[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Jeszcze filiżankę?Tym razem, gdy Peggy odmówiła, nie zmieniła już zdania.Kiedy opuściła mieszkanie, zadzwoniła do krewnych Dobsona w Kilburn iprzełożyła wizytę.Musiała natychmiast zobaczyć się z Liz Carlyle.Dowiedzieć się, żeTom wprowadził Służbę w błąd w sprawie miejsca zamieszkania swej żony - to jedno.Można by się spierać, że Judith Spratt zrobiła to samo.Zupełnie czym innym było poraz pierwszy odkryć ewentualną więz pomiędzy Tomem a Liamem O'Phelanem.To amerykański łącznik, pomyślała Peggy, zastanawiając się nad wykładem,jaki don wygłosił tamtego wieczoru w Old Fire Station. Od Bostonu do Belfastu:brudna wojna Brytanii w Północnej Irlandii i za granicą.Opuściła pałacyk i doszła szybko do Kensington High Street.Skręciwszy dometra zauważyła z zaskoczeniem, że peron wschodni jest wyjątkowo zatłoczony jak natę porę dnia.Stłumiony głos oznajmił przez głośnik, że z powodu wypadku na stacjiPaddington pociągi Circle Line będą kursować z opóznieniem.Na tablicyinformacyjnej zobaczyła, że następny jest oczekiwany dopiero za dwanaście minut.Czekała niecierpliwie, a kolejni pasażerowie wypełniali peron.Tablica zasygnalizowała wreszcie jedną minutę do odjazdu pociągu i Peggyskierowała się do krawędzi peronu, zdecydowana wsiąść, jako że następnego składujeszcze nawet nie ogłoszono.Przedzierając się stopniowo przez tłum, znalazła sięblisko żółtej linii.Za blisko, uznała, i próbowała cofnąć się o krok, lecz tłum był poprostu zbyt gęsty, by mogła się poruszyć.Dzięki Bogu, że już jedzie metro, pomyślała, gdy na tablicy wyświetliło się: NADJE%7łD%7łA NASTPNY POCIG.Znów próbowała się cofnąć, ponieważzobaczyła żółte światełko w tunelu, lecz wyglądało na to, że nie ma za nią pustejprzestrzeni.W lewo nie pozwalał jej się przesunąć robotnik trzymający skrzynkę znarzędziami, z prawej zaś stała krzepka kobieta, przyciskająca do piersi dwie torby zzakupami z M&S.Nagle, gdy pociąg wyłaniał się już z tunelu, Peggy poczuła nacisk w okolicachkrzyża, z początku lekki, potem coraz bardziej natarczywy i napierający.Jej stopyzaczęły przesuwać się w stronę krawędzi i instynktownie próbowała zaprzeć siępiętami. Przestań! - krzyknęła, lecz jej głos utonął w odgłosach pędzącego składu.Poczuła, jak jej stopy znów się przesuwają, są już daleko poza żółtą linią,nieuchronnie zbliżają się do krawędzi peronu.Ogarnęła ją panika i nagle wrzasnęłainstynktownie, głosem równie wysokim jak świst lokomotywy.A potem wszystkostało się czarne.Mężczyzna miał chyba na sobie mundur i czuła na twarzy coś mokrego orazchłodnego.Mgiełka w jej oczach rozpłynęła się nagle i z niezwykłą jasnością ujrzałaprzed sobą pracownika stacji, wyciągającego rękę, by mokrą chusteczką przetrzeć jejpoliczki.Siedziała na plastikowym krześle w pomieszczeniu wyglądającym naschowek na miotły pod schodami do metra.- Co się stało? - spytała, choć była raczej przekonana, że żyje.Uznała, że gdybyznajdowała się w zaświatach, wyglądałoby to inaczej.- Zemdlała pani.- Mężczyzna przestał ją cucić.- Był spory ścisk.- Wstał ipopatrzył na nią z troską.- Proszę oddychać głęboko.- Nie pamiętam - powiedziała Peggy, czując się zdezorientowana.Następnieprzypomniała sobie stały nacisk na plecy, stanowczy napór przesuwający ją w stronę.- Miała pani szczęście, że stojąca obok kobieta zobaczyła, jak pani upada -powiedział zawiadowca.- Mówiła, że wyglądało to tak, jakby miała pani wpaść prostopod pociąg.Zdążyła jednak panią złapać, a stojący tam również robotnik pomógłpanią wciągnąć.Jedyną ofiarą była para spodni, którą kupiła właśnie mężowi.- Przykro mi - rzekła Peggy, starając się pozbierać.-Czy zostawiła nazwisko?- Nie, gdy się pojawiłem, wsiadła do następnego składu.Mówiła, że już jestspózniona.Peggy nagle przypomniała sobie, że też się spieszy.Wstała dość niepewnie, leczzawroty głowy minęły szybko.Mężczyzna popatrzył na nią z niepokojem.- Jest pani pewna, że może pani jechać?- Już wszystko w porządku - oznajmiła, po czym uśmiechnęła się do niego.-Jestem panu wdzięczna za pomoc.Wyszedł z pomieszczenia na peron i spojrzał na tablicę.- Ma pani szczęście.Następny skład przyjedzie za dwie minuty.- Dziękuję panu - powiedziała Peggy, lecz kierowała się już do schodówruchomych.Uznała, że w tych okolicznościach zasłużyła sobie na taksówkę, ale napewno nie wliczy jej sobie w koszta.Nikt poza Liz nie dowie się, że poddała się panice.estminster Green, spłachetek trawy naprzeciwko parlamentu, jestulubionym miejscem dziennikarzy telewizyjnych do przeprowadzaniawywiadów z parlamentarzystami.Przy deszczowej pogodzieWmikrofony oraz kamery chronione są parasolami
[ Pobierz całość w formacie PDF ]