[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Nie, Jess nie wołała.Ona wrzeszczała! Rozdział 4Eve zbiegła ze schodów i szeroko otworzyła drzwi wejściowe, prawie nie zauważając Luke'a,który biegł tuż za nią.- Eve! - krzyknęła znowu Jess.- Jestem, jestem - zapewniła przyjaciółkę Eve, zdumiona bladością jej twarzy i dzikimwyrazem jej oczu.Luke wziął Jess za ręce.- Nic ci nie jest? Wez głęboki oddech i powiedz, co się stało.Jess zachłysnęła się, nabierając powietrza do płuc.- Seth.Poszłam go odwiedzić i.O Boże, Eve! Eve zamarła z przerażenia.Czy Seth.CzySeth nie żyje?Jess odsunęła się od Luke'a i przycisnęła obie ręce do ust, ale i tak wyrwał się jej szloch.Pokręciła głową, niezdolna wydusić ani słowa.- Chodzmy do salonu.Powinniśmy na chwilę usiąść - oznajmiła Eve, otaczając Jessramieniem.Spojrzała z ukosa na Luke'a.- Może przyniesiesz jej trochę soku?Gdy tylko Eve posadziła Jess na kanapie, Luke wrócił ze szklanką soku z granatów.Wręczyłją i usiadł obok.Eve zajęła miejsce po drugiej stronie i pogłaskała przyjaciółkę po plecach.- Zacznij jeszcze raz.Poszłaś do Setha i.- Prawie w ogóle się z nim nie widziałam.Rozmazał mi się tusz?Eve wiedziała, że nie to pytanie dręczy Jess, ale ilekroć działo się coś złego, Jess miałaogromne problemy z opowiedzeniem o kłopotach.- Wyglądasz pięknie, jak zawsze - uspokoiła ją Eve.- Dziwię się, że w ogóle cię do niego wpuścili - stwierdził Luke.- Mnie nie pozwalająodwiedzić taty.Kąciki ust Jess uniosły się w bladym uśmiechu.- Musiałam urządzić małą scenę.- Sceny Jess są po prostu legendarne.Nie robi tego zbyt często, ale jak się zdecyduje.Szkoda gadać - wyjaśniła Luke'owi Eve.Uśmiech Jess zniknął. - Powiedzieli, że mogę wejść do niego na chwilę, ale muszę nałożyć ten okropny skafander.Seth jest w budynku sądu z innymi chorymi, bo nikt in-ny w jego rodzinie się nie zaraził.Pacjenci leżą na korytarzach.Jest ich tak wielu.- Jej oczy się zaszkliły.- Wypij sok - powiedziała Eve do przyjaciółki.Jess posłusznie upiła łyk.a potem kolejny.Przy trzecim Eve zrozumiała, jak trudno jejopowiedzieć o tym, co przydarzyło się Sethowi.- Założyłaś skafander i weszłaś do pokoju Setha - powtórzyła, próbując namówić Jess dokontynuowania opowieści.Jess kiwnęła głową.- Tak, widziałam się z nim.Był taki ucieszony, że go odwiedziłam.- Znów się uśmiechnęła,tym razem szerzej, na siedemdziesiąt pięć procent swoich możliwości, jak oceniła w myślachEve, ale uśmiech zniknął równie szybko jak ten poprzedni.- Trudno było rozmawiać w tym skafandrze.Prawie nic nie słyszałam.Zakrywa całą głowę -mówiła dalej Jess.Eve ze wszystkich sił starała się zachować cierpliwość.Akurat nie to jestnajważniejsze.Chcą tylko wiedzieć, co tak bardzo wystraszyło Jess.- Przez większość czasu po prostu na siebie patrzyliśmy - powiedziała Jess.- A potem.-Wzięła głęboki, drżący oddech.- Potem zobaczyłam coś na jego twarzy.Taką małą, ciemnąplamkę koło brody.Myślałam, że to resztki jedzenia czy coś takiego.-Wargi Jess zaczęłydrżeć.- Starłam ją, a jego skóra została na mojej rękawicy.- Jej głos był z każdym słowemcoraz wyższy.- To była jego skóra.Ta czarna kropka.Skóra!%7łołądek Eve zacisnął się w mały, twardy supeł na samą myśl o tym.- A co powiedzieli lekarze? Rozmawiałaś z nimi przecież, prawda?- Krzyczałam tak długo, aż któryś z nich przybiegł.Nawet nie był zszokowany.Stwierdził, żeto martwica, nowy objaw grypy X, ale nie mówią o tym, żeby nie wzbudzać jeszcze większejpaniki.- Wszyscy i tak już panikują - wtrącił Luke.-Powiedział ci, ilu zainfekowanych ma martwicę?Eve zauważyła, że zacisnął dłonie w pięści tak mocno, że pobielały mu kłykcie.- Powiedzieliby ci, gdyby twój tata to miał - zapewniła go.- Jess właśnie powiedziała, że chcą to zataić -warknął na nią Luke, odgarniając włosy z czoła.-Przepraszam.Eve wyciągnęła rękę i uścisnęła jego dłoń.- Nic się nie stało.Gdyby mój tata.Nie ma sprawy, Luke.Jess przełknęła ślinę. - Na ciele Setha było więcej takich plam.Na ramieniu.Na szyi.Jego stopa była prawie całaczarna.Nie mogłam nawet.Ja nie.Po prostu odwróciłam się i uciekłam.Uciekłam, Eve.Seth mnie znienawidzi! Zachowałam się tak, jakby był odrażający.- Seth zrozumie - stwierdził Luke.- Przecież szaleje za tobą.- Te plamy są po prostu straszne.Tak jakby ludzie umierali przez nie kawałek po kawałku, boich mięso po prostu.zsuwa się z kości.Jak to zobaczyłam, pomyślałam, że to musi byćsprawka demona To tak potworne, że nie ma innego wytłumaczenia- Też tak sądzę -zgodziła się z nią Eve.Luke kiwnął głową.- Ale nadal nie rozumiem, jak on się tu przedostał - kontynuowała Eve.- Portal jestzablokowany.- Może od tego pytania powinniśmy rozpocząć nasze dochodzenie? - zasugerował Luke.-Musimy zacząć od razu.- Chyba nie zdołam się skupić na niczym, poza Sethem - przyznała Jess.- Może po prostupowinniście zająć się tym we dwoje.- Nie - oznajmiła stanowczo Eve.- Potrzebujemy cię, Jess.Musimy rozgryzć tę sprawę jaknajszybciej.To najlepsze, co w tej sytuacji możesz zrobić dla Setha.Poza tym jak się czymśzajmiesz, nie będziesz miała czasu na ponure myśli.- Masz rację.Spotkajmy się więc u mnie po szkole.Seth może dzwonić na stacjonarnyzamiast na komórkę i nie chcę tego przegapić.- Słychać było, że Jess wkłada dużo wysiłku wto, aby je słowa brzmiały pogodnie.- Muszę iść do domu się przebrać.- Wstała.Eve odprowadziła ją do drzwi i mocno przytuliła.- Do zobaczenia w szkole.Gdy Jess wyszła na ulicę.Eve zauważyła panią Brownlee w gumowych rękawiczkach imaseczce, która przenosiła do domu morze reklamówek zostawionych na podjezdzie.Niektóre torby pochodziły ze sklepów w East Hampton.Czyżby sklepy w mieście zostałykompletnie ogołocone? Panika posunęła się aż tak daleko?Eve zamknęła drzwi, ogarnięta wrażeniem, że sprawy w Deepdene pogarszają się z każdąsekundą.Razem z Jess i Lukiem uratowaliśmy to miasto już dwa razy, pomyślała.Możemy więc zrobićto znowu.- To po prostu straszne - wymamrotała Jess, gdy kilka godzin pózniej szły razem z Eve nalunch do stołówki. Wszędzie było za cicho.Wszyscy rozmawiali ze sobą szeptem.Chłopcy nie błaznowali, abyzaimponować dziewczynom.To zresztą zawsze dziwiło Eve.Czy faceci naprawdę myślą, żejeśli dziewczyna spojrzy na nich, gdy robią coś tak głupiego jak gejzery z wody sodowej, toznaczy, że jest pod wrażeniem tego wyczynu?W stołówce było pusto, tak jak na wszystkich porannych lekcjach.- Jak myślisz, ile osób nie przyszło dziś do szkoły? - szepnęła Eve.Nie wiedziała, dlaczegozniżyła głos; po prostu wszyscy tak mówili.- Nie wiem - szepnęła Jess, gdy ustawiły się w kolejce do lady.- Na historii sztuki nie byłopołowy klasy [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • katek.htw.pl






  • Formularz

    POst

    Post*

    **Add some explanations if needed