[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Plastikowa butelka niebezpiecznie się zachwiała, po czym, ku mojemu przera\eniu,przewróciła się, a brązowy gazowany płyn zalał mój test cią\owy.- Cholera! - Zerwałam się, złapałam ręcznik i zaczęłam osuszać test.Spojrzałam naniego.Był przemoczony, wacik na końcu nasiąknął jak gąbka, a okienka przybrały mętny, brązowy kolor.Zmru\yłam oczy, próbując zobaczyć jakieś kreski.A najchętniej tylko jedną.Nic.- Cholera jasna!Opadłam z powrotem na podłogę.Super.I co teraz?Wpatrywałam się w zniszczony test cią\owy.Miałam dwie mo\liwości.Mogłampojechać do apteki, kupić nowy test i powtórzyć całą procedurę albo wrócić do taktykizaprzeczania i wmawiać sobie, \e mój spózniający się okres to wina stresu (stres potrafisprawić, \e hormony głupieją, a ja \yłam ostatnio w naprawdę du\ym napięciu).W tymdrugim przypadku mogłabym na powrót zająć się odhaczaniem kolejnych blondynek z mojejlisty podejrzanych, aby uratować tyłek mojego chłopaka przed więzieniem.Jeśli do tej pory nie mogłam zdecydować, co przera\a mnie bardziej - mordercy czytesty cią\owe - po wyobra\eniu sobie siebie jadącej minivanem ju\ znałam odpowiedz.Wyrzuciłam zalany colą test do kosza, wciągnęłam obcisłe d\insy i ukochaneczerwone klapki, kolejny raz przeanalizowałam w myślach swoją listę podejrzanych.Zostałami ju\ tylko Carol Carter.Jedyne, czego dowiedziałam się o niej z materiałów w bibliotece, toto, \e była aspirującą aktorką.Jeśli była choć trochę podobna do Dany, to pewnie spędzałaniedziele na siłowni, rzezbiąc swoje ciało i przygotowując się na kolejny tydzień przesłuchań.Owszem, strzelałam w ciemno, ale i tak wskoczyłam do d\ipa i ruszyłam do Sunset Gym.Dwadzieścia minut pózniej okazałam swoją kartę członkowską sterydowcowi zrecepcji, starając się nie wdychać zbyt głęboko stęchłego zapachu potu, i omiotłam wzrokiemnabitą salę, w poszukiwaniu blond kucyka Dany.Siłownia pełna była producentówfilmowych, którzy próbowali wypocić to, co przybrali w ciągu tygodnia na diecie zło\onej zpączków, i początkujących aktorek, które chętnie raczyły ich silikonowymi wdziękami, wnadziei \e zostaną zauwa\one i obsadzone w kolejnym sezonie Słonecznego patrolu.W końcuwypatrzyłam Danę, która trenowała ciemnowłosego mięśniaka na atlasie w rogu.Czując, \e bardzo rzucam się w oczy w swoich klapkach na obcasie, przemknęłam donich obok piłek lekarskich i materaców.- Trzynaście, czternaście, piętnaście.i odpoczynek.Okay, sprawdz sobie tętno,Sasza.Nie mo\e przekroczyć stu sześćdziesięciu uderzeń na minutę.Sasza skinął głową, po jego czole ściekał pot.Przyło\ył sobie dwa palce do szyi.- Dana? - Skinęłam na nią palcem.Zobaczyła mnie i pomachała.- Hej, jak tam? - Dostrzegła moje buty i zmarszczyła czoło.- Nie mo\esz w nichćwiczyć.Przewróciłam oczami. - Mo\emy chwilę pogadać?- Wal.Zerknęłam na Saszę.- Och, wybacz - powiedziała Dana.- Maddie, to jest Sasza.Opowiadałam ci o nim.Jest podstawą ludzkiej piramidy w Cirque Fantastique.Sasza, przedstawiam ci moją najlepsząprzyjaciółkę Maddie.- Miło ciebie mnie poznać - powiedział Sasza z wyraznym obcym akcentem.- Wzajemnie.Eee, Dana, mo\emy pogadać?- Jasne.Sasza, zrób jeszcze dwie serie, a potem zajmiemy się czymś innym.Sasza skinął głową i wrócił do wyprostów nóg.Odeszłyśmy z Daną na bok.- O co chodzi z tym Rosjaninem? - zapytałam.- Przystojny, nie?Spojrzałam na niego.Na karku wychodziły mu \yły, kiedy unosił nogami metalowecię\arki.- Jak na sterydowca, mo\e być.A co z twoim współlokatorem?- Mówisz o tym dupku? Oho.Problemy w raju.- Co się stało? Jeszcze wczoraj wszystko było pięknie.Dana prychnęła.- Te\ tak myślałam.Ale kiedy wróciliśmy do domu i wło\yłam bukiet do lodówki, onzaczął świrować.Powiedział, \e nie rozumie, dlaczego chcę zatrzymać te kwiaty.Na co ja, \eprzecie\ je złapałam.Na co on, \e co w tym takiego niezwykłego.Wyjaśniłam, \e to znaczy,i\ jako następna wyjdę za mą\.Wtedy totalnie mu odbiło.A przecie\ nie powiedziałam, \echcę wyjść za niego, i to najchętniej zaraz.Wściekł się i powiedział, \e się dusi.I \e nie jestgotowy na kulę u nogi.Czy ja wyglądam jak kula u nogi?- Typowy facet.- Naprawdę zaczynałam mieć dość całego męskiego rodzaju.- Nic mi nie mów.W końcu zaczęłam płakać, a potem zadzwonił Sasza i zaprosił mniena drinka, no i skończyło się na tym, \e wylądowaliśmy u niego.Dana była jedyną znaną mi kobietą, która potrafiła rozpocząć opowieść od tego, \erzucił ją facet i skończyć ją tym, \e wylądowała w łó\ku z innym.- A co u ciebie? - zapytała.- Jak tam postępy w śledztwie?Najwidoczniej Dana bez reszty zaabsorbowana rosyjskim gimnastykiem nie oglądałajeszcze wiadomości.Streściłam jej katastrofalne wydarzenia wczorajszego wieczoru, podczasgdy ona gestem nakazała Saszy, by zrobił jeszcze dwie serie.Wszystko to trwało trochędłu\ej, ni\ się spodziewałam, bo napięte mięśnie Saszy trochę rozpraszały Danę.Kiedy wkońcu przenieśliśmy się wszyscy do wioślarza, wyciągnęłam wydruk zdjęcia Carol Carter,który zrobiłam w bibliotece, i podsunęłam go Danie. - Kojarzysz ją? - zapytałam.- Jest aktorką.Pomyślałam, \e mo\e przychodzi tućwiczyć.Dana i Sasza nachylili się nad zdjęciem.Sasza zagwizdał.- U niej cycki du\e jak melon.- Są sztuczne - powiedziałam.Dana zmru\yła oczy.- Jeszcze raz powiedz, jak ona się nazywa?- Carol Carter.- Nigdy nie widział takich cycków.Cycki w domu płaskie.Jak naleśnik.Jak deska.-Sasza obrzucił mnie wzrokiem.- Jak twoje.Tak.Zdecydowanie nienawidziłam wszystkich facetów.- Coś mi mówi to nazwisko - powiedziała Dana, ciągle wpatrując się w zdjęcie.- Och!Ju\ wiem.Obie ubiegałyśmy się o rolę dziewczyny w bikini w jednym filmie dla nastolatków,w zeszłym miesiącu.- Ty byś była dobra dziewczyna w bikini.- Sasza przyjrzał się uwa\nie Danie.-Bardzo dobra.- Dzięki! Te\ tak uwa\am.Niestety, nie oddzwonili do mnie.- Re\yser musieć być ślepy.Ty mieć bardzo dobre ciało.Cycki jak balony.- Och, jesteś taki słodki! - Dana nachyliła się i pocałowała Saszę.Odwróciłam wzrok,niespecjalnie zainteresowana oglądaniem rosyjskiego języka.- Wracając do Carol Carter - powiedziałam po chwili.- Nie masz mo\e jej numerutelefonu?- Nie, niestety.Ale wiem, kto jest jej agentem.Charlie Platt.Jego agencja mieści się wtakim du\ym budynku na rogu La Brei i Hollywood.- Dana, jesteś aniołem.- Gdyby nie była taka spocona, wyściskałabym ją.- Ty pewna, \e te cycki sztuczne? - Sasza ciągle wpatrywał się w zdjęcie Carol Carter.- One wyglądać bardzo miło.- Wierz mi, w naturze nie występują takie rozmiary - powiedziałam.Skinął głowę.- Mo\e ty mieć racja.One nie tak zgrabne jak Dany.Dana zachichotała i znowu pocałowała Saszę.Tym razem nie ominął mnie widokjęzyka.Fuj.- No có\, zostawię was samych, wracajcie do treningu.- powiedziałam, wycofującsię, choć byłam prawie pewna, \e mnie nie słyszą.Pognałam do d\ipa i zadzwoniłam do informacji, aby uzyskać numer do AgencjiPlatta.Niestety, kiedy tam zadzwoniłam, włączyło się nagranie, \e nikogo nie będzie a\ do czwartej.Zerknęłam na zegar na desce rozdzielczej [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • katek.htw.pl






  • Formularz

    POst

    Post*

    **Add some explanations if needed