[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Jasne? Układ korzystny dla obu stron.Ale w końcu zrezygnował.Głównie dlatego, że chociaż miała tę swoją wypasioną galerię i niezłą dupę, nie umywała się do Creightona pod względem zasobności portfela.Domek miała miły, owszem, ale penthouse Creightona bił go na łeb – tak, wbrew jego wyraźnym poleceniom też go sobie obejrzał.Doszedł do wniosku, że jednak nie, że na dłuższą metę lepiej będzie zostawić ją w spokoju i trzymać TL Rsię młodego Wheelera.Raz zastanawiał się nawet, czy nie pójść do tego Paula i nie powiedzieć mu, co szykuje dla niego bratanek.Ale ponieważ Creighton twierdził, że wuj jest bardzo praworządny i uparty, Billy bał się, że wezwie policję i wszystko diabli wezmą.On trafiłby za kratki, a Creighton żyłby dalej jak książę.Nikt by nie uwierzył, że taki bogacz zmówił się z takim hochsztaplerem jak on.I właśnie to go najbardziej dręczyło.Gdyby dał się złapać, poszedłby na dno sam.241Wziął zegarek starego Wheelera i potarł kciukiem gładkie szkiełko.Kurczę.Dobrze, że się go nie pozbył, to był błyskotliwy ruch.Nie dlatego, że to cacko było warte pięćdziesiąt kawałków, tylko dlatego, że dopóki je miał, trzymał Creightona w szachu.Ale jak najlepiej to wykorzystać? Musiał uwolnić się od Wheelera zwinnie i z jak największym zyskiem.I oczywiście nie dać się przy tym złapać.Musiał wymyślić jakiś sposób.Ale przedtem odpoczynek.Nie można myśleć o czymś za długo, bo najlogiczniejsze rozwiązania uparcie wtedy umykają.Dlatego, wciąż nad tym rozmyślając, włożył do odtwarzacza płytę od Creightona i usiadł wygodnie, żeby obejrzeć film.TL R242Rozdział 17MUSIAŁA ZADZWONIĆ TRZY RAZY, ZANIM OTWORZYŁ.Był ubrany tak jak wtedy, kiedy się rozstali, w dżinsy i białą koszulę z podwiniętymi rękawami, ale teraz robił wrażenie zaniedbanego.Ze spodni wystawała mu poła koszuli, miał zaczerwienione, wilgotne oczy i rozczochrane włosy, jakby rozwiał je huraganowy wiatr.Obraz nędzy i rozpaczy.Nie zareagował na jej widok ani zaskoczeniem, ani radością, ani rozdrażnieniem.Twarz wyrażała ból i smutek.Wypowiedziała tylko jego imię, cicho i ze współczuciem.A on, nic nie mówiąc, odszedł w głąb korytarza.Zamknęła drzwi i poszła za nim.Pokój był niewielki, z półkami na książki na dwóch ścianach.Z książkami często czytanymi, nie takimi na pokaz.Jedno okno i zaciągnięte żaluzje.W pokoju stały tylko najpotrzebniejsze meble.Biurko z komputerem, stertami gazet i nieotwartych listów.Fotel.I brązowa skórzana kozetka, na TL Rktórej Derek półleżał z głową na podłokietniku i ręką na oczach.Nie wiedziała, co robić.Zaraz po tym, jak powiedział, że jego ukochana Maggie nie żyje, odłożył słuchawkę.Pod wpływem impulsu wstała, ubrała się i kilka minut później już do niego jechała.Kiedy jeszcze zastanawiała się, jak odwieść go od zamiaru reprezentowania Creightona, sprawdziła jego adres.Habersham była jedną z najbardziej prestiżowych ulic w mieście i tak jak większość domów na krętym szlaku przez Buckhead, jego dom stał w głębi zacienionego 243drzewami podwórza.Był stary, odrestaurowany z zachowaniem oryginalnego charakteru.W każdych innych okolicznościach chętnie obejrzałaby go dokładniej.Ale tego wieczoru bardziej interesował ją jego właściciel.Wpośpiechu nie zastanowiła się nawet, co pchnęło ją do przyjazdu.I teraz pomyślała, że jest tu intruzem, że narusza jego prywatność i przeszkadza w przeżywaniu smutku.Ostrożnie usiadła w fotelu.– Przynieść ci coś?Pokręcił głową.W domu było cicho jak w grobie.Głębokiej ciszy, która napierała na bębenki jak woda na głębokości pięćdziesięciu metrów, nie zakłócało dosłownie nic, ani tykanie zegara, ani skrzypienie osiadających bali.Chciała po cichu wyjść, żeby mu nie przeszkadzać.Pewnie nawet by tego nie zauważył ani nie pamiętał, że była.Ale coś ją tam trzymało, więc przycupnęła spięta na brzegu fotela i czekała.W końcu opuścił rękę i spojrzał.Tylko spojrzał, bez słowa.TL R– Chcesz, żebym poszła?– Dlaczego przyjechałaś?– Bo.– Urwała.Chciała powiedzieć: bo wiem, ile Maggie dla ciebie znaczyła.Bo wiem, jakie to dla ciebie bolesne.Lecz nagle uświadomiła sobie, co tak naprawdę ją do tego pchnęło, i zrobiło jej się niedobrze.Przyjechała, żeby go przeprosić.– Gdyby nie ja – powiedziała stłumionym głosem –Maggie by żyła.Przepraszam.Strasznie mi przykro.Szybko wstała i ruszyła do drzwi, ale ją zatrzymał.244– To nie ty ją zabiłaś.– Usiadł.– To on.Ten zboczony skurwysyn.To on ją zabił.Podparł się na łokciach, objął za głowę, przeczesał rękami włosy.Jego rozpacz poruszyła ją do głębi i przybiła.Usiadła na kozetce i położyła mu rękę na plecach.– Od dawna ją miałeś?Zerknął na koc przy biurku, gdzie leżała zawsze, kiedy pracował.– Od dziesięciu lat.– Wspominają o niej w każdym artykule, jaki o tobie czytałam.Piszą, że nigdy się z nią nie rozstawałeś.Była prawdziwą celebrytką, tak jak ty.Roześmiał się cicho i wytarł oczy nasadą dłoni.– I chyba o tym wiedziała.Pozowała do zdjęć, naprawdę.– Myśl teraz tylko o tym.O tym, jak bardzo ją kochałeś i jak bardzo ona kochała ciebie.O wspaniałych chwilach, jakie razem spędziliście.Podniósł głowę, spojrzał na otwarte drzwi i stężała mu twarz.– Będzie mi ciężko.Przynajmniej przez jakiś czas.Poszła za jego wzrokiem.TL R– Znalazłeś ją po powrocie z Athens?– Nie spieszyło mi się.Po drodze wstąpiłem coś zjeść.–Znowu podparł się łokciami i ucisnął kciukami oczy.–Pamiętasz tę scenę z Ojcachrzestnego? Z głową konia wyścigowego.W łóżku.Cicho sapnęła przez rozchylone usta.– Boże.Opuścił ręce.– Tak.Załamałem się.Krzyczałem.Wyłem.Chciał mnie dotknąć, zranić, chciał, żebym to poczuł.I udało mu się.245Zadzwonił dzwonek u drzwi i zaniepokojona Julie drgnęła.– To pewnie policja – powiedział.– Kiedy zadzwoniłaś, myślałem, że to oni.– Nie spieszyło im się.– Nie.Uprzedziłem ich, że nie muszą.Przepraszam.Poszedł otworzyć.Poszła za nim.Umundurowani policjanci byli bardzo młodzi, jakby dopiero co ukończyli akademię i brak doświadczenia nadrabiali obojętnością i lakonicznością.Przywitali się sztywno i Derek wskazał im schody.– Pierwsze drzwi na lewo.– Są jak maszyna – powiedziała cicho, kiedy zniknęli na górze.–Może to nimi wstrząśnie i staną się bardziej ludzcy.– Nie licz na to.Znają mnie.Będą udawali, że coś robią, ale nie postawią wszystkich na nogi tylko po to, żeby wytropić zabójcę psa.Złożą co najwyżej meldunek.Wezwałem ich tylko dlatego, że chciałem, by to odnotowano [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • katek.htw.pl






  • Formularz

    POst

    Post*

    **Add some explanations if needed