[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Podjechałbliżej i spostrzegł, że koń jest przywiązany do nadbrzeżnejskały.Koń Oswalda? Ale czemu go tu zostawił? I dokąd sięudał?Nigdzie nie widział łódki, którą załoga dostawała się napokład statku, natomiast w oddali dostrzegł żagle Nieustraszonego wydymające się na wietrze.A do jego uszudobiegł charakterystyczny odgłos podnoszenia kotwicy.244 Zeskoczył z siodła i ruszył do wody, po drodze ściągająckaftan i buty.Rozstał się również ze szpadą.Była zbyt ciężka inieporęczna, by z nią płynąć.Co do pistoletu, ten także zostałna piasku.Z mokrym prochem i tak na nic by się zdał.Terazjedyną bronią Kane a był zatknięty za pas nóż.Statek kotwiczył prawie tysiąc jardów od brzegu, a terazkierował się na pełne morze.Kane był dobrym pływakiem, aledotarcie do  Nieustraszonego wymagało nadludzkiegowysiłku.Nawet gdyby mu się to udało, nie miałby już siłzmierzyć się z Oswaldem.Nie myślał o tym.Teraz liczyła siętylko Bethany.Gdyby było mu dane złożyć swoje życie za jejżycie, umarłby szczęśliwy.Wbrew zdroworozsądkowymracjom Kane płynął, prując fale z siłą zrodzoną z miłości irozpaczy.- Spójrz, dziadku.- Darcy zatrzymała swegowierzchowca i wskazała na dwa konie stojące na brzegu.Stracili wiele cennego czasu, galopując brzegiem morzapo śladzie zostawionym przez ogiera Kane a.Podjechali bliżej,zaintrygowani.- Co, do diabła.? - Geoffrey zwrócił się do dwóchstarszych pań, siedzących wraz z Newtonem w powoziku.-Wybaczcie słownictwo.Ale gdzie się wszyscy podziali?- Proszę spojrzeć, kapitanie.- Newt pokazał ręką białeżagle statku, który właśnie pokonywał mielizny.- Wielkie nieba! Czy to  Nieustraszony ?- Tak, kapitanie.Geoffrey Lambert wyglądał jak rażony gromem.- Musimy znalezć jakiś sposób, żeby popłynąć za nimi.- Proszę zostawić to mnie, kapitanie.- Stary Newtonzsiadł z kozła powoziku i wskoczył na siodło konia Darcy.Wkrótce znikł w ciemnościach, odprowadzany wzrokiempozostałych.245 Bethany leżała z policzkiem przyciśniętym do pokładu iwsłuchiwała się w trzaski i skrzypienie drewna.To Nieustraszony zmagał się z falami.Choć wciąż wolno sunęliprzez płycizny, czuła, że wiatr wypełnia żagle i statek zaczynanabierać szybkości.- Radzę uważać.%7łeglowanie po tych wodach wymaganie lada umiejętności.Oswald prychnął.- Czyżbyś usiłowała mnie skłonić, bym uwolnił cię zwięzów? To doprawdy żałosne.Mam uwierzyć, że potrafiszżeglować?Postanowiła zachować milczenie.I tak nie był w nastroju,w którym mógłby jej uwierzyć.Niewiele pózniej Oswaldgorączkowo musiał zmagać się z kołem sterowym, chcącuchronić statek przed uderzeniem o półkę skalną do połowyskrytą pod wodą.Miotał się przy sterze jak oszalały i dyszał z wysiłku.Kiedy z takim trudem przedzierali się między wystającymiskałami, usłyszeli zgrzyt.Statek zatrząsł się, ale popłynął dalej.- Co to było? - Oczy Oswalda zrobiły się okrągłe zprzerażenia.- Omal nie osiedliśmy na mieliznie.Ostrzegałam cię,ale postanowiłeś ignorować moje słowa.Te mielizny należą donajniebezpieczniejszych na całym wybrzeżu.Moje siostry i jaznamy te wody od dzieciństwa.Złapał ją brutalnie za ramiona, powlókł przez pokład ipostawił przed kołem sterowym.Wyjąwszy nóż z kieszenikaftana, przeciął sznury krępujące jej nadgarstki.- Do roboty.Twoja w tym głowa, żeby nam się udało.-Przystawił jej pistolet do skroni.- Jeśli spróbujesz uciec, poślęcię pod wodę, żebyś sobie popływała z rybkami.- Nie mogę mieć spętanych kostek.Nie utrzymamrównowagi.Między żebrami poczuła lufę pistoletu.246 - Poszedłem na wszystkie ustępstwa, na którezamierzałem pójść.Rób tak, żeby ustać na nogach, iprzeprowadz nas przez te mielizny albo zginiemy oboje.Iwiedz jedno.Jeśli osiądziemy na mieliznie, upewnię się, że nieżyjesz, zanim opuszczę statek.Bethany przylgnęła do steru.Manewrowała statkiem przezlabirynt ukrytych niebezpieczeństw, z trudem utrzymując sięna nogach.Księżyc usiłował przedrzeć się przez spowite mgłąciemności, ona zaś wyczekiwała sposobności pokonania łotra,który ją pojmał.Była to jej jedyna nadzieja na przeżycie.Do uszu Kane a dobiegło szorowanie drewna o kamień.Domyślił się, że zbliża się do  Nieustraszonego.Oczy piekłygo od słonej wody, a ramiona miał ciężkie jak kamienie.Alejedna myśl wyzwalała w nim nadludzkie siły.Bethany.SłodkaBethany.W rękach jego znienawidzonego kuzyna [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • katek.htw.pl






  • Formularz

    POst

    Post*

    **Add some explanations if needed