[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Niewarto tracić czasu.- Z panią, milady, nie ma straconych chwil.Każda jest na wagęzłota.Wciąż to robił.Obracał niemal każde jej słowo w romantycznądeklarację.- Tędy - wskazał, wkładając sobie pod ramię jej rękę.- Jeśli o mnie chodzi - odparła wesoło - możemy przejść kilka razydookoła murów.Zależało mi jedynie na tym, by znalezć się wreszciez panem na osobności.Zaśmiał się, poklepując lekko jej dłoń.- Panna Wood słusznie pani strzeże, milady.Reputacja młodejdamy to skarb nie do przecenienia.SR- Bywa też nieznośnym ciężarem.Czasem marzę o tym, by byćzwyczajną śmiertelniczką, a nie córką wielkiego księcia Astona.- Nikt nie użyłby określenia zwyczajny" w odniesieniu do paniczy jej ojca.- Och, ojciec wydaje się całkiem zwyczajny, zwłaszcza ludziomrównym sobie.Nie wyróżnia go nic szczególnego.Głupstwa, które plecie panna Wood o tym, jakoby pragnąłdyskutować z nami o historii i sztuce, to czcze wymysły.Jedyne,czego wymaga ode mnie i siostry, to byśmy w odpowiednichmomentach wpadały w zachwyt, kiedy snuje opowieści o łowach.- Pragnąłbym poznać kiedyś jego wysokość osobiście.Powiadają,iż jest wielkim wizjonerem.Mam nadzieję, że spotka mnie kiedyś tenzaszczyt i zostanę mu przedstawiony.- Doprawdy nie rozumiem, skąd u pana ta potrzeba, milordzie -odparła rozbawiona.Miała poważne wątpliwości co do wizjonerstwarodzica.Jedyne, co książę potrafił prorokować, to zmiany pogody.-Czyżbyś pan pragnął, by ojciec zanudzał cię gawędami o swychłowieckich przygodach?- Jestem pewien, że znalezlibyśmy także inne tematy do rozmowy.Na przykład ciebie, pani.Zerknęła na niego w osłupieniu.Dżentelmen mógł mieć tylkojeden powód, by poruszyć z ojcem damy temat jego córki,mianowicie, by poprosić o jej rękę.Jak dotąd żaden ze znanychDianie mężczyzn nie zdobył się na ten śmiały krok.Jej znajomość zEdwardem była jeszcze w powijakach, prawdopodobnie wiele sięmiędzy nimi wydarzy i wiele czasu upłynie, nim ogłoszą zrękowiny idadzą na zapowiedzi.Nie spodziewała się, że lord Warwick takszybko zacznie mówić o ewentualnym mariażu.A jednak zalecał siędo niej.Zdumiewało ją to i zachwycało jednocześnie.Czyżby się wemnie zakochiwał? - zastanawiała się w duchu.Inaczej nie czyniłbyprzecież takich aluzji.- Czy ten prospekt jest pani aż tak niemiły, milady? - rzucił lekkimtonem, uzmysławiając jej, jak długo milczała.- Nie chciałabyś, abymwyśpiewywał przed księciem hymny pochwalne na twą cześć?SRZapewne o tym właśnie pani myślała, słusznie odgadłem?- Nie tym razem, milordzie.- Przylgnęła mocniej do jego ramienia.- Myślałam raczej o magii, o tym, że wszystko, co pan robi i mówi,wydaje mi się niezwykłe.Zamiast przytaknąć lub uczynić podobne wyznanie, uśmiechnąłsię uprzejmie, jakby nie zrozumiał, co miała na myśli.- Ja również przepadam za pani towarzystwem - oświadczył,zatrzymując się, by uiścić opłatę za zwiedzanie Koloseum.Wręczywszy monety znudzonemu portierowi, przeprowadził Dianęprzez bramę.- Jak zwykle każą sobie płacić myto.Ci piekielnirzymianie gotowi ogołocić człowieka do ostatniego funta, a potemjeszcze obedrzeć go ze skóry i zastanawiać się, jak ją z zyskiemsprzedać.- Utrzymanie takiego miejsca musi być ogromnie kosztowne -zauważyła.Mimo rozwieszonych wokół muru lamp pasażpozostawał ponuro zaciemniony, trzymała się więc jak najbliżejEdwarda.- %7ładna budowla w Londynie nie dorównuje murozmiarami.Wyobraża pan sobie, ilu trzeba posługa-czek, bypozamiatać tak ogromną powierzchnię?- Cóż, rzeczywiście pozostaje mi to sobie jedynie wyobrażać -stwierdził, nie kryjąc niechęci.- Gołym okiem widać, że nikt tu nigdynie sprząta.Sama z pewnością pani zaobserwowała, jak niechlujni sąmieszkańcy tego miasta.Nie wykazują ani krzty szacunku dla swegodziedzictwa.Pozwalają, by ich stolica sczezła i zmarniała.NiegdyśRzym szczycił się systemem irygacyjno-ściekowym, o jakim Londynpo dziś dzień może jedynie marzyć.A teraz? Wszechobecny fetor niepozwala swobodnie oddychać.Diana nie dbała o historię Rzymian.Interesował ją wyłącznieEdward, a ściślej jego uczucia.Pragnęła, by mówił tylko o tym, jakwielkim darzy ją afektem.- Mam nadzieję, iż wkrótce ujrzymy ponownie księżyc - zaczęła,starając się zwrócić rozmowę na inne tory.Zwiatło księżyca nie tylkopotęgowało romantyczny nastrój, lecz również przydawało jej cerzeurody.Poza tym w księżycowe wieczory mężczyzni zazwyczaj rwaliSRsię, by ją całować.Obiecywała sobie wprawdzie, że odtąd będzie sięnienagannie prowadzić, lecz czyż nie nadszedł czas, by tenmłodzieniec spróbował skraść jej całusa? Przynajmniej w policzek.Po tym, co powiedział wcześniej, niewątpliwie zasłużył na nagrodę.-Mamy dziś prawie pełnię.Zauważył pan?- Jakież to do pani podobne, milady.Poświęcać tyle uwagiksiężycowi
[ Pobierz całość w formacie PDF ]