[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Korytarz rozbłysnął światłemznacznie silniejszym od tego, które sączyło się z latarek przypiętych do ich koszul.Wydawało się, że wszystkie skalne powierzchnie, nawet dno, emanują czystym,jasnożółtym blaskiem.Zjawisko to nie155TUNELE.GABIEJograniczało się do miejsca, w którym stali; przepływało rytmicznie wzdłuż korytarza,w obu kierunkach, oświetlając wszystko tak jasno, jakby ktoś włączył nagle wokółnich mocne żarówki, jakby ktoś chciał oświetlić im drogę.Wszyscy przystanęliraptownie, oszołomieni.- Nie podoba mi się to, Wiłl - wyszeptał Chester.Will odsunął kurtkę przewiązaną na szczycie plecaka i sięgnął do wnętrza bagażu;wyjął rękawice i założył jedną z nich.- Co robisz? - spytał Cal.- Mam pewne przeczucie - odpowiedział Will, pochylając się i podnosząc świecącyjasno kamień wielkości kuli bilardowej.Zamknął go w garści, pozwalając, bykremowy blask sączył się przez szpary między palcami.Potem otworzył dłoń iprzyjrzał się badawczo tajemniczej skale.- Spójrzcie tylko - powiedział po chwili.- To jest pokryte jakąś roślinnością, czymś wrodzaj porostu - stwierdził, po czym splunął na kamień.- Will! - wykrzyknął Chester.Skała rozbłysnęła jeszcze mocniej.Will był zafascynowany; jego umysł pracował napełnych obrotach.- Jest ciepły.Wygląda na to, że wilgoć pobudza ten organizm, pewnie jakąś bakterię,która wydziela wtedy światło.Nigdy nie słyszałem o czymś podobnym, może prócztych dziwnych roślin, które można znalezć w oceanach.- Splunął ponownie, tymrazem jednak na ścianę tunelu.W miejscu, gdzie spadły krople śliny, ściana zaświeciła jeszcze jaśniej, jakby ktośmusnął ją fosforyzującą farbą.- Na litość boską, Will! - syknął Chester głosem pełnym przerażenia.- To może byćniebezpieczne!Will zignorował go.- Widzicie, jak woda na to działa.To coś zachowuje się jak nasiona w staniespoczynku.dopóki ktoś ich nie podleje.- Odwrócił się do pozostałych chłopców.-Lepiej tego156WYJZCIE Z CIENIAnie dotykać; wolę nie myśleć, co mogłoby się wtedy stać.Mogłoby wyssać całąwilgoć.- Dzięki, cholerny profesorku.Wynośmy się stąd, i to szybko, dobrze? - przerwał muChester, wściekły na przyjaciela.- Tak, to by było na tyle - zgodził się z nim Will, odrzucając kamień na bok.Reszta podróży przebiegała bez przeszkód.Dopiero po wielu godzinach monotonnejwędrówki opuścili tunel i weszli do czegoś, co Will wziął najpierw za kolejnąjaskinię.Ruszyli naprzód i już po chwili zrozumieli, że mają do czynienia z czymś bardzoodmiennym od wielkich grot, które widzieli do tej pory.- Poczekaj, Will! - zawołał Cal.- Wydaje mi się, że widzę jakieś światła.- Gdzie? - spytał Chester.- Tam.i tam jeszcze więcej.Widzicie?Will i Chester wbili wzrok w nieprzeniknioną na pozór ciemność.By coś dojrzeć, trzeba było jednak spojrzeć w bok - gdy próbowali patrzeć na wprost,migotliwe, ledwie widoczne kropki znikały im z oczu.Chłopcy w milczeniu obracali powoli głowami, spoglądając na drobiny światłarozmieszczone w równych odległościach wzdłuż linii horyzontu.Wydawały sięnieprawdopodobnie odległe i niewyrazne, przesłonięte grubą warstwą powietrza iroziskrzone niczym gwiazdy na letnim niebie.- To właśnie jest Wielka Równina - oświadczył nagle Cal.Will cofnął sięmimowolnie o krok.Dopiero teraz zaczęłodo niego docierać, jak olbrzymia jest rozciągająca się przed nim przestrzeń.Było toprzedziwne, onieśmielające doznanie, gdyż ciemność przytępiała mu zmysły i niepozwalała157TUNELE.GABIEJokreślić, czy tajemnicze światła znajdują się w ogromnej odległości czy też całkiemblisko.Po chwili chłopcy ponownie ruszyli naprzód.Nawet Cal, który całe życie spędził wwielkich jaskiniach Kolonii, nigdy nie spotkał się z czymś podobnym.Choćsklepienie znajdowało się mniej więcej na tej samej wysokości, jakieś piętnaściemetrów ponad ziemią, cała reszta - olbrzymia, niezmierzona otchłań - pochłaniałablask latarek, mimo że te nastawione były na maksymalną moc.Ciągnęła się przednimi nieprzenikniona czerń, której nie przecinała żadna kolumna, żaden stalaktyt anistalagmit.Co najbardziej zdumiewające, chłopcy odczuwali delikatne podmuchypowietrza, przynoszące minimalne ochłodzenie.- Wygląda na cholernie wielką! - stwierdził Chester, ubierając w słowa to, co Willtylko myślał.- Tak, ciągnie się bez końca - przyłączył się Cal bez większego entuzjazmu.Chester odwrócił się do niego.- Jak to, bez końca? Jakiej jest wielkości?- Ma jakieś sto mil średnicy - odrzekł Cal obojętnym tonem i oddalił się, zostawiającpozostałą dwójkę.- Sto mil! - powtórzył Will z niedowierzaniem.- Ile to będzie w kilometrach? - spytał Chester, Will jednak milczał, zbytzafascynowany ogromem jaskini, by odpowiedzieć na pytanie przyjaciela
[ Pobierz całość w formacie PDF ]