[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Data śmierci była oczywiście taka sama jak data urodzenia.Szczątki wydawały się cięższe niż samo dziecko, co Davidowi wydało się niezwykle tajemnicze.Biorąc urnę, Alice nie zareagowała w żaden widoczny sposób.Z każdą TLRchwilą bardziej zamykała się w sobie.David wyczuwał też narastający w niej gniew, choć - co dziwne - wcale się go nie obawiał.Wiedział, że za-wdzięcza to rozmowie z Haroldem.David uważał, że śmierć dziecka, podobnie jak wcześniej ciąża, odsunęła go od żony.Nic jednak nie mógł na to poradzić.Jakoś to już zaakceptował.Tylko to, co nastąpiło potem, było czymś zupełnie innym.Kiedy Alice leżała w szpitalu, kilka razy telefonował do Harolda, w każdej z tych rozmów zyskując ogromną pociechę.Naturalnie jego główną troską była Alice i to, żeby sprowadzić ją na ziemię.Później lekarz zasugerował, że wypisze ją do domu jeszcze tego popołudnia i Da- vid natychmiast zadzwonił do Harolda, nie mając pojęcia, jak ma się zachowywać.Rada Harolda, chociaż trochę enigmatyczna, wydawała się sensowna, w pełni jednak David pojął jej sens dopiero wtedy, kiedy się do niej zastosował: „Niech pan będzie stanowczy, a zarazem elastyczny.Musi pan wyłapywać wszystkie okazje do przejęcia inicjatywy, ale także sytuacje, kiedy powinien pan ustąpić.Im uważniej będzie pan słuchał przed podję-ciem każdego działania, tym łagodniej pańska żona wyląduje z powrotem na ziemi".Kilka godzin później, gdy tylko doktor Ahmed potwierdził, że Alice może opuścić szpital, Davia zapytał, co chciałaby robić.Pytanie ją rozzłościło.- Co masz na myśli? - zapytała.- Czy chciałabyś wracać do domu, czy zostać tutaj? - wyjaśnił.- Tutaj?-Tak.- Pytasz, czy chcę sobie zrobić wakacje?- Nie.Chodzi mi o to, żebyśmy tu zostali.We dwoje.Nie mam pojęcia, jak to nazwać.Ale nie jestem gotowy na powrót do domu.Telefonowałem do pana Sobela z Trinity i mówiłem mu, że miałaś problemy medyczne i nie jesteśmy jeszcze pewni, kiedy będziesz mogła wrócić.Alice wyraźnie się poirytowała.- Powiedziałeś mu, co się stało?- Oczywiście, że nie - uspokoił ją.Skrzyżowała ramiona i spojrzała w okno.W świetle późnego poranka waga, którą przybrała podczas ciąży, była widoczniejsza: krągłość ramion, brzuch odznaczający się pod szlafrokiem.Odwrócił się, żeby zobaczyć, na TLRco Alice patrzy.Na parkingu pod oknem kołysały się drzewa palmowe.Woddali mgła przedzierała się przez wulkaniczne góry.- Co mielibyśmy tu robić? - zapytała w końcu.- Pozwól, że ja się tym zajmę.Nie odpowiedziała, uznał więc milczenie za zgodę.Natychmiast poinformował Harolda, który przysłał po nich samochód.- Po co to wszystko? - zapytała na widok auta.Nie odpowiedział od razu.Intuicja podpowiadała mu, że Alice nie powinna wiedzieć o pomocy, którą otrzymują.- Po prostu uznałem, że tak będzie wygodniej - skłamał, nie miał jednak pojęcia, co robić dalej.Postanowił potraktować hotel jako coś w rodzaju bazy startowej, dopóki nie opracuje jakiegoś planu.W samochodzie Alice trzymała urnę na kolanach.Jeśli czekała, aż David coś na ten temat powie, to się nie doczekała.Hotel Mandarin Oriental leżał na samym końcu dzielnicy Kahala, gdzie budynki wznoszono na działkach o niebotycznej wartości, tworząc wzdłuż brzegu oceanu całe rzędy otoczonych murem domów pokrytych hiszpań-skim tynkiem.Wspaniała, modernistyczna architektura hotelu ostro kontrastowała z otaczającymi go rezydencjami.Elewacja dwóch złączonych ze sobą wież, białej i błękitnej, wykończona była dźwigarami wokół każdego okna, przez co obydwa skrzydła budynku wyglądały jak obłożone od góry do dołu przezroczystymi sześcianami.Dzięki temu swoistemu rusztowaniu konstrukcja budynków wydawała się lżejsza.Miało się wrażenie, że ulecą w powietrze jak dwa latawce.Na tylach hotelu, u podnóża Ko'olau Ridge, znajdował się Waialae Country Club, teren pełen bujnej zieleni i drzew wspinających się na stok, które wyglądały jak tworząca się fala.Wszystkie domy stały tam frontem do oceanu, chociaż wodę można było dostrzec dopiero na wysokości hotelu
[ Pobierz całość w formacie PDF ]