[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.DziÄ™kujÄ™.UsiÄ…dz, jeÅ›li chcesz.ChÅ‚opiec usiadÅ‚ na krzeÅ›le ogrodowym i odetchnÄ…Å‚ z ulgÄ….- Jak sobie z tym poradziÅ‚eÅ›? - spytaÅ‚ Simon.- MusiaÅ‚o ci być ciężko.- To prawda.Nie mogÅ‚em ich unieść, wiÄ™c zaczepiÅ‚em o hak i dociÄ…gnÄ…Å‚emdo brzegu.Po jednym Å‚aÅ„cuchu.Tak zwykle robiÅ‚ też Simon.Tym razem zresztÄ… też zamierzaÅ‚ tak postÄ…pić,tyle że za jakiÅ› czas.Nie chciaÅ‚ wspominać o tym Johanowi.ByÅ‚ mu wdziÄ™czny,że go to ominie.- Niezle sobie poradziÅ‚eÅ› - pochwaliÅ‚ go.- Drobiazg - odpowiedziaÅ‚ Johan, wkÅ‚adajÄ…c rÄ™kÄ™ do kieszonki koszuli.- I jeszcze to - dodaÅ‚.- LeżaÅ‚o w worku.PodaÅ‚ mu cienki, przypominajÄ…cy trójkÄ…t kawaÅ‚ek metalu, i posÅ‚aÅ‚ mu poro-zumiewawcze spojrzenie.Simon uniósÅ‚ do góry brwi i schowaÅ‚ kawaÅ‚ek metaludo kieszeni.- Nadal jednak nie pojmujÄ™, jak ty to robisz - powiedziaÅ‚ chÅ‚opiec, odchyla-jÄ…c siÄ™ do tyÅ‚u na krzeÅ›le.- A chciaÅ‚byÅ› wiedzieć?- Tak! - wykrzyknÄ…Å‚ Johan, nagle siÄ™ prostujÄ…c.97Simon skinÄ…Å‚ gÅ‚owÄ….- Idz, przynieÅ› jakiÅ› napój.W lodówce jest pommac.Na stole w kuchni leżymój portfel.Wez sobie piÄ…taka za pomoc.A potem przyjdz, to wszystko ci opo-wiem.Johan wstaÅ‚ i wbiegÅ‚ do domu.Po pół minucie byÅ‚ z powrotem.Simon niebardzo rozumiaÅ‚, dlaczego mu to obiecaÅ‚.Tak po prostu mu siÄ™ wymsknęło.Zwykle nie zdradzaÅ‚ swoich tajemnic.Pewnie byÅ‚a to wina koniaku i może na-strój chwili.Poza tym Johan i tak już wiedziaÅ‚, że to oszustwo.WiÄ™c opowiedziaÅ‚ mu wszystko.Kiedy skoÅ„czyÅ‚, butelka pommacu byÅ‚a pu-sta, a fiord zamieniÅ‚ siÄ™ w granatowy dywan, na którym Å›wiatÅ‚o latami GåvastenzostawiaÅ‚o drobne Å›wietlne rysy.W powietrzu daÅ‚ siÄ™ sÅ‚yszeć trzepot nietoperza,wyruszajÄ…cego na nocne Å‚owy.Johan beknÄ…Å‚, gazowany napój zrobiÅ‚ swoje.- I tak jest to niebezpieczne - powiedziaÅ‚.- Pewnie tak - potwierdziÅ‚ Simon.- Ale jeÅ›li czÅ‚owiek uważa na.- przerwaÅ‚,jakby nagle o czymÅ› sobie przypomniaÅ‚.- Tylko niech ci nie przyjedzie do gÅ‚owy mnie naÅ›ladować - ostrzegÅ‚ chÅ‚op-ca, unoszÄ…c do góry palec.- Jasne, że nie.- Obiecujesz? - spytaÅ‚ Simon, wyciÄ…gajÄ…c do niego rÄ™kÄ™.- Przybijemy piÄ…t-kÄ™?Johan siÄ™ rozeÅ›miaÅ‚ i dotknÄ™li siÄ™ dÅ‚oÅ„mi.ChÅ‚opak zerknÄ…Å‚ na swoje palce,jakby szukaÅ‚ na nich Å›ladów zawartej przed chwilÄ… umowy.- Matka chyba siÄ™ trochÄ™ w tobie podkochuje - wypaliÅ‚ nagle.- Dlaczego tak myÅ›lisz?- TrochÄ™ dziwnie siÄ™ zachowuje - powiedziaÅ‚, wzruszajÄ…c ramionami.Simon wypiÅ‚ ostatni Å‚yk koniaku i nie dolaÅ‚ sobie wiÄ™cej.Dość, rozgrzaÅ‚ siÄ™już wystarczajÄ…co.UniósÅ‚ kieliszek, pozwalajÄ…c, by promieÅ„ Å›wiatÅ‚a z latarnizaÅ‚amaÅ‚ siÄ™ w resztce alkoholu na samym dnie.- Dziwnie można siÄ™ zachowywać z różnych powodów.- Pewnie tak.Ale ona zachowuje siÄ™ tak szczególnie dziwnie.Simon zerknÄ…Å‚ na chÅ‚opca.- Tak siÄ™ na tym znasz? - spytaÅ‚.- Znam mamÄ™.ChwilÄ™ siedzieli w milczeniu.Jedyny dzwiÄ™k, jaki do nich docieraÅ‚, to trzepo-tanie nietoperzy, które pikowaÅ‚y, podążajÄ…c za czymÅ›, czego oni nie mogli doj-rzeć.Nagle z portu doszedÅ‚ ich dzwiÄ™k zapalanego silnika i nastrój prysÅ‚.- Pomożesz mi wstać? TrochÄ™ zesztywniaÅ‚em.Jutro bÄ™dzie lepiej.Johan wyciÄ…gnÄ…Å‚ rÄ™kÄ™ i pomógÅ‚ Simonowi wstać z krzesÅ‚a.Stali teraz naprze-ciwko siebie.Obserwowali siÄ™ chwilÄ™, po czym Simon poklepaÅ‚ chÅ‚opca po ra-mieniu, mówiÄ…c:98- Jeszcze raz dziÄ™kujÄ™ ci za pomoc.Do jutra.Johan przytaknÄ…Å‚, wziÄ…Å‚ taczkÄ™ i odszedÅ‚.Simon Å›ledziÅ‚ go wzrokiem.KiedychÅ‚opak zniknÄ…Å‚ w mroku pod klonami, prychnÄ…Å‚:- TrochÄ™ dziwnie siÄ™ zachowuje.- zamruczaÅ‚ pod nosem.W koÅ„cu dotarÅ‚ do domku, wszedÅ‚ i zamknÄ…Å‚ za sobÄ… drzwi.GośćNastÄ™pnego ranka Simon odbyÅ‚ kilka rozmów telefonicznych, usiÅ‚ujÄ…c wy-tropić MaritÄ™, ale bez powodzenia.Potem usiadÅ‚ w altance pod bzem z kartkÄ…papieru i ołówkiem w rÄ™ku; postanowiÅ‚ opracować alternatywny program zbli-żajÄ…cego siÄ™ wystÄ™pu w Domu Ludowym.Praca nie bardzo mu szÅ‚a.MyÅ›lami byÅ‚ daleko.ZastanawiaÅ‚ siÄ™, dlaczego wogóle nadal to wszystko robi, jaki to ma sens, i jak można żyć, skoro jest to życiebez przyszÅ‚oÅ›ci, czy w ogóle warto?Taki byÅ‚ jego nastrój, kiedy usÅ‚yszaÅ‚, jak Anna-Greta mówi: DziÄ™kujÄ™ zawczorajszy wystÄ™p , mijajÄ…c go w drodze na pomost.PoprosiÅ‚, żeby zatrzymaÅ‚asiÄ™ na chwilÄ™, wiÄ™c usiadÅ‚a na krzeÅ›le naprzeciwko niego.ZdawaÅ‚a siÄ™ zdener-wowana.Simon zaczÄ…Å‚ siÄ™ zastanawiać, czy byÅ‚a to oznaka tego trochÄ™ dziwne-go zachowania , ale oczywiÅ›cie nie zadaÅ‚ tego pytania na gÅ‚os.Rozmawiali chwilÄ™ o wszystkim i o niczym, nie poruszajÄ…c żadnych niebez-piecznych tematów.Anna-Greta wÅ‚aÅ›nie poprawiaÅ‚a siÄ™ na krzeÅ›le, kiedy nagleSimon zdaÅ‚ sobie sprawÄ™, że sÄ… obserwowani.Przy wejÅ›ciu do ogrodu staÅ‚a Ma-rita i przyglÄ…daÅ‚a siÄ™ im.Simon poczuÅ‚ siÄ™ zÅ‚apany na gorÄ…cym uczynku i jużmiaÅ‚ siÄ™ zerwać z krzesÅ‚a, ale w ostatniej chwili zÅ‚ość zwyciężyÅ‚a nad wyrzutamisumienia.SiedziaÅ‚ wiÄ™c nadal, patrzÄ…c na żonÄ™ z kamiennÄ… twarzÄ….Marita zamrugaÅ‚a.Jej powieki poruszaÅ‚y siÄ™ w szalonym tempie, jakby czuÅ‚aprzymus zamykania ich i otwierania, mimo że przychodziÅ‚o jej to z dużym wy-siÅ‚kiem.WÅ‚osy miaÅ‚a brudne, oczy podkrążone.StaÅ‚a i drapaÅ‚a siÄ™ po rÄ™ku.- ProszÄ™, proszÄ™, jakie goÅ‚Ä…beczki - mruknęła.Simon nadal jej siÄ™ przyglÄ…daÅ‚.KÄ…tem oka zauważyÅ‚, że Anna-Greta wstaje igestem rÄ™ki daÅ‚ jej do zrozumienia, żeby zostaÅ‚a na miejscu.Cichym gÅ‚osemzadaÅ‚ żonie pytanie, które od lat powtarzaÅ‚ niczym mantrÄ™.- Gdzie byÅ‚aÅ›?Marita wykonaÅ‚a nieokreÅ›lony gest gÅ‚owÄ…, który mógÅ‚ znaczyć cokolwiek: TrochÄ™ tu, trochÄ™ tam, może gdzieÅ› w kosmosie.Stanęła przed Simonem,spojrzaÅ‚a na niego i powiedziaÅ‚a:- PotrzebujÄ™ pieniÄ™dzy.99- Na co?OtworzyÅ‚a usta i zaraz je zamknęła, Simon usÅ‚yszaÅ‚ klÄ…skniÄ™cie, kiedy jej jÄ™-zyk odkleiÅ‚ siÄ™ od podniebienia.- Wyjeżdżam do Niemiec.- Nie możesz.Musimy pracować.Marita patrzyÅ‚a to na AnnÄ™-GretÄ™, to na Simona.Trudno jej byÅ‚o skupićwzrok.- JadÄ™ do Niemiec, Musisz dać mi pieniÄ…dze.- Nie mam pieniÄ™dzy, poza tym nie możesz jechać do Niemiec.Idz do domui siÄ™ przeÅ›pij.Marita zaczęła wolno krÄ™cić gÅ‚owÄ…
[ Pobierz całość w formacie PDF ]