[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.A tymczasem niktnawet nie zauwa\ył, \eśmy się wreszcie zjawili.Oczy wszystkichzwrócone były na obcego, który stał przed Jakubem.Mę\czyznaprzemawiał akcentem z południa, charakterystycznie połykając koń-cówki wyrazów;  mój ojciec , tak brzmiały pierwsze z jego słów,jakie mi wpadły do ucha.Kiedy podkradłam się bli\ej, by zerknąć natwarz przybysza, zorientowałam się, \e patrzę na kogoś, kto po pro-stu musi być naszym krewniakiem.Był to, jak się okazało Elifaz, najstarszy syn Ezawa, a więc mójkuzyn, tak strasznie podobny do Judy, \e a\ musiałam przycisnąćdłoń do ust, by nie wykrzyczeć tego spostrze\enia na głos.Miałwłosy o miedzianym połysku i był równie przystojny jak Juda, choćwy\szy od niego - w rzeczy samej dorównywał wzrostem Rubeno-wi.Kiedy mówił, wykonywał takie same gesty jak Ruben, tak samojak on przekrzywiając głowę i ujmując się lewą ręką pod bok, czemutowarzyszyło zaciskanie i otwieranie prawej dłoni; miał dla nas wie-ści, których obawialiśmy się od tak dawna.- Mój ojciec przybędzie tu jeszcze przed zmierzchem - rzekł Eli-faz.- Będą mu towarzyszyć moi bracia, a tak\e słudzy i niewolnicy,171 razem czterdziestu, jeśli liczyć kobiety.Jest wśród nich tak\e mojamatka - dodał, kiwając głową w stronę moich matek, które wbrewwoli uśmiechnęły się grzecznie.Kiedy Elifaz mówił to wszystko, twarz mojego ojca była niczymjakaś maska - kamienna i obojętna.A jednak w głębi serca Jakubprzeklinał swój los i łkał.Oto legły w gruzach jego plany podziele-nia nas na dwie grupy, dzięki czemu Ezaw nie mógłby nas zniszczyćjednym atakiem.Na marne poszły te wszystkie wieczory, podczasktórych wskazywał mym braciom te sztuki z naszych stad, któremiały być przeznaczone na ofiarowanie pokoju, i te, które nale\ałotak ukryć, by Ezaw nam ich nie odebrał.Moje matki nawet nie za-częły dzielić i szykować dóbr, które ojciec chciał sprezentowaćswemu starszemu bratu w nadziei, \e jakoś obłaskawi jego straszli-wy gniew.Zrozumiał, \e wpadł w potrzask, i wyrzucał sobie w duchu to, \eza długo zaprzątały mu myśli demony i anioły, tym samym zaciem-niając cel wyprawy, bo teraz nasze namioty znajdowały się na pozy-cji nie do obronienia, a rzeka za naszymi plecami zagradzała drogęucieczki.Jakub nie wygadał się z tym wszystkim przed swym bratankiem.Powitał Elifaza z równą uprzejmością i podziękował mu za wieści.Zaprowadził go do swego namiotu, zaproponował spoczynek, kazałprzynieść jadła i napitku.Przygotowaniem posiłku zajęła się Lea,Rachela zaś przyniosła jęczmiennego piwa, obie kobiety jednakwcale się nie spieszyły ze swymi zadaniami, dając w ten sposóbJakubowi czas do namysłu.Kiedy Elifaz odpoczywał, Jakub odszukał moją matkę i powie-dział jej, \e ma kazać kobietom odziać się w ich najprzedniejsze172 szaty i przygotować dary.Kazał te\ Rubenowi, by skrzyknął swoichbraci, równie\ w ich najlepszym odzieniu, ale mieli tak\e przypasaćsztylety, dzięki czemu Ezaw nie mógłby ich wszystkich zarzezać,nie ponosząc kosztów własnych.Wszystko to zostało załatwionebardzo sprawnie, tak więc kiedy Elifaz wstał, by spo\yć swój posi-łek, byliśmy ju\ uszeregowani i gotowi do ruszenia w drogę.- To nie jest konieczne, stryju - rzekł Elifaz. Mój ojciec przy-będzie do was.Czemu nie powitać go tutaj, w wygodzie?Ale Jakub nie zgodził się z nim.- Muszę powitać mego brata w sposób nale\ny człowiekowi z je-go pozycją.Wyjdziemy mu naprzeciw.Pozostawiwszy jedynie sługów i ich \ony, Jakub wyprowadziłnas na drogę.Elifaz kroczył u jego boku, a tu\ za nimi szły zwierzę-ta pomyślane jako gościniec - tuzin dorodnych kóz i osiemnaściezdrowych owiec - poganiane przez moich braci.Zauwa\yłam, \e Lea ogląda się przez ramię i \e smutek i strachzaćmiewają jej twarz niczym chmury słońce, ale prędko ukryła swezafrasowanie i przeobraziła oblicze w obraz spokoju.Uszliśmy zaledwie kawałek drogi - nasze szaty nawet nie zdą\yłysię okryć kurzem - kiedy mój ojciec wsparł swoją laskę o ziemię.Naszym oczom prezentował się widok na kotlinę o łagodnych zbo-czach; na jej przeciwległym krańcu stał Ezaw.Jakub wyszedł sa-motnie na spotkanie z bratem i Ezaw uczynił podobnie; świty zło\o-ne z ich dorosłych synów postępowały za nimi w niewielkiej odle-głości.Zdjęta panicznym strachem obserwowałam ze szczytu wznie-sienia, jak obaj mę\czyzni stają twarzą w twarz, po czym mój ojciec173 przypada do ziemi przed swoim bratem.Przez jedną okropną chwilębałam się, \e przeszyła go niewidzialna strzała albo włócznia, bo takprędko to zrobił.Ale zaraz potem podzwignął się na klęczki i jął bićukłony, siedem razy uderzając czołem o pylistą ziemię.Moja matkaodwróciła wzrok ze wstydem, bo Jakub upodobnił się do niewolnika,który wita swego pana.Mój stryj sam musiał być skonsternowany zachowaniem brata, bopochylił się i ujął Jakuba pod ramię, kręcąc przy tym głową.Stałamzbyt daleko, by usłyszeć jakieś słowa, ale wszyscy widzieliśmydwóch mę\czyzn, którzy rozmawiali ze sobą, najpierw kucając naziemi, potem ju\ wyprostowani.I naraz zdarzyło się coś nie do pomyślenia.Ezaw obłapił megoojca.Moi bracia natychmiast przyło\yli dłonie do sztyletów, któremieli ukryte pod pasami.Okazało się jednak, \e Ezaw zrobił, cozrobił, nie po to, by uczynić swemu bratu coś złego, tylko \eby goucałować.Długo trzymał ojca w objęciach, a\ wreszcie oderwali sięod siebie, przy czym Ezaw klepnął ojca w ramię, gestem, jakiegou\ywają mali chłopcy w zabawie.A potem jeszcze przejechał dłoniąpo jego włosach i wtedy obaj zanieśli się takim samym serdecznymśmiechem, który dowiódł, \e obaj dzielili łono jednej matki, mimo\e jeden był śniady, a drugi jasny, mimo \e jeden był szczupły, adrugi tęgawy.Mój ojciec powiedział coś do brata i Ezaw ponownie przycisnąłgo do piersi, ale tym razem, kiedy się rozłączyli, nie było ju\ śmie-chu.Ruben zdradził pózniej, \e obaj mieli policzki mokre od łez,kiedy odwrócili się i zaczęli iść w naszą stronę, obejmując się ra-mionami [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • katek.htw.pl






  • Formularz

    POst

    Post*

    **Add some explanations if needed