[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Po drodze okazało się, że drzwi do pokoju Olimpiady sąniedomknięte, możliwe, że staruszka obserwowała korytarz.Popatrzyłyśmy na siebie z %7łeńką i poszłyśmy dookoła - tylkotego brakowało, żebyśmy wpadły na wiedzmę jeszcze raz.Tym razem korytarza nie oświetlała nawet żarówka.%7łeńkazapaliła latarkę i na palcach podkradłyśmy do kraty.W ciągudnia zwinęłam z kuchni nożyczki, wyjęłam je teraz z kieszeni izaczęłam odkręcać śruby, na których trzymała się krata.Szłomi opornie.- Potrzebne są kombinerki - oceniła przyjaciółka.- A pewnie, tylko skąd je wziąć?%7łeńka pomajstrowała chwilę nożyczkami, z tym samympowodzeniem.- Chyba w spiżarni widziałam jakieś narzędzia - powiedziała.- Ja tam widziałam jedynie słoiki i beczki.- Nic podobnego.Na pewno były tam jakieś narzędzia, zostańtu, ja szybko polecę.%7łeńka pobiegła, a ja znów wzięłam nożyczki.Przeklęta śrubajakby drgnęła, ale w tym momencie nożyczki wyśliznęły mi sięz rąk i wpadły pomiędzy prętami do studzienki.Zaczęłamnasłuchiwać: długa cisza, potem cichy stuk.No proszę, właśniestraciłyśmy jedyne narzędzie.Jeśli %7łeńka nic nie znajdzie,lepiej będzie, jak zapadnę się pod ziemię.Westchnęłam zmartwiona, wstałam i znieruchomiałam.Podścianą naprzeciwko ktoś stał.W ciemności nie było widać, czyto mężczyzna, kobieta, czy.O tym, co by to mogło być innego,nie miałam najmniejszej ochoty myśleć.Złapałam latarkę iżeby raz na zawsze z tym skończyć, poświeciłam na kryjącą sięw mroku postać.- Wystraszyłaś mnie - powiedział Rusłan, bo to był właśnieon.- Myślałem, że w domu grasują złodzieje.- Westchnęłam,niespecjalnie zadowolona z takiego obrotu sprawy.- Co ty ro- bisz? - spytał Rusłan, podchodząc bliżej.Wskazałam palcemkratę i oznajmiłam:- Tam ktoś jęczy.- Tak? - Rusłan przykląkł i przez dwie minuty uważnie na-słuchiwał.- Moim zdaniem cicho jak w grobowcu.- A jednak ktoś tam jęczał.- Chcesz tam zejść? - zapytał, nawet niezdziwiony.-Jak mogę zejść, jeśli jest krata? - Mówiąc to, dyskretnieodsunęłam sznur, mając nadzieję, że Rusłan go nie zauważył.- A gdzie twoja przyjaciółka? - zainteresował się.- Zpi oczywiście.- Miałam nadzieję, że %7łeńka nas słyszy idomyśli się, żeby się nie wychylać.Nie wiadomo, jak towszystko się skończy, więc lepiej, żeby się nie ujawniała.- Zpi? - nie uwierzył Rusłan.-I przyszłaś tu sama?- Zapomniałeś, że piszę kryminały?- Anfiso, mój podziw nie ma granic - oznajmił, biorąc mnie zarękę.- Jeszcze nigdy nie spotkałem takiej kobiety! Inna nieodważyłaby się nawet wystawić nosa z pokoju.Chodzmy -dokończył niespodziewanie.- Dokąd? - wystraszyłam się.- Do piwnicy oczywiście.Przecież chciałaś zobaczyć ducha?- To tam jest duch?- Pojęcia nie mam.Ale jeśli twierdzisz, że ktoś jęczy, to trzebato sprawdzić.- A jak my się tam dostaniemy?- Przez drzwi.Chodzmy.- Pociągnął mnie za rękę i niechętnieruszyłam.Mimo że miałam złe przeczucia, nie przyszło mi do głowy,żeby po prostu wyszarpnąć rękę i uciec.No i przecież naprawdęchciałam zajrzeć do piwnicy.- Trzeba było poprosić Lowę - mówił Rusłan, prowadzącmnie korytarzem w kierunku przeciwnym do tego, gdzie znik-nęła %7łeńka.- Och, on to by wam urządził całą wycieczkę! Niemasz pojęcia, jak on kocha tę swoją piwnicę.Zmialiśmy się zniego i w końcu przestał prowadzać tam wszystkich swoichgości, zrozumiał, że to zwyczajnie śmieszne.No bo co może byćinteresującego w piwnicy? Skręciliśmy i znalezliśmy się w zaułku.W czasie poprzedniejwyprawy nie zwróciłyśmy z %7łeńką uwagi na ten ślepy zaułek,zobaczyłyśmy, że korytarz kończy się ścianą, i poszłyśmy dalej.Tam były drzwi, okute żelazem, niskie, z wielką kłódką- zkorytarza trudno je było zauważyć.- Zaraz przyniosę klucz - zreflektował się Rusłan.- Zaczekajchwilę.- Pospiesznie oddalił się korytarzem.Drzwi wyglądały imponująco, zwłaszcza kłódka.Skoropiwnica jest pusta, to po co ją zamykać? To pytanie zadałamwłaśnie Rusłanowi, gdy wrócił.-Nie wiem.- Wzruszył ramionami.- Przecież mówię, Lowasię w tym lubuje.Wszystko musi wyglądać autentycznie,rozumiesz? Poza tym dom jest duży; jakby tu ulokowaćkompanię żołnierzy, to i tak szybko by ich nie znalezli, lepiejtakie gospodarcze pomieszczenia trzymać zamknięte.Rusłan otworzył kłódkę i pchnął drzwi; rozległ się złowieszczyzgrzyt.Wzdrygnęłam się, Rusłan pstryknął włącznikiem, któryznajdował się obok drzwi i zobaczyłam spiralne schodybiegnące w dół.-Chodzmy.- Uśmiechnął się, podając mi rękę, i zacząłschodzić pierwszy.Schody były wąskie i strome, naliczyłam trzydzieści dwastopnie.W końcu znalezliśmy się w piwnicy z niskim skle-pieniem, trudno było uwierzyć, że zbudowano ją niedawno,gdyż wyglądała tak, jakby naprawdę stanowiła część staregozamku.- Kto budował ten dom? - spytałam szeptem.- Pojęcia nie mam.- Głos Rusłana pod sklepieniem brzmiałdziwnie, żeby nie powiedzieć złowieszczo.W ścianie, w metalowym pierścieniu tkwiła pochodnia.Ru-słan wyjął ją, wyciągnął z kieszeni zapalniczkę i zapalił.Po-chodnia zaczęła kopcić, potem rozpaliła się i mój towarzyszpodniósł ją.-Nie ma tam elektryczności? - spytałam z niepokojem,wpatrując się w mrok przed sobą.- Należy przestrzegać zasad gry i skorzystać z odpowiednichrekwizytów.Boisz się? - Uśmiechnął się. - Czego miałabym się bać? - udałam zdumienie.Bałam sięokropnie.- Na przykład szczurów.Ja ich nie znoszę.- To tam są szczury?- Oczywiście, przecież to podziemia.- Piwnica - powiedziałam ze złością.- Lew Nikołajewiczwykopał ją specjalnie po to, żeby straszyć łatwowiernych.Szczury musiałyby coś jeść, a tu jest goły kamień.- Być może żywią się ciałami nieszczęsnych więzniów, którzyspotkali tu swoją śmierć - rzekł Rusłan ponuro, a ja się ro-ześmiałam.- Nie opowiadaj głupot.- W takim razie chodzmy - prychnął i wziął mnie pod rękę.- Podziemia są duże, biegną praktycznie pod całym domem.Jak ktoś niezwyczajny, może zabłądzić.-To może nie powinniśmy iść sami? Zabierzemy Olega,%7łeńkę.I w ogóle lepiej będzie przyjść w dzień.- Szkoda, żeten świetny pomysł tak pózno przyszedł mi do głowy.- A co z jękami, które słyszałaś? A jeśli ten biedak umrze dorana?- Jaki biedak?- Ten więzień oczywiście.- Możesz przestać?- To przecież ty twierdzisz, że słyszałaś jęki, ja jedynie roz-wijam tę myśl.A może wolałabyś duchy?Wolałabym się dowiedzieć, co się tu, do cholery, dzieje, mia-łam ochotę odpowiedzieć, ale nie odezwałam się.Wkrótce wą-ski korytarz zaprowadził nas do ogromnego pomieszczenia,światło pochodni wyciągnęło z ciemności niskie sklepienie ikamienne ściany.- Co to? - zdumiałam się.- Piwnica.Pewnie Lowa miał zamiar trzymać tu ziemniaki,ale zmienił zdanie [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • katek.htw.pl






  • Formularz

    POst

    Post*

    **Add some explanations if needed