[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Przezmoment usłyszał w głowie muzykę i poczuł ból pośrodku czoła, jak gdyby za szybko wypiłzbyt dużą porcję zimnej wody. I co teraz? Zaczekamy  powiedziała Bobbi i powtórzyła:  To nie potrwa długo. Znów posłała mu badawcze spojrzenie, lecz tym razem Gardener chyba odgadł jegoznaczenie.Chce, żebym coś zobaczył.I nadarza się okazja, żeby mi to pokazać.Usiadł w pobliżu wykopu i w kieszeni koszuli znalazł bardzo starą paczkę, w której zostałydwa papierosy.Jeden był złamany, drugi wygięty, ale cały.Gardener zapalił i zaciągnął się wzamyśleniu, nie martwiąc się zbytnio z powodu zwłoki.Dzięki temu mógł jeszcze razprzeanalizować swoje plany.Oczywiście, gdyby przekroczywszy okrągły właz, od razu padłtrupem, jego plany zostałyby pokrzyżowane. O, jest!  powiedziała Bobbi, wstając.Gard też się podniósł.Rozejrzał się, ale na razie nic nie dostrzegł. Tam, Gard.Na ścieżce. Bobbi mówiła z dumą dziecka chwalącego się swojąpierwszą drewnianą wyścigówką.Wreszcie Gardener zobaczył i wybuchnął śmiechem.Naprawdę nie chciał się roześmiać,nie potrafił się jednak powstrzymać.Cały czas sądził, że zaczął się przyzwyczajać do nowegowspaniałego świata kleconych naprędce wytworów supernauki w Haven, ale zdarzało się, żena widok kolejnego wynalazku znów staczał się w głąb króliczej nory.Jak teraz.Bobbi uśmiechała się, ale nieznacznie, jak gdyby nie przejmowała się śmiechemGardenera. Fakt, że wygląda trochę dziwnie, ale zrobi, co trzeba.Możesz mi wierzyć.To był electrolux, który Gard widział w szopie.Nie jechał po ziemi, ale unosił się tuż nadnią, obracając w powietrzu białymi kółeczkami.Z boku przesuwał się jego cieńprzypominający jamnika na smyczy.Z tyłu, gdzie w normalnym świecie powinno siędołączać rurę, wystawały dwa druciki w kształcie litery V.Antena, pomyślał Gardener.Odkurzacz wylądował, jeśli lądowaniem można nazwać opuszczenie się na ziemię zwysokości trzech cali, i potoczył się po ubitej ziemi w stronę wiaty, pozostawiając za sobąwąskie ślady.Zatrzymał się pod dwoma przyciskami sterującymi liną podnośnika. Patrz  powiedziała Bobbi tym samym tonem dziecięcej dumy.Rozległo się ciche pstryknięcie.Buczenie.Z boku odkurzacza wysunął się cienki czarnysznur jak z wiklinowego kosza hinduskiego fakira.Tylko że to nie był sznur, jak zauważyłGardener; to był kabel koncentryczny.Unosił się w powietrze& unosił& unosił& dotknął bocznej ścianki płytki z włącznikiem iprześliznął się naprzód.Gardener poczuł dreszcz odrazy.Jak gdyby patrzył na coś w rodzajunietoperza  ślepe stworzenie, które kieruje się jakimś radarem.Zlepe stworzenie, którepotrafi& szukać.Końcówka kabla odnalazła przyciski  czarny włącznik i czerwony wyłącznik silnikawciągającego i wyciągającego linę.Końcówka kabla dotknęła czarnego guzika i naglezesztywniała.Czarny guzik gładko wszedł w płytkę.Odezwał się silnik za wiatą i pętlazaczęła się opuszczać w głąb wykopu.Kabel zmiękł.Przesunął się do czerwonego wyłącznika, zesztywniał i wdusił go.Kiedywyłączył się silnik  Gardener zobaczył, że pętla na linie obija się o ścianę wykopu nagłębokości mniej więcej dwunastu stóp  kabel znów wspiął się do czarnego przycisku.Silnik znów zawarczał i wciągnął linę z powrotem.Kiedy pętla wynurzyła się z wykopu,silnik wyłączył się automatycznie.Bobbi odwróciła się do Gardenera.Uśmiechała się, ale wzrok miała czujny. Proszę  powiedziała. Działa jak trzeba. Niewiarygodne  rzekł Gardener.Gdy kabel przełączał guziki, Gard spoglądał to naBobbi, to na odkurzacz.Bobbi nie poruszała radiem, tak jak to robił Freeman Moss swoimwalkie talkie, lecz Gard widział wyraz skupienia na jej twarzy i dostrzegł, że nieznaczniespuściła oczy, zanim kabel koncentryczny ześliznął się z czarnego przycisku na czerwony. Wygląda jak mechaniczny jamnik prosto z zabójczych obrazów science fiction Kelly egoFreasa.Tak wygląda, ale to nie robot, w każdym razie niezupełnie.Nie ma mózgu.To Bobbijest jego mózgiem& i chce, żebym o tym wiedział.W szopie pod ścianą stało mnóstwo podobnie przerobionych urządzeń.Jego myśl wracałauparcie do pralki z łukowatą anteną.Szopa.Nasuwało się sporo ciekawych pytań.Gard otworzył usta, żeby je zadać& inatychmiast zamknął, starając się równocześnie jak najszczelniej osłonić swoje myśli.Czułsię jak ktoś, kto zagapiwszy się na piękny zachód słońca, omal nie wpadł w głęboką otchłań.W domu nie ma nikogo  tak mi się przynajmniej wydaje a na drzwiach szopy wisi kłódka.Jakim więc cudem Fido Odkurzacz wydostał się stamtąd?Naprawdę miał to pytanie na końcu języka, kiedy zorientował się, że Bobbi niewspomniała, skąd wziął się odkurzacz.Gard poczuł nagle kwaśną woń własnego potu.Spojrzał na Bobbi i zauważył, że przygląda mu się z tym irytującym uśmieszkiem, któryoznaczał, że wie, iż Gardener rozmyśla& ale nie wie o czym. Skąd właściwie wziął się ten odkurzacz?  spytał Gardener. Och& był gdzieś niedaleko. Bobbi wykonała nieokreślony ruch ręką. Ważne, żedziała.Koniec niespodziewanego przestoju.To co, zjeżdżamy? Zjeżdżamy.Mam tylko nadzieję, że odkurzaczowi nie wyczerpią się baterie, kiedybędziemy na dole. Ja jestem jego baterią  odrzekła. Dopóki mnie nic się nie stanie, wyjedziesz zpowrotem, Gard.W porządku?To twoja polisa ubezpieczeniowa.Tak, chyba rozumiem. W porządku  powiedział.Podeszli do wykopu.Bobbi zjechała pierwsza, podczas gdy kabel odkurzacza obsługiwałprzyciski.Gdy pętla wróciła na górę, Gardener wsunął w nią stopę i złapał się liny, któraponownie ruszyła w dół.Spojrzał ostatni raz na poobijany odkurzacz, zastanawiając się znowu: Jak się, do cholery,stamtąd wydostał?Po chwili znalazł się w półmroku i owionął go mineralny zapach wilgotnych skał.Z lewejwznosiła się coraz wyżej i wyżej gładka powierzchnia statku, niczym ściana pozbawionegookien drapacza chmur.4Gard wysunął stopę z pętli.Stali z Bobbi ramię w ramię przed kolistym rowkiem włazu,który miał kształt dużego iluminatora.Gardener nie potrafił oderwać oczu od wyrytego w nimsymbolu.Przypomniało mu się coś z wczesnego dzieciństwa.Na przedmieściach Portlandu,gdzie się wychowywał, wybuchła kiedyś epidemia dyfterytu.Zmarło dwoje dzieci imiejscowy urząd zdrowia zarządził kwarantannę.Pamiętał, jak szedł do biblioteki,bezpiecznie trzymając się dłoni matki, i mijał domy, na których drzwiach przypięto kartki ztakim samym słowem wypisanym grubymi czarnymi literami.Spytał matkę, co to znaczy, ipowiedziała mu, że to oznacza chorobę w domu.Wytłumaczyła mu, że to dobre słowo, boostrzega ludzi przed wchodzeniem.Gdyby weszli, mówiła, mogliby też zachorować, a potemzarazić innych. Jesteś gotowy?  spytała Bobbi, wyrywając go z zamyślenia. Co to znaczy?  Wskazał symbol na włazie. Burma Shave  odparła Bobbi bez uśmiechu. No, jesteś gotowy? Nie& ale chyba już nie będę bliższy tego stanu [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • katek.htw.pl






  • Formularz

    POst

    Post*

    **Add some explanations if needed