[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.W rzeczywistości – pomyślał Donal stając przed oszkloną ścianą – konflikt rozgrywał się tu i teraz.Był już w toku tego dnia, kiedy Donal wszedł na pokład statku, na którym miał poznać Galta, Williama i Aneę, Wybrankę z Kultis.Za kulisami rozpoczęły się przygotowania do końcowej bitwy, a jego rola w niej już była napisana.Podszedł do biurka, nacisnął guzik i powiedział do mikrofonu:–Niech stawią się tu natychmiast wszyscy szefowie sztabów.Narada na szczycie.Zdjął palec z przycisku i usiadł za biurkiem.Czekało go mnóstwo pracy.Protektor IIPrzybywszy pięć dni później do Hamstead, stolicy Wenus, Donal udał się prosto do apartamentu Galta w hotelu rządowym, gdzie miała się odbyć narada.–Musiałem załatwić parę spraw – powiedział, wymieniając uścisk dłonize starszym mężczyzną i siadając – inaczej byłbym wcześniej.– Przyjrzał sięGaltowi.– Wyglądasz na zmęczonego.Marszałek Freilandii rzeczywiście schudł.Skóra na twarzy trochę obwisła na masywnych kościach, a oczy pociemniały ze zmęczenia.–Polityka… polityka – odparł Galt.– To nie moja dziedzina.Wyczerpuje człowieka.Napijesz się?–Nie, dziękuję – powiedział Donal.–Ja również nie mam ochoty – stwierdził Galt.– Tylko zapalę fajkę… jeśli ci to nie przeszkadza?–Nigdy nie przeszkadzało – odpowiedział Donal – a ty nigdy mnie nie pytałeś.–Hę… nie – Galt wydał z siebie coś pośredniego między kaszlnięciem a chichotem.Wyjął fajkę i zaczął ją nabijać lekko drżącymi palcami.– Jestem piekielnie zmęczony, to wszystko.Tak naprawdę, gotów jestem do przejścia w stan spoczynku… ale jak można odejść, kiedy wokół wrze? Dostałeś moją wiadomość? Ile oddziałów polowych możesz mi dać?–Parę.Powiedzmy dwadzieścia tysięcy pierwszoliniowych żołnierzy… – Galt podniósł głowę.– Nie martw się.– Donal uśmiechnął się.– Będą przybywali w małych grupach i nieregularnie, żeby powstało wrażenie, że mam zamiar dać ci pięć razy więcej wojska, ale procedura przekazywania go przeciąga się.Galt chrząknął.–Mogłem się spodziewać, że coś wymyślisz – powiedział.– Możemy wykorzystać twoją pomysłowość na konferencji.Oficjalnie zebraliśmy się tutaj, żeby uzgodnić postawę wobec nowego rządu Nowej Ziemi, ale wiesz, co naprawdę jest grane, czyż nie?–Domyślam się – odparł Donal.– Wolny rynek.–Tak.– Galt zapalił fajkę i zaciągnął się nią z przyjemnością.– Podział przebiega dokładnie pośrodku, teraz kiedy Nowa Ziemia znalazła się w grupie124Wenus, a my – to znaczy Freilandia – opowiadamy się przeciwko wolnemu rynkowi.Mamy sporą liczbę głosów przy stole konferencyjnym, ale nie to jest problemem.Oni mają Williama… i tego białowłosego diabła, Blaine’a.– Popatrzył bystro na Donala.– Znasz Projekta Blaine’a, nieprawdaż?–Nigdy się z nim nie spotkałem.To moja pierwsza wizyta na Wenus – powiedział Donal.–To rekin – wyrzucił Galt w podnieceniu.– Chciałbym kiedyś zobaczyć, jak on i William ścierają się rogami.Może pozabijaliby się nawzajem i świat stałby się lepszy.Cóż… jeśli chodzi o twój status tutaj…–Oficjalnie przysłał mnie Sayona jako obserwatora.–Dobrze, więc nie ma z tym kłopotu.Z łatwością możemy zmienić ci status z obserwatora na delegata.Prawdę mówiąc, puściłem już w obieg tę wiadomość.Czekaliśmy właśnie na twój przyjazd.– Galt wypuścił duży kłąb dymu i mrużąc oczy zerknął zza niego na Donala.– Ale co o tym sądzisz, Donalu? Ufam twojej intuicji.Co naprawdę wisi w powietrzu?–Nie jestem pewien – odpowiedział Donal.– Sądzę, że ktoś popełnił błąd.Błąd/–Nowa Ziemia – wyjaśnił Donal.– Głupim posunięciem było obalenierządu akurat teraz, i do tego siłą.Właśnie dlatego sądzę, że naprawimy to.Galt wyprostował się szybko, wyjmując fajkę z ust.–Naprawimy? Masz na myśli przywrócenie starego rządu? – Popatrzył ze zdumieniem na Donala.– Kto to zrobi?–Przede wszystkim William, jak przypuszczam – powiedział Donal.– On nie działa w sposób połowiczny.Ale możesz się założyć, że jeśli ma zamiar przywrócić rząd, zażąda, za to swojej ceny.Galt potrząsnął głową.–Nie nadążam za tobą – przyznał się.–William współdziała obecnie z grupą Wenus – wyjaśnił Donal.– Ale na pewno nie zamierza wyświadczyć jej przysługi.Interesują go własne cele… i właśnie do nich będzie dążył
[ Pobierz całość w formacie PDF ]