[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.A poza tym.Gdzie Kres"?! Poderwał sięnagle zaniepokojony. Spokojnie, chłopie, spokojnie.Wyniosłem go do tego drugiego, mniejszego pokoiku.Wiesz, skoro mamy przez jakiś czas mieszkać razem.Jeremy nie słuchał go.Pchnięty nagłym impulsem skoczył w kierunku sypialni, potrącającpustą butelkę po dżinie, która z brzękiem spadła na podłogę, potoczyła się i znieruchomiałapod ścianą.Lekko drżącymi rękami dobył zapałki i podpaliłknot niemalże wypalonej świeczki.Dopiero wtedy westchnął z ulgą.Utrzymany w ciemnej tonacji, niepokojący obraz stał w kącie pokoju otulony drgającymicieniami.Rozstawione dookoła niego dzbaneczki i miski z pędzlami przypominały ofiaręzłożoną przez bojazliwy lud wielkiemu malowidłu uosabiającemu najgrozniejsze mocenatury.Choć na pierwszy rzut oka wydawał się nokturnem, nie przedstawiał żadnych scen anipostaci był plątaniną ciemnych wizji i zamazanych znaków, wyrazem mrocznegostrumienia świadomości niepojętego nawet dla znawców symboliki.Gdy oglądało się go zdaleka, przypominał zachmurzone niebo podczas apokaliptycznej burzy, dopiero z bliskazdradzał swe sekrety, wciągał, przymuszał do myślenia.%7ładen z wplecionych weń symbolinie był jasno zdefiniowany, żaden nie był nakreślony ostrą kreską, żaden nie nasuwałwyjaśnień wręcz przeciwnie, im dłużej się w ów obraz wpatrywać, tym bardziej onieśmielałi niepokoił.Baldwin odetchnął cicho.Nadal trzymając w ręku świeczkę, podszedł do obrazu i przezmoment przyglądał się refleksom pełzającym wzdłuż zamazanych ciemnobrunatnychkształtów.Uniósł dłoń, jakby chciał przesunąć palcami wzdłuż jednego z nich,przypominającego wygięty smoczy grzbiet, lecz naraz ją cofnął.Ledwie dostrzegalniepokręcił głową, a na jego twarzy pojawił się lekki, nieco krzywy uśmiech. Nie mogę uwierzyć, że nie wypiłeś ani łyka alkoholu, malując to coś powiedział cichoMarcel, który w międzyczasie stanął w progu.Z fascynacją przyglądał się obrazowiprzyjaciela. Piję, tylko kiedy piszę mruknął Jeremy. Tak, wiem, że to nie ma sensu.Przez całą tępodróż marzyłem tylko o tym, by usiąść na stołku, chwycić za paletę i zabrać się dowykańczania. To on nie jest gotowy? spytał zdziwiony Divinee. Pracujesz nad nim od paru lat. Nie, nie jest gotowy wzruszył ramionami dziennikarz. I nie wiem, kiedy będzie.Boniby skąd mogę wiedzieć, jak wygląda kres? Patrząc na to płótno, trudno się oprzeć wrażeniu, że wiesz, i to doskonale oznajmiłMarcel i skrzyżował ręce na piersi. Aha, byłbym zapomniał.Ktoś kupił wczoraj twoją Przeszytą walkirię". A to ci dopiero! Jeremy otworzył szeroko oczy.Każdy z namalowanych przez niego obrazów był głęboko przesiąknięty mroczną pogańskąsymboliką i zgodnie z jej nastrojem opowiadał o zagładzie, śmierci i zniszczeniu.Jeremynigdy nie stworzył oficjalnej filozofii dla swych dzieł, nigdy też nie przydawał im żadnychetykietek, a po prostu malował to, co podpowiadało mu serce.Chcąc nie chcąc, wpasował sięwięc w nurt neopaganizmu, a jego nazwisko zaczęło się wkrótce pojawiać obok Vitgensona,McNutta oraz Cromweya, uważanych za liderów kierunku.W przeciwieństwie do nichBaldwin nigdy nie był zainteresowany powielaniem motywów Ragnaroku, Helu czy wyprawypo złoto Fafnira, które najczęściej znajdowały nabywców wśród mniej wyrobionychartystycznie, lecz zafascynowanych mistyką normańską kolekcjonerów.Odcinał się odwszelkich inspiracji czy konwencji, a tworzone przezeń wizje, które aczkolwiek miały silnyzwiązek z symboliką Północy, cechowała spontaniczność i brak okiełznania.Jako malarz było wiele bardziej ekspresywny niż jako pisarz, przez co jego obrazy uznawano za nazbytwyrafinowane i skomplikowane.Rzadko też ktoś je kupował Baldwin oddawał je wzasadzie tylko do galerii Marcela, gdzie stały czasem całymi miesiącami.Nie zależało muzresztą specjalnie na ich sprzedawaniu, gdyż tantiemy z książek oraz wynagrodzenie zaartykuły starczały mu na życie.Malarstwo dawało Jeremy'emu jedynie sposób na wyciszeniesię oraz sposobność przelania ciemnej strony własnej osobowości na płótno.Po powrocie zJemenu zaś malowanie stało się dlań niemalże rodzajem terapii, jedynym sposobem napoukładanie strzaskanej psychiki. Przeszyta walkiria".Mało wprawny amator sztuki zaszeregowałby ten obraz jako kolejnemało oryginalne wyobrażenie Ragnaroku oto rudowłosa, barczysta niewiasta wrenesansowym półpancerzyku, próbująca powstać z zakrwawionego błota, w czymprzeszkadza włócznia wbita w jej plecy.Tylko uważny obserwator dostrzegłby nieprzyjemnyuśmiech na jej brudnej twarzy, przywodzący na myśl seksualne uniesienie zboczeńca.Nigdynie przypuszczał, by ktoś mógł kupić taki obraz. Spędziłeś pewnie całe godziny, opowiadając nieszczęsnemu nabywcy o rzekomychwalorach artystycznych i ponadczasowej symbolice tego płótna. Uśmiechnął się krzywo. Wręcz przeciwnie odparł Divinee. Człowiek przyszedł, popatrzył przez chwilę ikupił.Nazwiska oczywiście nie podał.Nie należało się temu dziwić.Pomimo że moda na kulturę normańską szerzyła się wśródwyższych sfer społeczeństwa od zakończenia Wielkiej Wojny, wielu wysoko postawionychobywateli nadal wolało ukrywać tego typu fascynacje. No proszę wyszeptał Jeremy. To ci niespodzianka.Dzięki, Marcel.W związku z tymchyba pozwolę ci zostać przez kilka dni, o ile zgodzisz się wziąć na siebie kilka obowiązków.Zwieczka zaczęła syczeć i skwierczeć, aż w końcu zgasła. Kres" pochłonęły ciemności. Masz ci los mruknął Divinee i wyciągnął pudełko z zapałkami.Po chwili drżącypłomyk oświetlił framugę oraz stertę listów na progu
[ Pobierz całość w formacie PDF ]