[ Pobierz całość w formacie PDF ]
. Uśmiechnął się.Przybysz skrzywił się. Moim zdaniem wszystko jest lepsze niż głodowanie.Mam z tym więcejdoświadczenia, niżbym chciał.A jednak taki człowiek jak ty& Nie byłeś zwykłymżołnierzem.Mogłeś dojść do czegoś w życiu. Dochodzę do czegoś.Jestem właścicielem tej gospody i pomostu na rzece,prawda? Ale mogłeś być bogaty! Człowiek, który umie zabić demona, jest zdolny dowszystkiego! To mój magiczny miecz zabił shatrę, nie ja.A tutaj jestem szczęśliwy.Przybysz wzruszył ramionami. Skoro tak mówisz odparł. Tak mówię.A teraz, co mogę dla was zrobić? Kolacja była parę godzin temu i niemam piwa, ale przygotuję wam coś na zimno, jeśli chcecie.Mamy też wino i czystądobrą wodę.Mężczyzna zmieszał się trochę.Krzyknął do swego towarzysza. Hej, Tesra! Mamy jakieś pieniądze?Valder westchnął dyskretnie.Na tych dwóch raczej się nie wzbogaci.Tesra znalazł pięć miedziaków i po krótkich targach Valder zgodził się, że touczciwa cena za noc na podłodze przy ogniu oraz kolację z resztek i wodę.Kiedy sięzgodzili, a dwaj obdarci weterani obgryzali kości gołębia wskutek intensywnychpolowań zające spotykało się coraz rzadziej Valder zapytał: Dokąd zmierzacie? Jesteście w drodze już od dłuższego czasu.Tesra zerknął na niego. Myśleliśmy, że spróbujemy szczęścia w Ethsharze Azrada.Gdzie indziej nam niewyszło.Jesteśmy w drodze od końca wojny.Byliśmy w Sardironie nad Wodami, zaPrzełęczami, i stamtąd idziemy wzdłuż Wielkiej Rzeki.Valder poczuł ukłucie winy. Czy te pięć miedziaków to były wasze ostatnie pieniądze? W Ethsharze jest terazdrogo, a z tego, co słyszałem, nie ma tam zbyt wiele pracy. Jakoś sobie poradzimy stwierdził Selmer, człowiek, który rozpoznał Valdera.Nie jesteśmy wybredni.Valder wzruszył ramionami.Okazał wielkoduszność, udzielił ostrzeżenia.Jeśli cidwaj nie chcą go słuchać, to już nie jego problem.Zmienił więc temat i zapytał oSardiron.Słyszał o tym miasteczku, prawie bez zniszczeń przejętym po upadkuPomocnego Imperium, ale wiedział niewiele.Rozmawiał z nimi prawie do świtu.Tesra usnął w końcu, całkiem wyczerpany,Selmer wytrzymał jeszcze trochę, ale wreszcie i on zamknął oczy.Valder wstał izostawił ich obu na podłodze.Napisał kartkę do Parła, który rano pilnował interesu zawiadomił go, że ta dwójka zapłaciła z góry za nocleg, ale nie za śniadanie.Potemposzedł spać.Kiedy się zbudził, słońce stało już wysoko na niebie.Obaj weterani zniknęli.Parłzameldował, że wyszli mniej więcej przed godziną, w nadziei że dotrą do miasta przedzmrokiem.Valder wiedział, że im się nie uda.Trzeba było opuścić gospodę godzinę powschodzie słońca, żeby pieszo dotrzeć do Ethsharu przed zmierzchem.W myślachżyczył im szczęścia i zapomniał o sprawie.Zapomniał na mniej więcej tydzień.Podawano właśnie kolację gęsty gulasz i czerstwy chleb były wszystkim, coValder zdołał zdobyć kiedy zastukali spóznieni podróżni.Valder był akurat wolny,więc sam otworzył drzwi i wpuścił cztery osoby.Pierwsza stanęła w progu młodakobieta w jaskrawym czerwonym aksamicie obszytym białym futrem.Za nią dwajpotężni mężczyzni, noszący coś, co wyglądało jak mundury wojskowe, chociażtakiego kroju ani barwy Valder wcześniej nie widział.Na końcu weszła druga kobieta,niska i pulchna, ubrana w błękitny atłas. Witajcie wszyscy! powiedział Valder. Właśnie podajemy kolację, jeśli chceciesię przyłączyć.Posiłek kosztuje z wodą miedziaka od osoby, z winem sztukę srebra.Obawiam się, że nie mamy mocniejszych trunków. Nie przybyliśmy tu jeść oznajmiła kobieta w czerwieni. W takim razie nocleg? Mamy jeszcze kilka wolnych pokoi, dwa miedziaki za noc. Szukamy kogoś.Valder zauważył, że kobieta ma dziwny akcent.Z początku wziął to za skutekzdenerwowania, ale teraz uznał, że pochodzi z miejsca, gdzie mówi się inaczej.Jużwcześniej zauważył niewielkie różnice między mieszkańcami południa Azrada ipomocnego zachodu Gora.Tu jednak były wyrazniejsze, przez co nie potrafiłrozpoznać akcent.Valder domyślił się, że kobieta pochodzi z jakiegoś dalekiegozakątka Małych Królestw. To moja gospoda wyjaśnił. I nie chcę kłopotów.Musicie mi powiedzieć, kogoszukacie i po co. Poszukujemy Valdera z Magicznym Mieczem.Kobieta uparcie mówiła dość głośno, więc wszyscy obecni w sali trzechpracowników Valdera i czternastu gości nasłuchiwali teraz uważnie, zapominając ojedzeniu. To ja jestem Valder, teraz oberżysta odparł. Wejdzcie i zamknijcie drzwi.Nie miał pojęcia, dlaczego ktoś miałby go szukać, i nie był pewien, czy chce siętego dowiedzieć.Nowo przybyli nie wyglądali jak ludzie, których wysłałby za nimGor.Przypomniał sobie Tesrę i Selmera, którzy uparcie nazywali go Valderem zMagicznym Mieczem, i zastanowił się, czy mają z tym coś wspólnego.Chciał już zaproponować rozmowę na osobności, gdy przyszło mu do głowy, żegdyby Gor ze Skał chciał się rozprawić z byłym skrytobójcą, pewnie nie przysłałbykogoś zwyczajnego.Gor był dostatecznie sprytny, by zebrać taką właśnie grupę.Valder zdecydował więc, że lepiej nie oddalać się od ludzi.Kiedy kobieta wniebieskiej sukni zamknęła drzwi, poprowadził gości do wolnego stołu i wskazał immiejsca.Kobieta w czerwieni zawahała się.Pozostali wyraznie podążali za nią. Czy nie ma tu spokojniejszego miejsca? spytała.To przekonało Valdera, by nie zostawać z nimi samemu. Nie odparł. Porozmawiamy tutaj, jeśli w ogóle chcecie ze mną rozmawiać.Kobieta w czerwieni skinęła niechętnie głową i zajęła miejsce; reszta poszła za jejprzykładem.Valder także usiadł. Jestem Sadra z Pethmoru.Pethmor jest prawowitą stolicą całego Ethsharu.Przybyliśmy tutaj po pomoc.Valder zrozumiał z tego, że Pethmor jest jednym z Małych Królestw.Większość znich uważała się za starożytną stolicę. Jakiego rodzaju pomoc? zapytał. Przybyliśmy do miasta Azrada, aby poszukać kogoś, kto mógłby nam pomóc, atam dwaj ludzie powiedzieli, gdzie można cię znalezć.Mówili, że byłeś największymspośród żyjących szermierzy, że w samotnej walce zabiłeś nawet północnegodemona.Czy to prawda? Nie. Valder wolał nie wdawać się w szczegóły. Nie? Sadra była wyraznie zdumiona. Ale przecież jesteś Valderem zMagicznym Mieczem.Przysięgali& Przysięgali? Co takiego przysięgali? Jeden z nich przysiągł, że zabiłeś demona& A, to tak.Zabiłem shatrę, który jest półdemonem, ale nie jestem wielkimwojownikiem.Miałem magiczny miecz
[ Pobierz całość w formacie PDF ]