[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Nie! - krzyknęła Millicent, a Nick i Tyler natychmiast ją podtrzymali.Sheri podeszłado krawędzi grobu, spojrzała w dół, a potem posunęła się w stronę krzeseł i opadła ciężko,przyciskając do ust chusteczkę.Nick usiadł obok po lewej stronie i wziął w dłonie jej rękę.Millicent zajęła miejsce na prawo od Sheri; Lily, Tyler i Rosa usiedli na krzesłachobok Millicent.W tym czasie nadchodzili pozostali uczestnicy pogrzebu, wolno szli po trawiew garniturach, pięknych sukniach i płaszczach, podtrzymując się nawzajem, ilekroć natrafialina nierówności gruntu.Szli w blasku słońca, aż wreszcie zatrzymali się blisko grobu wskąpym, zielonym, zmieniającym się cieniu, który ciągle, w miarę opadania liści, stawał sięcoraz słabszy.Pastor - ten sam, który był w kościele - czekał, aż wszyscy dotrą na miejsce.Trzymał w ręku modlitewnik, a jego ciałem wstrząsały lekkie dreszcze.Cisza, którapanowała, zdawała się rozciągać na cały świat.Lily dostrzegła na niebie kątem oka śladydwóch odrzutowców, wysoko i daleko, ale do jej uszu nie doleciał żaden dzwięk.Nie czućbyło najlżejszego podmuchu wiatru.Nie odzywał się żaden ptak.Lily słyszała tylko szelesty iocieranie się materiału o materiał oraz przytłumione stąpanie, kiedy przybywali kolejniżałobnicy i zajmowali miejsca wokół niewielkiej ściśniętej garstki ludzi stojących jużpośrodku.Lily wciągnęła w płuca zapach świeżej ziemi i spadających liści.- Moi bracia - rozpoczął pastor.To były modlitwy z mszy za zmarłych, końcowe modlitwy.Niewiele z nich docierałodo Lily.Kilka kropli wody padło na zebranych; następnie pastor pokropił trumnę i powiedziałcoś jeszcze.Dziecko kopało ją bez przerwy i ruszało się energicznie, a ona nie mogła pozbyćsię uczucia, że jest jakiś związek pomiędzy tym a ceremonią, w której uczestniczyła.Oczamiwyobrazni ujrzała milczącą postać Buddy ego, spoczywającą i w trumnie.Za wszelką cenęchciała odpędzić takie myśli, spróbowała więc skoncentrować się na słowach kapłana,trzymając ręce w miejscu, gdzie czuła uderzenia malutkich piąstek.Kiedy ostatnie wersety zostały już odczytane, Millicent i Sheri wstały i stanęły oboksiebie po jednej stronie grobu, a ludzie zaczęli się tłoczyć, aby zamienić z nimi kilka słów.- Powinniśmy być tam z nimi, chodz - mruknął Tyler.Rosa poszła w ich ślady.Nick także stanął obok, z oczami wbitymi w ziemię - obraz całkowicie załamanego człowieka.Kiedy patrzyło się teraz na niego, trudno było sobiewyobrazić, że jeszcze kiedyś zażartuje albo będzie uszczypliwy.Wszystko to uszło z niego iteraz dostrzegało się w jego oczach rozpaczliwą próbę stawienia czoła sposobowi, w jakipostrzegali go inni, jakby musiał odkupić każdą śmieszną rzecz, jaką kiedykolwiekpowiedział, każdy żart, każde przedstawienie siebie jako równego gościa o ciętym dowcipie ipełnego ironii.Stali rzędem w chłodnym, cętkowanym cieniu, podczas gdy przyjaciele Buddy egoGalatierre a podchodzili do nich po kolei, żeby wyrazić swój żal i wyrazy współczucia - kilkapustych frazesów, które dziesięć tysięcy lat trwania gatunku ludzkiego i cywilizacjiwytworzyło specjalnie na taką okazję.4Następne dni w domu Galatierre ów wypełniły zadania związane z porządkowaniemalbo rozdawaniem osobistych rzeczy Buddy ego: ubrań, listów i dokumentów, zapisków - iMillicent, zajmująca się stroną praktyczną przedsięwzięcia, zapytała niezręcznie w jakimśmomencie, czy Lily uważa, że Tyler chciałby dostać kolekcję broni myśliwskiej Buddy ego.Lily ledwie udało się wydobyć głos, kiedy odpowiadała, że naprawdę nie ma pojęcia,ale potem, gdy zobaczyła cierpienie na twarzy tej drugiej kobiety, szybko dodała, że gozapyta.W sobotę po pogrzebie, na skutek jakiegoś makabrycznego zbiegu okoliczności częstotowarzyszącego utracie bliskiej osoby, przywieziono głowę jelenia upolowanego podczasprzedostatniej wyprawy, przybitą do tablicy i gotową do powieszenia na ścianie.W pierwszejchwili, kiedy otwierali olbrzymią paczkę i usuwali zabezpieczający styropian, nie mielipojęcia, co to właściwie jest.Kiedy ukazał się czubek nosa zwierzęcia, Nick wydał krótkirozpaczliwy okrzyk i wybiegł z domu w kierunku drogi, a za nim popędziła Sheri.Lily i Tylerzabrali na wpół rozpakowaną przesyłkę do swojego pokoju.Tyler opadł ciężko na łóżko irozpłakał się.Lily położyła mu rękę na ramieniu.Podniósł na nią oczy i wtedy dostrzegła w nichogromną potrzebę tego, co mogła mu dać - rozpaczliwą potrzebę pocieszania.Usiadła więcobok i oplotła go ramionami, kołysząc się wolno, jakby trzymała w objęciach dziecko.Płakaliobydwoje, a wokół nich panowała cisza, świadcząca o tym, że Buddy Galatierre odszedł nazawsze [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • katek.htw.pl






  • Formularz

    POst

    Post*

    **Add some explanations if needed