[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Ja ci to teraz mówię, bo jest mi wszystko jedno, poni\yła mnie ta sukaTwardowska, płakać mi się chce, ale ja przecie\ nie płaczę, ja brzydzęsię płaczem, ja na pogrzeby nie chodzę, bo tam ludzie płaczą, co się takgapisz, ty, kurwa, mistrzu?- Ale Doktora nie zabiłeś? - mistrz dopiero teraz uświadomił sobie, \emówi do Manga na ty.I uświadomił sobie wyraznie, \e ten, którego dotądmiał za kolegę, to jakaś chora, nienormalna bestia jest, a nie kolega.Mango mówił szybko, nagle piskliwym głosikiem mówił, wpatrującsię gdzieś wysoko, ponad głowę mistrza.Mówił szybko, mówił du\o,206wyrzucał z siebie wszystkie tajemnice, jakby miało mu to przynieść ulgę.To nie tak miało być, wszystko to miał mistrz wydedukować.a terazdostawał to na talerzu.- Jakie to ma znaczenie? Wa\ne jest to.\e zabiłem Zbyszka.Bo musię nale\ało.Bo przypomniał mi, \e mogłem być człowiekiem.śe mo-głem mieć normalną rodzinę.śe mogłem, kurwa, być szczęśliwy.Jakczłowiek.A nie zmierzać w tę stronę, co ty.Donikąd.Co z tego, \ezało\yłem knajpę? To \aden honor.To tylko sztuczne przedłu\enie mło-dości.A Januszek albo Adolf bez problemu wyrwali się z tego gówna.Bez \adnych wyrzutów sumienia zapomnieli o tym, \e byliśmy zespo-łem, \e pisaliśmy piosenki, \e mieliśmy, kurwa, przesłanie, oni bez skru-pułów zaczęli robić interesy, pozakładali rodziny.Udawali, \e nic się niestało, \e nic nie było.A ja nie umiałem.Wy wszyscy zniszczyliście mi\ycie, zniszczyliście mi szczęście.Tobie te\ nale\y się śmierć, wiesz? -Mango zerknął na broń mistrza.- Tobie te\.A Adolfa sam nie zabiłem,lubiłem trochę tego gnoja, więc poprosiłem Wteklockiego, \eby to zamnie zrobił, porwał go, pomęczył w piwnicy, jeszcze się zastanawiałem,co z nim zrobić, ale w końcu rękami Wteklockiego go usunąłem, to byłjednak śmieć, głupi, nadęty zagraniczny cwaniak.A potem Wteklockimusiał umrzeć, bo miał wyrzuty sumienia, nagle mu się odwidziało, chciałdonieść, głupi osiłek, co się namęczyłem, ale dałem mu narkotyk, łasybył na to, du\ą dawkę mu dałem - i powiesiłem go.W knajpie ju\ byłozamknięte.Tylko ta Twardowska przed knajpą na mnie czekała.Po-wiedziałem - poczekaj.To cierpliwie czekała, a ja w tym czasie wie-szałem Wteklockiego, a potem poszedłem z nią do łó\ka.Nie wiedząc,\e to moje psiakrew prawie adoptowane dziecko, dziecko, psiakrew,całego naszego zespołu.Kazirodztwo, nie? A Januszka dopadłem w chwilępotem, jak widział się z tą idiotką Twardowską, wytropiła go.Nie wiem,co jej powiedział, musiał umrzeć, wyobraz sobie, \e Januszek ciągle, niewiadomo po co, nosił przy sobie kilka zdjęć, jak oni wszyscy gwałcąDankę, zboczeniec, nie miałem o tym pojęcia, bo bym je zabrał, ale naszczęście znalazła je pani redaktor i mi je, za pewne usługi, oddała.Ja cito wszystko mówię, bo i tak ci nikt nie uwierzy, myślisz, mały mistrzu natropie, \e ktoś uwierzy takiemu pijakowi jak ty, niby jakie masz dowo-dy? No? Jakie? Kto uwierzy w takie brednie gościowi, który nie ma\adnych dowodów, który nie ma nawet dowodu osobistego, który nie207chodzi na wybory, który nawet na Unię Europejską nie głosował, ktomu uwierzy?- No, jednak domyśliłem się, \e to ty.Nikt na to nie wpadł.I niktchyba nawet nie miał zamiaru usiłować.- Marzenka obiecała mi, \e wszystko będzie zatuszowane.Ona niewie, \e to ja, ale wie, \e nikt ju\ teraz w policji się tym nie interesuje.Ten wielkolud tak jej powiedział.- Hohohohoho! - oświadczył przez zaciśnięte zęby mistrz.Stali nasamym środku rozległych Błoń.Z daleka wyglądało to pewnie tak, jak-by dwóch pijaczków zatrzymało się i gawędziło, dwóch pijaczków.Z bliska właściwie te\ tak by wyglądało, gdyby nie wymierzona w brzuchManga broń.- Napijesz się jeszcze? - zapytał Mango.Mistrz wyciągnął ku niemu dłoń, a wtedy Mango zręcznie odebrałmu pistolet i zarechotał.- I tak to się kończy, mistrzu.Tym akcentem kończy się nasza mło-dość, mistrzu.Myślisz, \e przeraziłem się twojej pukawki? Przecie\ niejest nabita.Przecie\ wiem.\e to rekwizyt z filmu.Inni niech się boją, janie muszę.śartobliwie przyło\ył sobie pistolet do lewego ucha, potem przeniósłlufę do ust i nacisnął spust, czy jak to się tam nazywa.A broń, jako \etakie było jej przeznaczenie, wypaliła.Mistrz szedł ulicą Piłsudskiego i palił papierosa.Ręce mu trochę dr\ały.Wokół panowały grudniowe, egipskie ciemności.Minął właśnie maszkaro-na siedzącego na murze - \aboowcę, stworzenie wzruszająco paskudne.Mistrz myślał logicznie.Oddychał spokojnie
[ Pobierz całość w formacie PDF ]