[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Któryś z uchodzców powtórzył mi plotkę, że ojciec przeszukał dom Humphreya Monmoutha*, jednego zprotektorów Williama Tyndale'a, i już nie zdążył wyciągnąć z kominka płonących papierów. Niech dobry Bógpomoże mu powstrzymać heretyków - mówił cicho ten człowiek, patrząc przy tym na mnie uważnie.- Ileżnieszczęścia ściągają na nasze głowy.Zmierć, choroby, przekleństwo od Boga.Niech Bóg wspiera sirThomasa!".Sądził pewnie, że takie słowa chcę usłyszeć; brzmiały one tak nieszczerze, że aż byłam ciekawa, dojakiego Boga sam się modli.Niedawno nastąpiły nowe aresztowania: lollardów w Londynie i członków here-tyckiego bractwa z Colchester**.Ale w kordegardzie nie pojawili się nowi więzniowie (za każdym razem, gdytam zaglądałam, wnętrze było puste i czysto zamiecione; ojciec widocznie wyciągnął naukę z niedawnych do-świadczeń).Jednak wydarzenia dziejące się z dala od Chelsea były tak odległe - inny świat, inne reguły gry - żeniewiele miały wpływu na naszą codzienność.Zachowanie ojca w tym czasie bywało dziwne.Jeśli mnie wogóle zauważał, to ograniczał się tylko do chwili uprzejmej rozmowy, jak z kimś obcym.Stale otrzymywałlisty, które - jak przypuszczałam - zawierały wykazy osób wyznaczonych do aresztowania i skazańców.Oczymiał aż szkliste z przemęczenia.Jednak sama jego obecność napawała otuchą.* Humphrey Monmouth, bogaty kupiec mający liczne kontakty zagraniczne, wiele razy pomógł Tyndale'owi.Oskarżony oherezję, został uwięziony i stracił cały majątek.RLT** Lollardyzm, plebejski ruch religijny o zabarwieniu społecznym, powstał ok.1380 r.pod wpływem nauk Johna Wiklefa.Lollardowie m.in.odrzucali dogmat o przeistoczeniu, celibat księży, żądali przetłumaczenia Pisma św.na angielski, zrzeczenia sięmajątku przez Kościół.Przygotowali grunt pod reformację w Anglii.Miasto Colchester od pocz.XIV w.było ośrodkiem lollardyzmu.W XVI w.działała tam grupa heretycka składająca się z 19 mężczyzn i 14 kobiet.Spotykali się oni na modlitwach w domachprywatnych i czytali angielską Biblię Wiklefa.Czułam się dziwnie spokojna i podniesiona na duchu, widząc go siedzącego przy stole, idącegowcześnie rano do samotni, spędzającego wieczór w domu w dobrze znanych codziennych szatach - po prostuwiedząc, że jest z nami, a nie gdzieś daleko, gdzie zajmuje się niezrozumiałymi dla mnie rzeczami, przyodzianyw obcy, oficjalny dworski strój.Także dobrze znane narzekania wiernego sługi na zarost i niestosownyprzyodziewek pana sprawiały, że dom stawał się mniej pusty, mniej cichy i szary.Chwilami było niemal jak zadawnych czasów, nim ojciec zaczął robić karierę na dworze.Ale dla mnie najważniejsze stało się terazoczekiwanie na szybki sukces Johna i sprawy ojca zeszły na plan dalszy.Nawet jego działania podejmowanedla powstrzymania fali herezji przestały tak bardzo mnie niepokoić.Wiele się mówiło o gorączce potowej w Londynie.I o wybuchu zarazy, jakby gorączki było mało.Ojciec bardzo się martwił, a jednak w jego głosiepojawiła się wyrazna i niezbyt chrześcijańska nuta nadziei, gdy przy śniadaniu odczytał nam list wwiadomością, że Anna Boleyn zapadła na gorączkę potową.(Dziwnie mnie tym poruszył, podobnie jaknastępnego dnia, gdy w jego oczach widniało rozczarowanie na wieść, że chora przetrwała kryzys).Ucieszyłamsię, kiedy napisał do Margaret, Cecily i Elizabeth oraz ich mężów, by jak najszybciej przybyli do Chelsea.Bardzo byłam też zadowolona z wiadomości od mistrza Hansa: zapowiedział, że skróci swoją podróż związanąz malowaniem portretów, w którą wyruszył po wykonaniu zamówienia w Greenwich.Pisał, że chętnie do naswróci i dokończy rodzinny portret.Marzyłam o tym, by ojciec znów zgromadził wokół siebie rodzinę iprzyjaciół.Lubiłam grzać się przy jego wewnętrznym cieple, nawet jeśli dla mnie miał tylko mały i nie zagorący płomyczek.Chcieliśmy znowu być razem, całą rodziną.Tęskniliśmy do tej odrobiny radości, jaką sobie wzajemniedawaliśmy.Wiosna - pod koniec bardzo gorąca - już od początku była niełatwa
[ Pobierz całość w formacie PDF ]