[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Niestety mały białysamochodzik pomknął żwawo naprzód i Tessa, w jednym ułamkusekundy, zdążyła zaledwie uchwycić obraz przyjaciółki, która bezwątpienia tylko w nieznacznym stopniu była świadoma otaczającegoją świata.Potrząsała głowę i wypowiadała jakieś słowa -przypuszczalnie w rytm muzyki.Miała figlarną, rozbawioną minę.Tessa chciała zawrócić, pojechać za nią i krzyknąć:  Chwileczkę,poczekaj na mnie".Ani przez chwilę nie pomyślała, że Maddy śpieszyna spotkanie z Nickiem.Zobaczywszy przyjaciółkę przypomniałasobie bowiem o pewnym dniu z zeszłego roku, który spędziła zMaddy w Oksfordzie.Maddy prowadziła, śpiewając wesoło w rytm muzyki (tej, którejnigdy nie słuchała w domu, lecz wyłącznie w samochodzie).Obeszłysklepy, przymierzając ciuchy, których nigdy w życiu by nie kupiły, poczym zjadły pózny lunch u Gianniego i zrobiły się takie wesolutkie, żemusiały pózniej przejść całe mile w słońcu, przez ogrody botaniczne iChrist Church Meadow, aż wytrzezwiały na tyle, by dojechać dodomu.- Pięćdziesiąt funtów? Wydałaś pięćdziesiąt funtów na lunch? -dziwił się Nick, gdy Tessa wyjawiła ten fakt.- Wydałyśmy pięćdziesiąt funtów na nas dwie, głuptasie -powiedziała Maddy z naciskiem, by go uspokoić.- Ale nie mówRobertowi.- Boże drogi, chyba oszalałyście.- To szczególna okazja, prawda, Tesso? Nick coś podejrzewał.- Co za szczególna okazja? - dopytywał się.- Była to okazja szczególna sama w sobie - rzekła Maddy zimno,nie żywiąc zbytniej nadziei, że taki tępak coś zrozumie.Tessa, uśmiechając się na to wspomnienie, uświadomiła sobie zżalem, że Maddy jedzie teraz na spotkanie z tymże tępakiem.Czuławzbierającą w sercu gorycz. Zdążyła tylko co wejść do domu, gdy zadzwonił telefon.Niespieszna jej było go odebrać.Zatrzymała się nawet, by pogłaskaćUrwisa.- Halo - powiedziała wreszcie.- Przepraszam, kochanie.Coś mnie zatrzymało.Nie przyjdę naobiad.- Tak mi się właśnie wydawało.Zapadła cisza.- O co ci chodzi? - spytał Nick.Doskonale wie, o co mi chodzi,pomyślała.Sam przed sobą udaje, że nie ma o niczym pojęcia.Wstrętny hipokryta.- Och, o nic.Jestem przybita, bo całe popołudnie przesiedziałamu Colina - rzekła w słuchawkę.- Jest zle.- Paskudnie.- Spróbuję przyjść możliwie wcześnie.Głupio, irracjonalnie, mając w oczach obraz Maddy - pełnejzapału, podśpiewującej za kierownicą - pośpiesznie zapobiegłarozczarowaniu przyjaciółki.- Nie musisz się śpieszyć.Nie będę na ciebie czekać.Chcę sięwcześnie położyć.- W porządku.W takim razie całuję cię mocno.- Pa! Nick.-Odłożyła słuchawkę.Nakarmiła zwierzęta, opróżniła kubeł na śmieci, odskrobałaprzypaleniznę z kuchenki, a nawet przebiegła dwie kondygnacjeschodów, by ocenić pracę, którą dziś rano wykonała.Wszystko tojednak robiła w półśnie, w głębi duszy żywiąc przekonanie, że Nickjest nic nie wart.To przeświadczenie nawiedzało ją już w przeszłości inajskuteczniej dawało się rozproszyć poprzez uporczywekoncentrowanie się na zaletach męża.Tessa wyobrażała go sobie wróżnych sytuacjach, na przykład gdy jest on miły dla otoczenia,wrażliwy lub zabawny.Jeśli jego dobroć okazywała sięniewystarczająca, wzbudzała w sobie litość, rozmyślając o tragicznieosieroconym, jedenastoletnim Nicku, aż jej serce wypełniły uczuciabezpieczne i właściwe.Jednak dziś wieczorem czuła się zbyt zmęczona, by zawracaćsobie głowę podobnymi sztuczkami.Schodząc ze strychu zatrzymałasię na podeście pierwszego piętra i wyjrzała przez okno na spowitemrokiem Błonia.(Falistość starych szyb nieco zniekształcała widok. Gdy lekko przechylała głowę, cienie - które rzucała lampa uliczna -dygotały niespokojnie, zamierając natychmiast, gdy tylkonieruchomiała i czekając na jej następny ruch).Nagle uderzyła jąmyśl, że nie powinna wstydzić się miłości do kogoś, kto nie jestcałkiem doskonały. Jesteś wykończona nerwowo z powodu Colina,powiedziała sobie, i w tym stanie nie powinnaś zmieniać decyzji".Była pewna, iż lepiej ufać postanowieniom już powziętym.Prawdąjest, że romans trwa dłużej, niż się spodziewała, ale niebawem sięskończy.Musi.A teraz winna tylko dalej w to wierzyć. Rozdział 19Z rękę przyciśniętą do serca (była bowiem nieco staroświecka)Eleanor wyznała, że wolałaby zjeść lunch  Pod Jeleniem" wFetherstone.A zatem znalazły się w sali jadalnej, wyłożonej wyblakłądębową boazerią.Wszystko, co znajdowało się w niej, świadczyło -włączając kelnerki i kartę dań - że czasy świetności tego przybytkunależą już do przeszłości.Tessa myślała z żalem o jasnych wnętrzach,fachowej obsłudze i świetnej kuchni kilku miejscowych lokali, leczEleanor promieniała zadowoleniem.- Jakże dawno tu nie byłam.Chwileczkę.Przyszliśmy tutaj zTimothym z okazji moich urodzin.W zeszłym roku? Nie, jeszcze rokwcześniej.Masz pojęcie, w czerwcu ubiegłego roku minęły dwa lata.Naturalnie, często przychodziłyśmy tu z Winifredą, ale to było bardzodawno temu.Jedzenie, zgodnie z przewidywaniami Tessy, było paskudne.Mimo to Eleanor jadła z apetytem.Szczególną przyjemność sprawiłojej, gdy kelnerka, poniewczasie pędząc z sosem miętowym, naglezwróciła się do nie jak do mile wspomnianego gościa.A kiedyunosząc do ust widelczyk z kawałkiem ciasta agrestowego zobaczyłaprzy odległym stoliku znajomego duchownego z małżonką, jejzadowolenie sięgnęło szczytów.- Kanonik Topping z żoną - zakomunikowała Tessie.Mieszającw filiżance fusowatej kawy, Eleanor przypomniała sobie nowinę,którą chciała się podzielić:- Przypominasz sobie z pewnością wszystko, co robiłyśmy wzeszłym roku na rzecz funduszu na remont organów - poranki przykawie, wyprzedaż rzeczy używanych i ten uroczy obraz,przedstawiający furtkę, który nam dałaś na loterię.Z funduszu tegopozostała ładna sumka, a więc komitet postanowił - i wiem mojadroga, że cię to uraduje - zamówić niewielką tabliczkę, upamiętniającąlata pracy Winifredy jako naszej organistki.Chodzi nam o dyskretnąmosiężną plakietkę w dobrym guście, którą umieści się na froncieorganów.Timothy poświęci ją którejś niedzieli w czasie nieszporów,pod koniec tego miesiąca.Zawiadomię cię, kiedy to będzie dokładnie, bo na pewnozechcesz być przy tym obecna.- Chyba tak - zgodziła się z roztargnieniem Tessa, przygnębionawizją mszy, podczas której bez słowa sprzeciwu będzie znosiła katusze.Przypomniała też sobie podobne sytuacje, kiedy postępowałai zachowywała się tak jak powinna, a nie jak miała na to ochotę.Zrosnącą paniką widziała, jak posłusznie spełnia pragnienia innychludzi i odczuła przemożną chęć powrotu do pracy w swej pracowni,gdzie będzie sama jedna, panująca nad wszystkim, zależna tylko odsiebie.- Nie wiem, czy Nick.- zaczęła wykrętnie.- Och, tym się nie przejmuj.Usiądziesz ze mną w naszej ławce.W końcu będziemy dwiema osobami najbliższymi Winifredzie.Tessa uniosła głowę i uśmiechnęła się do Eleanor.- Tak, będziemy.Rose Fettle siedziała przy stole, wbijając szpilki w lalkę.Właściwie to, co trzymała w rękach, nie wyglądało na lalkę, aleniebawem miało przybrać jej postać.Należało tylko pozszywaćpoprzypinane szpilkami miejsca [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • katek.htw.pl






  • Formularz

    POst

    Post*

    **Add some explanations if needed