego z naszych cielaków.- Słyszałem.Tamten basior, taki wielki, czarny? - Buck przytaknął.- To go widzieliśmy.Imiał jeszcze dwóch innych.- Gdzie?- Na dopuście.Poszliśmy dodać trochę soli i minerałów, i słyszymy takie wycie, \eEthan powiada: To najdzikszy wilk, jakiego słyszałem.A potem ich zoczyliśmy, tak jak ciebiewidzę.Ten wielgas i jeszcze dwa szare.Przez cały czas, kiedy mówił, jego oczy myszkowały niespokojnie, z rzadka i tylko namoment napotykając wzrok Bucka.- Zasadzały się na bydło?- Nie, ale na pewno myślały o tym.Gdybym miał ze sobą pukawkę, załatwiłbymwszystkie.Zostawiłem tam Ethela, a sam poleciałem do domu, ale jak wróciłem, ju\ ich nie byłoi nawet śladów nie mogłem odnalezć.Buck zastanawiał się przez chwilę.- Mówiłeś o tym mo\e tej dziewczynie, zoolog?- Nie, bo i po co? To właśnie fedziowie je tutaj sprowadzili.Ta cholera pyta, czy mo\ewłazić na moją ziemię.Powiedziałem jej, co mo\e zrobić ze swoimi pytaniami.- Buck wzruszyłramionami.- Powiem ci jedno, nie stać mnie na to, \ebym stracił choćby jedno cielę.- Dobrze cię rozumiem.- Rozumiesz, nie rozumiesz, w ka\dym razie mówię prawdę.- Tylko wiesz, Abe, zaczniesz do nich strzelać i mo\esz sobie narobić nie lada kłopotów.Włącznie z więzieniem.Abe splunął cię\ko na wyblakłą trawę.- Pieprzony rząd.Wydzier\awią ci ziemię, wezmą forsę, a potem wypuszczą tych zbójów,\eby ci zabijały bydlęta.- A jak próbujesz ich bronić, pakują cię za kratki.Kupa w tym sensu, nie?Abe nie odpowiedział i tylko zmru\onymi oczyma popatrzył na podium, na którym zespółrozkładał swój sprzęt.- Sprawa jest taka, \e zbieramy się rano sprowadzić stado trochę ni\ej, i tak myślałem,czy nie dałbyś nam kogoś do pomocy.- Nie ma sprawy.- Dzięki.- Nie ma za co.- I to ci powiem, \e ktoś będzie musiał niezle zapłacić, jeśli któregoś zwierzaka będziebrakowało.Luke zjawił się na jarmarku tylko dlatego, \e obiecał matce.Nie zamierzał zostać tamdługo.Dobry powód, \eby się szybko wynosić stanowili Rikki Rain i Zdro\eni Wędrowcy.Graliju\ od godziny i wcale nie zamierzali skończyć.Innym powodem była gromadka rówieśników,włącznie z Cheryl Snyder, w której podkochiwał się przez całą szkołę średnią.Jej ojciec prowadził stację benzynową, ona zaś była zdecydowanie najładniejsządziewczyną w całej szkole.W efekcie zawsze była otoczona przez najgorszych typów, którychczwórka robiła właśnie pod namiotem wró\bity słodkie oczka do niej i jej przyjaciółki, TinyRichie.Luke szedł do stoiska Paragona , niosąc wodę mineralną dla Ruth i matki, które zajętebyły pakowaniem tego, czego nie udało się sprzedać
[ Pobierz całość w formacie PDF ]