[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Nagle złapała przekaz radiowy z jednego ze statków, który opuszczającGazalę, skierował się na Maltę.Pod koniec informacji usłyszała wytęsknione hasło: sokół". Dzięki Bogu, Ian żyje szepnęła ze łzami szczęścia w oczach.Przypomniała sobiedokładnie, gdzie leży wyspa Gazala.Znajdowała się na zachód od Tobruku.Widocznie Ian dołączył tam do sił brytyjskich.Powinien o świcie dopłynąć statkiem do wybrzeży Malty.RLPo raz pierwszy od miesięcy Pithany uśmiechnęła się.Była tak podniecona, że ręce jejsię trzęsły i nie mogła zapisywać komunikatów.Ian wraca do niej, nareszcie!Nad ranem komunikaty lądowe stały się rzadsze i mniej istotne.Mimo iż jej służba do-biegła końca, Pithany nie opuszczała stanowiska.Jej współpracownicy mieli pełne ręce roboty,nasiliły się bowiem przekazy z niemieckich łodzi podwodnych i okrętów wojennych.Większośćjednostek morskich płynęła w kierunku Tobruku.Zatem szanse statku HRM Nelson", na któ-rym był Ian, malały.Istniało niebezpieczeństwo natknięcia się na niemiecką łódz. Błagam, niech im się uda. modliła się Pithany. Jaka jest teraz pogoda? spy-tała. Jak na złość kryształowo przejrzysta.Na dodatek mamy pełnię księżyca usłyszaław odpowiedzi. Boże, ześlij jakąś burzę, mgłę, cokolwiek, co by im pomogło szeptała.Po chwili odebrano tragiczną wiadomość. Nelson" został zauważony przez niemieckiokręt.Pithany upuściła ołówek i zrzuciła słuchawki.Cała się trzęsła, lecz tym razem z obawy olos Iana.Zapłakana wsłuchiwała się w dalsze komunikaty.Modliła się w głębi duszy.Okazałosię, że Nelson" jest oddalony od wybrzeża Malty o jakąś godzinę drogi.Miała jeszcze nadzie-ję, że być może uda im się dotrzeć do wyspy, choćby na łodziach ratunkowych, zanim zaataku-je ich niemiecka flota.Minął dosłownie ułamek sekundy i okręt niemiecki Heidelberg" wy-strzelił pierwszą torpedę.Po chwili drugą i zaraz potem trzecią. Nelson" zaczął wysyłać sy-gnały SOS. Niech ktoś im pomoże! krzyczała zrozpaczona, bezradnie ocierając łzy.Dowódcapodszedł do niej i kładąc rękę na ramieniu, powiedział: Pithany, tylko ci przeklęci Niemcy są w ich strefie, żadnego z naszych statków nie maw pobliżu.Pithany wiedziała dokładnie, że Niemcy nie respektują zasad konwencji genewskiej.Jesz-cze nigdy się nie zdarzyło, by okręt niemiecki zabrał na pokład jakiegoś ocalałego jeńca. Opuścić statek, opuścić statek! tak brzmiał ostatni rozkaz na Nelsonie".Potem ra-diooperator na statku zamilkł na zawsze. Heidelberg" wydał polecenie niszczycielowi Prul-ler", by storpedował Nelsona". Nie, tak nie może być.Niech dadzą im choć szansę, niech pozwolą im odpłynąć nałodziach ratunkowych błagała Pithany. Nelson" namierzony zabrzmiała odpowiedz Prullera".RLOczyma wyobrazni widziała tonącego Iana.A może nie zdołał się wydostać i walczy ożycie zamknięty w jakiejś kabinie.Może spoczywa już na dnie oceanu, spokojny i bez bólu.Amoże stara się wypłynąć na powierzchnię wody.Pithany nie wiedziała co ma myśleć i czy mo-że mieć jeszcze nadzieję. Błagam cię, Boże, pomóż mu, niech umrze nie cierpiąc.Przywołaj go do siebie jak naj-szybciej.Pithany zastanawiała się, czy śmierć sama w sobie jest bolesna, czy zimna i bezwzględ-na.To ostatnie na pewno.Sięgnęła do kieszeni po list od Iana, który, choć krótki, znaczył dlaniej bardzo wiele. To miała być miłość na zawsze, miłość, która wszystko przezwycięży. wspomina-ła z goryczą Pithany.W tej jednej chwili czuła, że on odszedł na zawsze.Ta wojna odebrała jej tak wiele, a po-zostawiła ból i tęsknotę.Ojciec był daleko i być może nigdy więcej już go nie zobaczy, samot-na Audrey przebywała w Anglii.No i Ian, który odszedł od niej bezpowrotnie.Wszyscy, któ-rych kochała, zniknęli z jej życia, pozostając tylko we wspomnieniach.Przypomniała sobie plany, które razem z Ianem układała o ich domu, o dzieciach.Takbardzo pragnęła mieć go blisko siebie i przytulić się jak mała, zagubiona dziewczynka, oddaćswój los w jego ręce.Teraz wiedziała, że już nigdy nie będzie potrafiła nikogo pokochać. Obiecywałeś, że wrócisz do mnie, obiecywałeś, obiecywałeś! Ianie, wróć! wołałabłagalnym głosem.Janna objęła zapłakaną Pithany.Choć minęło tyle lat, ciocia tak naprawdę nadal czekałana Iana.Janna chciała ją pocieszyć, ale brakowało jej słów.Nigdy nie widziała płaczącej Pitha-ny, choć znały się od tylu lat.Tak bardzo jej współczuła i jednocześnie tak bardzo czuła siębezradna.Nie umiała jej pomóc. Tak mi przykro, ciociu, tak mi przykro szeptała tuląc ją do siebie.Choć tych słów używano zbyt powszechnie, w ustach Janny zabrzmiały szczerze i przy-jacielsko.Jednak żadne słowa nie były w stanie pocieszyć Pithany
[ Pobierz całość w formacie PDF ]