[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Modlitwy nie pomogły.Mimo żekaretka w końcu przyjechała, paramedycy mogli już tylko ogłosić zgon pastora.Tak jak jego ojciec Mack umierał przez dziesięć godzin.To był niesamowity, cichy, skromnyczłowiek, który głęboko wierzył w swoją religię.Poskramiacze uważają, że jeśli ugryzie cię wąż, a modlitwa cię nie uzdrowi, to najwyrazniejnadszedł twój czas, wezwał cię Pan.Na koniec tej amerykańskiej religijnej wędrówki zostawiłem sobie mormonów.Teraz jest o nichgłośno za sprawą Mitta Romneya, republikańskiego kandydata w wyborach prezydenckich 2012.Romney jest pierwszym mormonem, który ma szanse zasiąść w Białym Domu.Pierwszy raz spotkałem się z mormonami w połowie lat dziewięćdziesiątych ubiegłego wieku.Jakodość młody dziennikarz radia RMF FM zostałem wtedy wysłany przez ambasadę amerykańskąw Warszawie na stypendium do Stanów Zjednoczonych.Przez kilka tygodni miałem zajmować sięmniejszościami etnicznymi i religijnymi.I tak oto dotarłem do Salt Lake City w stanie Utah.Miastojest stolicą mormonów, tam jest najważniejsza świątynia, tam mieszka i pracuje Prorok będącyprezydentem kościoła, któremu pomaga Dwunastu Apostołów&Podczas pierwszej wizyty w Salt Lake City zostawiłem swój krakowski adres i zaznaczyłemw księdze gości, że chętnie przeczytałbym Księgę Mormona po polsku.Szczerze powiem, że nieprzywiązałem do tego wagi, nawet zapomniałem, że wpisałem się do księgi.Kilka miesięcy pózniej wmoim domu pojawili się dwaj młodzieńcy w ciemnych spodniach, białych koszulach z krawatami i zprzypiętymi tabliczkami głoszącymi, że są braćmi Kościoła Jezusa Chrystusa Zwiętych w DniachOstatnich.Właśnie tak wyglądają mormońscy misjonarze, w Polsce widać ich coraz częściej.Przyszli,porozmawialiśmy przez kilka godzin.Zostawili Księgę, ale oprócz niej pozostał też po nich rosnącyu mnie przez lata szacunek do mormonów.Misjonarzem powinien zostać każdy mężczyzna, ale żeby wyjechać na misję, musi sam odłożyćsobie na nią pieniądze.Mitt Romney w latach sześćdziesiątych był misjonarzem we Francji.Mormoni nie piją alkoholu, nie palą tytoniu, ba, nawet nie piją kawy, herbaty ani napojówgazowanych z kofeiną! Pornografia jest absolutnie zakazana, a współżycie seksualne dozwolone jesttylko między mężem i żoną.Mormoni przeszli przez prześladowania, ucieczkę na Zachód,wyśmiewanie i kontrowersyjne wielożeństwo.Kościół powstał na początku dziewiętnastego wieku.Joseph Smith, założyciel Kościoła, w wiekuczternastu lat miał widzenie.Jak wierzą mormoni, Smithowi ukazał się Bóg i Chrystus, chłopiecdostał polecenie odtworzenia prawdziwego Kościoła , bo współczesne Kościoły chrześcijańskie zbytdaleko odeszły od tego pierwotnego.Jednym z założeń było wielożeństwo, przez które mormoni byli prześladowani, i choć oficjalnieKościół wyrzekł się wielożeństwa, to uważa się, iż dziś przynajmniej kilkadziesiąt tysięcy mormonówma więcej niż jedną żonę.Telewizja TLC emituje w Stanach serial Siostry żony o rodzinie, w której jeden mężczyzna,wyznawca odłamu Kościoła mormońskiego, ma cztery żony, z którymi ma łącznie siedemnaściorodzieci.Rodzina mieszka w Las Vegas, a od strony formalnej problemu nie ma, bo ojciec rodziny aktślubu podpisał tylko z jedną ze swoich żon, z pozostałymi łączy go małżeństwo duchowe.Bardzo ciekawa jest struktura tego głównego, oficjalnego Kościoła.Każda społeczność wybiera zeswoich członków biskupa, Mitt Romney też był biskupem, który dba o wiernych, udziela poradduchowych i stara się, by wszyscy żyli we względnym dostatku.Biskup troszczy się też o to, bydobrze działał system pomocy społecznej.Mormoni przekazują dziesięć procent swoich dochodów naKościół.Tak.Każdy członek kościoła co miesiąc przekazuje dziesięć procent pensji wspólnocie!Co więcej, za zaszczyt uważana jest praca w fabrykach, sklepach i magazynach działających narzecz mormońskiej pomocy społecznej.Lokalne grupy wysyłają po kilku członków do pracy, pózniej,jeśli w takiej grupie jest ktoś, kto nie ma pieniędzy na jedzenie czy ubranie dostaje to za darmo odKościoła.Trzeba przyznać, że mormoni są świetnie zorganizowani.Po raz drugi odwiedziłem Salt Lake Cityjesienią 2011 roku.Wizytę przygotowywałem z działem prasowym Kościoła przez kilka tygodni.Wszystko było dopięte na ostatni guzik, znalezli się misjonarze, którzy nauczali w Polsce i świetniemówili po polsku, mieliśmy spotkanie z jednym z przywódców Kościoła, obejrzeliśmy mormońskiemuzeum.Nawet poznaliśmy podziemne korytarze łączące budynki administracyjne ze świątynią i saląkoncertową, w której śpiewa mormoński chór.Co ciekawe, do świątyni może wejść tylko mormon i totylko taki, który dobrze się prowadzi i nie grzeszy.Okolica Salt Lake City mimo ogólnoamerykańskiego kryzysu świetnie się rozwija i próżno tamszukać śladów załamania amerykańskiej gospodarki.To wszystko robi spore wrażenie.Do tego pamiętam zdanie, które wypowiedział mój kolegapracujący w Białym Domu za kadencji prezydenta Georga Busha.Powiedział on, że jeśli tylko mógł,wybierał praktykantów ze stanu Utah, bo prawie zawsze byli to mormoni.Wiadomo było, że takimłodzieniec nie wda się w żaden romans, nie przyjdzie do pracy na kacu i będzie robił wszystko, byjak najlepiej wykonać swoją pracę.Znakomita reklama, tylko ciekawe, czy to wystarczy, by Amerykanie po raz pierwszy w historiiwybrali na swojego prezydenta mormona.Papierowe domyJest taka bajka o trzech świnkach.Bajka ma generalnie nauczyć maluchy, że co nagle, to po diable,a ciężką pracą ludzie się bogacą.Niezorientowanym przypomnę, że w bajce poznajemy rodzeństwotrzech świniaczków, towarzystwo opuszcza dom rodzinny i każdy różowy bohater zaczyna życie naswoim.I tu pojawiają się problemy.Pierwsza świnka buduje dom ze słomy, zły wilk rozwala go jednym dmuchnięciem.Druga budujedom z patyków, znowu pojawia się ten zły i podobnie jak za pierwszym razem rozwala domdmuchnięciem.Tylko trzecia świnka, która ciężko pracowała, wybudowała w pocie czoła dom z cegły,który dał schronienie leniwym i nierozgarniętym braciszkom, a wilk połamał sobie na cegłach swojezłe zęby.Proste, prawda? Teraz wilka zamieniamy na huragany i tornada oraz przenosimy się do StanówZjednoczonych.NOAA, rządowa agencja zajmująca się badaniem oceanów i meteorologią, podajeprzerażające oficjalne dane za rok 2011.To był czwarty rok w historii pod względem liczbyi niszczycielskiej siły tornad
[ Pobierz całość w formacie PDF ]