[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Do diabła, jeśli Kent zostaniepiłkarskim idolem, jego akcje jeszcze bardziej pójdą w górę.A na dodatek Chelsea jest wgrupie dopingującej graczy.Jeśli coś się między nimi zacznie, jak będzie można ich od siebie R Soddzielić?Westchnął, zakrył ręką twarz i wyciągnął się w fotelu, zmęczony zwariowanym dniem,w którym do wszystkich spraw i problemów początku roku szkolnego doszedł jeszczeosobisty kłopot.Spojrzał na zegarek i zerwał się, widząc, że jest już po szóstej.Wykręcił numer dodomu.Odebrała Claire.- To ja.- Cześć.- Przepraszam, ale dopiero teraz zobaczyłem, która godzina.Nie wiedziałem, że jesttak późno.- Kończysz już?- Tak, jeszcze parę minut, dobrze?- Dobrze, ale.Tom?- Tak?- Będziesz mógł wieczorem zostać w domu?67- Obawiam się, kochanie, że będę musiał wrócić na siódmą na spotkanie z komitetem rodzicielskim.- Trudno.- w jej głosie słychać było rozczarowanie.- Naprawdę mi przykro, Claire.- Do zobaczenia za parę minut.Westchnął, wstał od biurka, zgasił światło i pojechał do domu.Czekała na niego zkolacją.Kiedy wchodził do kuchni, zobaczył, jak nakłada makaron na półmisek.Powiesiłmarynarkę na oparciu krzesła, zbliżył się do niej i lekko pocałował w szyję: - No, kochanie.Co mamy dzisiaj na kolację?- Fettuccine z kurą.Siadaj.Gdy wszystko było gotowe, głośno zawołała: - Dzieci, kolacja!Rozluźnił krawat i zajął swoje miejsce na końcu stołu.Wszyscy usiedli, na talerzachdymiło jedzenie i wtedy pogodnie zapytał: - Jak wam minął pierwszy dzień w szkole?- Mnie wspaniale - odezwała się z entuzjazmem Chelsea.- A ja miałem wychowanie obywatelskie z tym wariatem Galliaupe'em - Robbyprzechodził trudny okres negacji, co wystawiało cierpliwość innych na ciężką próbę.- Dlaczego tak o nim mówisz? - zapytał Tom.- O, Jezu, tato! Wszyscy wiedzą, a ty jeden nie.Popatrz tylko, jak się ubiera, a gada jakostatni świr.- Nie każdy facet ubiera się tak elegancko jak tata - wtrąciła córka.- Prawda mamo?- Tak, masz rację - Claire spojrzała na męża.- A jak tobie poszło?R S- Dużo ruchu, jak to na początku - odparł.- A u ciebie?- Dla nikogo nie zabrakło mi w klasie stolików, nikt nie wołał za mną „hej" i sądzę, żemam paru całkiem inteligentnych uczniów.- Co myślisz o Kencie Arensie? - to znowu Chelsea.- Wszyscy wiedzą, co ty o nim sądzisz - przerwał jej Robby.- Słyszałem, że już jadłaśz nim lunch.Ledwie zauważalna zmiana w zachowaniu Toma kazała Claire bliżej mu się przyjrzeć:nieznaczne naprężenie mięśni ramion, drgnięcie ręki, gdy sięgał nożem po masło, krótkiezerknięcie na nią, by zaraz potem uciec wzrokiem.Mogłaby przysiąc, że w tych krótkichdwóch sekundach obleciał go strach.Ale czego się przestraszył? Mówili tylko o nowymuczniu, którego on sam chwalił w zeszłym tygodniu.Claire dołożyła sobie makaronu i nie zmieniła tematu rozmowy.- Ma nienaganne maniery, chyba jest bystry i nie boi się zabrać w klasie głosu.Tyle jużo nim wiem.- No to co, że z nim jadłam, jestem przecież jego przewodnikiem po szkole, ty kretynie- Chelsea nie mogła się powstrzymać, by nie dokuczyć bratu.68- Tak, a pewnie niedługo i poza szkołą.Ja ci radzę, pilnuj się, mała.- Tato, czy możesz powiedzieć swojemu synowi, co to znaczy być czyimśprzewodnikiem, bo sam nigdy nie raczył się zająć czymś takim.Jest zbyt zajęty w siłowni,pewnie chce mieć kark tej samej szerokości co głowa.Jeszcze raz Claire uważnie spojrzała na męża, zdziwiona jego reakcją.Zbyt dobrze goznała, by nie zauważyć zdenerwowania - tego wiele mówiącego wysuwania szczęki doprzodu, jakby kołnierzyk koszuli był zbyt ciasny.Zawsze tak robił, gdy czuł się winien.Zorientował się, że jest obserwowany, spuścił oczy i upomniał dzieci:- Już dobrze.Wystarczy.Chelsea, jeszcze się rok dobrze nie zaczął i jest za wcześniena.no.na szukanie sobie chłopaka.Twoja mama i ja zawsze byliśmy bardzo zadowoleni,że nauka jest dla ciebie najważniejsza.Mam nadzieję, że będzie tak i w tym roku.- Ależ tato! - zawołała Chelsea ze świętym oburzeniem w głosie.- Nie wierzę własnymuszom.Przecież tylko pokazywałam mu, jak obsługiwać w jadalni komputer.Czy to cośzłego?- Nie, kochanie.Tylko że.no.- rzucił okiem na żonę i przerwał.- Dajmy już temuspokój.- Wydaje się, że to miły chłopak - włączyła się Claire.- Sam tak mówiłeś, Tom.- Dobrze, już dobrze - wstał gwałtownie i wyszedł do kuchni umyć talerz.-Powiedziałem już, dajmy temu spokój!„Na miłość boską", pomyślała Claire.„Jest cały czerwony na twarzy."- Jest jeszcze deser - rzuciła w jego stronę.R S- Dla mnie nie, dziękuję - i pospieszył do łazienki.On, który uwielbiał desery.Clairemiała nieodparte wrażenie, że przed nią ucieka
[ Pobierz całość w formacie PDF ]