[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.atwo, wygodnie, przyjemnie.Dodatkow zalet b dzieoszcz dzenie pól, które przy podró y konnej trudno jest omija licznej kawalkadzie, a mniej licznaprzy dwóch ksi tach, dwóch ksi nych i jednej ksi niczce.Chyba by kto rozumu si zby , abyzabiera takim dostojnym osobom, przynale im wit.Wszystko by o wyliczone akuratnie.Na brzegu lejkowatego uj cia Bohu, naprzeciwko stanicyczeka y konie.Nakarmione, oczyszczone, osiod ane.Ka dy wsiada na swojego, ksi ne iksi niczka radowa y si ze zmiany postawy cia a, bo w odziach jednak trzeba cia o kuli ,pochodzi si nie da.A tu ciep o w asnego konia przyjemnie grzeje w nogi, ko ysanie odpoczynekdaje, wida wszystko z wysoka.Gdzie tam, bli ej morza, owe Korabie s , mo e to budowanieokr tów jest ciekawe i pouczaj ce?.Droga niez a, snad przez wiele wozów d ugo u ywana, tedyubita, kolein nie ma, równo, prosto  step zakr tów nie wymaga.Verena próbowa a, na zmian ,uwodzi D bosza albo Gorana, lecz wszyscy ochroniarze mieli zapowiedziane wydanie na m ki,je eli który ulegnie gestom, s owom, lub znacz cym minom ksi niczki.Z pó mili przejechali, gdy dogna ich goniec dowódcy stanicy.Przypad do ksi cia Wszemira znowin , e widziano wczoraj w stepie bardzo liczny oddzia wojów, prawdopodobnie ruskich, bobez stad i nawet bez lu nych koni.Tedy ani wyprawa wojenna, ani w drówka koczowników zestadami.Dowódca prosi o ostro no , bo w stanicy nie ma tylu wojów, aby si tak licznemuoddzia owi Rusów przeciwstawi.W razie niebezpiecze stwa dowódca radzi na drugi brzeg uj ciayn przy koniach.Zanim Rusini te to uczyni , b dzie si mo na od nich odsadzi i pomocuzyska wi ksz.Wszemir natychmiast go ców pchn do wszystkich rodów z nakazem wys aniajak najwi kszych si zbrojnych pod Brze nic.Na razie wszystko wygl da o zwyczajnie, wi c jecha-li do tych Korabiów, bo przecie nie warto ucieka , kiedy si nie wie przed kim i w któr stron.Dojechali.Zamiast miasta  kilkana cie skleconych byle jak cha up.A wsz dzie, ale to wsz -dzie moc powbijanych w ziemi kloców okr ych.Mo naby przypuszcza , e to s korabie, bokszta t wyznaczany przez dwa podwójne rz dy pobliskich kloców przypomina , jako ywo, zaryskorabia.W wielkie szparzyska mi dzy klocami powsadzano grube dechy.Chyba musia y bypodczas wsadzania wie e i wystarczaj co gi tkie.Teraz wygl da y staro , sztywno i by y pogi tena pewno nikt tego teraz ju nie zegnie ani nie odegnie.- Chodzi o to  rozleg si g os z ty u  eby mie wystarczaj ilo desek na poszycie wr gburtowych.Prosz zauwa , e w ró nych ustawieniach kloców wygina si ró nie,wsadzone w niedechy.Na gór potrzebne s mniej wygi te, przy st pce krótsze i wygi te inaczej, po rodkuwysoko ci burty s najbardziej wygi te,a d ugo maj redni.Teraz b dziem uk ada st pki iwr - - 35 -gi do nich mocowa.Potem do wr g b dziem mocowa te powykrzywiane dechy  od najd szychna górze do najkrótszych przy st pce.Zostanie uszczelnianie  s omiane powrós a smo i ywicnas czane wpycha si w ka szpar mi dzy deskami poszycia.Potem mocowanie pi ty masztu dost pki i wsporników.Na koniec pok ad, podwójny ster na rufie i od dzi za dwa lata czajka gotowa.Pi dziesi ciu ludzi mie ci, a po Dnieprze mog aby sp ywa , wy czywszy tamtejsze porohy.PoBohu tako , lecz tylko przy wysokim stanie wody.A i po morzu.Na kupczenie z Bizancjum jeszykujem.Wszyscy patrzyli na cz owieka, który tak zwan si wieku mia dawno za sob , odziany by po-rz dnie, czysto.Nijak na budowniczego okr tów nie wygl da.- Powiedzcie, dobry cz oweiku  powiedzia a Verena g osem s odkim jak trzmieli miód  czy tunie ma m odszych m czyzn? Wy sami to wszystko tutaj?.- wskaza a r na kilkaset rz dów klo-ców.Starzec wskaza r koszmarne cha upy.- Ja tu tylko kieruj  powiedzia  robotnicy maj teraz odpoczynek.Prawie wszyscy patrzyli z lito ci na jako dachów tych bud  one z pewno ci musia y byprzewiewne, a jedyn ich zalet by o pr dkie wysychanie wody z wn trza, kiedy deszcz przestaniepada i s ce si poka e.Tylko Verena patrzy a w ty , na drog , któr przyjechali.Starzec zrozumia wymow spojrze na cha upy i powiedzia :- Zaraz poka gdzie b dzie plac g ówny, najszersze cztery ulice i inne budynki.Mam ju za-mys i kiedy wr gi i st pka schn b , przyst pim do budowy miasta Korabie.A na razie mamycz korabiów do p ywania.Nie by o im dane ogl da pokazu budowniczego, bo Verena pisn a rado nie, krzykn a: - M o-dzi!, i pogna a drog.Wszyscy si odwrócili i zobaczyli nadje aj cych ludzi wojennych.Zdruzno wyda komend , jego oddzia stan na drodze czo em do nadje aj cych odwrócony.- Ucieczka najlepsza brzegiem morza  powiedzia Zdruzno  oni musz wzi pod uwag , estanica zosta aby im za plecami.Ale ucieka nie by o potrzeby.Verena jecha a przy pierwszej czwórce tych nadje aj cych,Janek Horyd szepn Zdruznie, e jest ich dwie cie pi dziesi t czwórek a zajmuj drog naugo ci dziesi ciu staja.Jeszcze stajanie dzieli o rz deczek polskich wojów od masy tamtych,kiedy pad a ruska komenda i te wszystkie czwórki stan y, a tylko Verena i m odzian jej wzrostupodje ali ku korabiom i orszakowi przy nich.- To jest knia Igor  powiedzia a Verena  syn Ruryka.On w odwiedziny przyjacielskie przy-jecha.Chce swojemu pu kowi pokaza sposób budowania okr tów i pyta, czy mu b dzie wolno.- Prosim, prosim  Wszemir nagle wszed w obowi zki gospodarza.- A czy knia jest niemo-?- Ale gdzie tam! - Igor za mia si jakby najprzedniejszy art us ysza , a Wszebor si zaczer-wieni jakby go co bardzo.zawstydzi o.Verena te si mia a.- Bardzo przyjemnie si z Igorem rozmawia  powiedzia a.- Czasem by-wa, e przystojny i niebrzydki, a s owa do s owa nie przyklepie, zdania nie skleci.Tu wszystko sipo czy o  wy szy ode mnie o g ow , bary szerokie, a biodra w skie, klatka z piersiamirozbudowana, z ociste w osy  g ste, grube i porz dnie uczesane, twarzy nic zarzuci si nie da mig e ciemne brwi nad b kitem t czówek, prosty nos, i nied ugi, zarost.Igor  ty si ju golisz?- Klatka taka du a, a ptaszek taki malutki  rzuci pod nosem uwag Sobek.- eb kszta tny i wielki jak beka i jednakowo d wi cz , kiedy ona pusta  dorzuci pod w semOlaf.- Wida , e niesporo wam strojenie korabliew idzie  powiedzia Igor.Nicziewo  cisze je-diesz-dalsze budiesz.Zbudujtie porzondnie, tak my jeich zabieriom, cha, cha, cha.arty mia Igorswoiste.Typu: artujem- artujem, a moja r ka ostatnie miedziaki z twojej sakiewki wybiera.- Igor mnie po drodze mówi  Verena, zaiste, by a wzorem osoby, której wszystko mo na po-wiedzie , a ona nikomu nie powtórzy  e on ze swoimi mo ojcami na tych czajkach Konstantyno-pol zdob dzie.Czy to nie jest mia y pomys ?- O, bardzo mia y  odezwa si z podziwem Zdruzno.- 36 - - Ty  Igor wskaza palcem pier Zdruzny  mnie ka etsja  Zdruzno, a? Mnogo o was jayszaPowiadajom  atriad Zdruzny najljepszy.U mnie to e samyje wybjeranyje.Tak my mo em igrcymie du nami sdie at' [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • katek.htw.pl






  • Formularz

    POst

    Post*

    **Add some explanations if needed