[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Jak minęła noc? - zapytał.Amy spała niespokojnie, w jej snach powracał obraz taty stojącego przy grobie mamy.- Kiepsko - przyznała, podchodząc do lodówki.- To jest nas dwoje - odrzekł.Wtem otworzyły się drzwi i do kuchni weszła Lou.Atmosfera natychmiast stała się ciężka.- Cześd, Lou - Amy próbowała zachowywad się normalnie.- Chcesz soku pomaraoczowego?- Nie, dzięki - powiedziała i usiadła przy stole.Była ubrana, ale blada i wyglądała na zmęczoną.Dziadek rozłożył talerze, które trzymał w ręku.- Spałaś w ogóle?98- Kilka razy na chwilę usnęłam - Lou wzruszyła ramionami.Przez moment dziadek wyglądał, jakby chciał się odwrócid, ale zmienił zdanie i usiadł przy stole.- Lou, wiem, że postąpiłem zle, ale nie możemy pozwolid, żeby to nas podzieliło.Amy przyglądała się uważnie siostrze i zauważyła, że w jej oczach pojawiło się coś, co przypominałoiskierkę nadziei.- Postanowiłem - mówił dalej dziadek - że chociaż nie zgodzę się na obecnośd waszego ojca w Heartlan-dzie, to nie mogę i nie stanę wam na drodze, jeżeli będziecie chciały go szukad.Lou spojrzała na niego z niedowierzaniem.- Naprawdę sądziłeś, że byłbyś w stanie mnie powstrzymad? - zapytała podniesionym głosem.- Lou.- zaczęła Amy, ale siostra nawet na nią nie spojrzała, lecz wstała i wpatrywała się w dziadka.- Mówimy o tacie - powiedziała ze złością.- To mój ojciec, kocham go.- Wiem, Lou - odrzekł dziadek - ale nie chcę go widzied w Heartlandzie.Lou pokręciła głową i poszła w stronę drzwi.- Jadę do Scotta.- Nie możesz - Amy pobiegła za nią.- Nie ma twojego samochodu.Zawahała się zaledwie przez sekundę.- W takim razie pójdę.99Dołączył do nich dziadek.- Chyba zwariowałaś, Lou.Przecież to kawał drogi.Przez chwilę Amy miała wrażenie, że Lou ostroodparuje, ale wzięła tylko głęboki oddech.- Spacer dobrze mi zrobi - powiedziała normalnym głosem.- Potrzebuję przestrzeni.Dziadek westchnął.- Jeśli chcesz, podwiozę cię.Nie pozwolę, byś szła tyle kilometrów.Zawahała się, ale właśnie wtedy pod dom podjechały auta Trega i Bena.Na twarzy Lou pojawiła się ulga.- Treg mnie zawiezie - powiedziała.Podbiegła do jego pikapa, otworzyła drzwi od strony pasażera i wsiadła.Auto zawróciło i ruszyło wstronę szosy.Amy spojrzała na dziadka.Zamruczał coś pod nosem i poszedł do domu.Tymczasem Ben zdążył zaparkowad i po chwili doszedł do Amy.- Co się dzieje?- Nic - odburknęła przygnębiona.Widziała, że musiał się poczud zraniony.Odwrócił się szybko i pomaszerował do paszami.Amy kopnęłaze złości najbliższy kamieo.W tym momencie nie miała ochoty zajmowad się humorami Bena.Zmarszczyła czoło i poszła w ślad za nim przez podwórze.Ben stawiał z hukiem wiadra na kamiennej podłodze.Ignorując go, zaczęła nakładad do nich ziarno.%7ładne nie odezwało się słowem.100W koocu Amy nie mogła już znieśd tej atmosfery.- Zaniosę to do stajni - powiedziała krótko, podnosząc kilka wiader.- Ty tu skoocz.Nie odpowiedział.Zadowolona, że może od niego uciec, zaniosła wiadra do tylnej stajni.Na widok Amy konie wyglądające z boksów zarżały radośnie.- No, dobrze, już dobrze.Jestem tu z wami - powiedziała i zaczęła wysypywad zawartośd wiader dożłobów.W koocu doszła do boksu Melodii.Kasztanka zarżała cicho, kiedy Amy podeszła do jej drzwi.- Cześd, dziewczyno - powiedziała Amy i wślizgnęła się do środka.Melodia trącała pyskiem ramię Amy, gdy ta napełniała żłób paszą.Amy westchnęła ciężko i patrzyła, jakklacz ochoczo wkłada pysk w ziarno i zaczyna jeśd.Objęła szyję Melodii, znajdując pocieszenie w jej obecności.Wszystko strasznie się skomplikowało.Dziadek i Lou nigdy wcześniej tak się nie kłócili.I co z tatą? Amy ukryła twarz w szorstkiej grzywieMelodii.- Nie poznałam go, wiesz? - szepnęła z rozpaczą.- Nie wiedziałam, kto to.Poczuła na karku ciepły oddech i odwróciła się.Melodia, jakby wyczuwając jej smutek, odwróciła się, byna nią popatrzed.Podniosła pysk i delikatnie trąciła włosy Amy.Dziewczyna przełknęła ślinę.Tak właśnie robił koo mamy, Pegaz, zanim umarł.Do oczu napłynęły jej łzy.101- Och, Melodio - szepnęła rozpaczliwie.- Nie wiem, co robid.Amy i Ben skooczyli karmid i poid konie, kiedy wrócił Treg.- Co tu się stało? - zapytał zaintrygowany.- Lou nie odzywała się do mnie przez całą drogę.- Pokłóciła się rano z dziadkiem - odpowiedziała Amy, starając się zachowad opanowanie.- Wieczoremzresztą też.- Nie wygląda na to, żeby mieli się pogodzid? Pokręciła głową.- A ty jak się czujesz? - zapytał, patrząc na nią z zatroskaniem.Zanim jednak zdążyła udzielid odpowiedzi, zadzwonił telefon.- Odbiorę - powiedziała, przypuszczając, że dziadek pewnie się ubiera.Przebiegła przez podwórze i wpadła do kuchni.- Heartland.Przy telefonie Amy Fleming.- Witaj, tu Judy Stillman.Czy mogłabym rozmawiad z Benem?- Zaraz go zawołam - odrzekła.Zauważyła taczkę przy boksie Reda, więc poszła w tamtą stronę.- Twoja mama dzwoni - zawołała.- Nie będę z nią rozmawiał - rzekł krótko.- Powiedz jej, że jestem zajęty.102- Sam jej to powiedz - odpowiedziała gniewnie.- Nie chcę z nią rozmawiad!To przeważyło szalę i Amy straciła cierpliwośd.- Przestao się zachowywad jak pięcioletnie dziecko! Idz i z nią pogadaj!- Nie! - odparł z wściekłością.- Ja w każdym razie nie zamierzam! - wrzasnęła.- Nie będziesz mnie w to mieszał!- 0 co chodzi? - podbiegł do nich Treg.- Nie chce rozmawiad ze swoją mamą - powiedziała Amy, szukając poparcia u Trega.- A ona właśniedzwoni.- Przestao się zachowywad jak kretyn, Ben - powiedział Treg.- Idz i odbierz.Ben sprawiał wrażenie, jakby miał dalej protestowad, ale odwrócił się, przemaszerował przez podwórze iwparował do domu.Amy spoglądała w ślad za nim, a Treg pokręcił tylko głową i wrócił do pracy.Czekała przy stajni, aż skooczy rozmawiad
[ Pobierz całość w formacie PDF ]