[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.‒ Inaczej nie umiem tego wytłumaczyć.Co pan chce ze mną zrobić?‒ Czy ma pani jakąś broń?‒ Dwie.Truciznę w ampułce, którą dostałam z Centrali.I pistolet.‒ Gdzie?‒ W zielonej torebce.Na konsoli, która stoi za panem.Otworzyłem torebkę.Znalazłem w niej mały bębenkowiec, inkrustowany kością słoniową i wykładany srebrem.Był nabity.Schowałem go do kieszeni.‒ Ampułka jest wgnieciona w kredkę do ust, której nie używam ‒ powiedziała.‒ Poprawiając usta, można to łatwo rozgryźć.Tak sobie wymyśliłam moją własną śmierć.Podałem jej kredkę w srebrnej oprawce.‒ Przypuszczam, że dostarczyła pani obu stronom przynajmniej po dziesięć osób do zabicia.‒ Chciałabym się teraz rozpłakać, ale niech mi pan wierzy, nie potrafię.Czy pan pozwoli, żebym się ubrała? Nie chciałabym umierać w takim łachmanie.Niech się pan nie obawia, już wiem, że przegrałam.Przez wiele dni budziłam się z myślą, że to stanie się właśnie tego dnia.Dzisiaj rano także o tym pomyślałam i dzisiaj trafiłam.Przebiorę się przy panu.Jest pan ostatnim mężczyzną, który zobaczy moje ciało.Odwróciłem się.Słyszałem szelest bielizny i sukni.‒ Już ‒ powiedziała po chwili.‒ Włożyłam moją najlepszą suknię.Jednak ostatnim, który mnie widział bez sukni, był Gerald.On nie spał z Harriet, wie pan? Przychodził do mnie.Na tydzień przed jego śmiercią byliśmy z sobą ostatni raz.Murphy oszczędzał Harriet na później, chciał zrobić na niej dobre wrażenie.‒ Tak ‒ powiedziałem ‒ był bardzo przyzwoitym chłopcem.Zawsze to powtarzałem Harriet.Tapurucuara także chciał zabić Harriet.Szukali jej w Buenos Aires i w Miami.‒ I mnie chciał zabić, przy pani pomocy.‒ On spełnia swoje zamiary, proszę pamiętać.Co pan chce ze mną zrobić, panie Castagno?‒ Jeszcze wciąż nie wiem, panno Gonzales.Gdybym wiedział, zrobiłbym to i wyszedł stąd.Mam mało czasu.‒ Tylko tyle, ile stąd do bramy.Tam na pana czekają ludzie Carlosa.Dać panu moją szminkę z ampułką?‒ Bardzo nie lubię rozgryzać takich ampułek.‒ I ja nie miałabym odwagi.‒ Czy wyobraża sobie pani, że za takie numery nie trzeba płacić? Gdybym pracował dla waszej Centrali, musiałbym panią zastrzelić.Nie pracuję dla nich i nie chcę pani zabijać.Czy ma pani numer telefonu Tapurucuary?Podała mi ten numer.Podszedłem do telefonu i połączyłem się z Tapurucuara.Zgłosił się natychmiast.‒ Al habla! ‒ powiedział ‒ halo!‒ Pan Tapurucuara? Dobry wieczór.Chciałem pana zawiadomić, że wasz agent, Monika Gonzales ‒ mówiłem po hiszpańsku ‒ pracuje dla nowojorskiej centrali wywiadowczej, gdzie ma numer rejestracyjny RD 112 S.Nadajnik krótkofalowy przechowuje u swego gitarzysty, który akompaniuje jej w „La Habana".W tej chwili przygotowuje się do ucieczki.Musi pan ją zatrzymać.Tapurucuara zaklął.Nie orientując się z kim mówi, powiedział:‒ Podejrzewałem, że tak jest.Ale skąd wezmę teraz ludzi?‒ Może pan ich ściągnąć spod domu Moniki Gonzales.Są na dole.To ludzie Carlosa.‒ Oni tam czekają na tego.‒ zawahał się.‒ Już wymknął się.Nie mają na co czekać.Proszę zaraz przyjechać.‒ Kto mówi? Skąd mówi? Gdzie pan jest? Al habla!Al habla!Odwiesiłem słuchawkę.Monika powiedziała:‒ Musiałam przyjść dzisiaj do „Cosmosu", żeby pana wskazać.Byli zdezorientowani pana grą, bo Gordon działał, a jednak nie opuszczał ambasady.Albo w ogóle go tam nie ma.Ja pana wskazałam.Niech pan mnie zabije, bo oni będą mnie torturować.‒ Proszę do tego nie dopuścić.‒ Mam rozgryźć ampułkę?‒ Oddam pani pistolet.Proszę drzwi wejściowe zostawić otwarte i nie wychodzić na głos dzwonka.Proszę czekać tutaj, za szafą, z pistoletem skierowanym na drzwi.Kiedy wejdzie Tapurucuara ‒ jeżeli pani nie zareaguje na dźwięk dzwonka, on na pewno wejdzie pierwszy ‒ wystrzeli pani w niego cały magazynek.Wtedy agenci panią zastrzelą.To nie jest takie straszne.Przez panią także strzelano do ludzi.Prawda? Czas, żeby samej skosztować.‒ Nie umiałam sobie tego wyobrazić.Teraz już wiem, jak to jest, kiedy musi się umrzeć.‒ Już czas, żeby pani umarła.Ma pani szansę, żeby umrzeć z sensem.Proszę mi wybaczyć szczerość.Czy można jeszcze raz zatelefonować? Rachunku i tak nie będzie pani płacić.Nędzne pocieszenie, ale jednak.Uśmiechnęła się.Jeszcze wciąż była spokojna.‒ Ani czynszu, ani podatków za ten miesiąc.To chyba jedyne pocieszenie.Zatelefonowałem do Athwooda.Sam się zgłosił.Powiedziałem mu, żeby za godzinę przyjechał do prezydium policji, po mnie.Po co tam idę? Spodziewam się, że za chwilę będę aresztowany.Nie, bez broni, bez żadnego dowodu przeciw mnie.Ambasada ani komisja nie będą skompromitowane.Jeszcze jedno: dzisiaj wieczorem na lotnisku General Andrews policja dominikańska aresztowała profesora Castelfranco.‒ Pan żartuje! Niby z jakiego powodu?‒ Otrzymali fałszywe doniesienie, że ktoś z USA przylatuje dzisiaj i będzie się posługiwać dokumentami profesora.I że jest wybitnym szpiegiem wywiadu, który ma zorganizować dywersję w Republice.‒ Jesteśmy ogromnie zaniepokojeni brakiem wiadomości od profesora Castelfranco.Pani Trujillo dzwoniła już do nas dwukrotnie i pytała o profesora.W jaki sposób mogli go aresztować?‒ Nie wszystkie aresztowania są uzgadniane z panem Trujillo, to zrozumiałe.Jego policja udzieli wszelkich informacji.‒ Właśnie rozmawiam z generałem Espaillatem.Dochodzimy wreszcie do porozumienia.Prawdopodobnie otrzymam nazwisko kierowcy ambulansu, którym zawożono Galindeza do Amityville.Generał Espaillat uważa, że porwali go członkowie jakiegoś tajnego sprzysiężenia.‒ Finansowanego przez generalissimusa Trujillo.‒ Na to nie mamy takiego dowodu, który można by przedłożyć naszym sądom.Musimy zadowolić się tym, co zdobyliśmy tutaj i co wykryto w Nowym Jorku.Gdzie jest panna Claire? Nic jej nie grozi?‒ Jest w bezpiecznym miejscu.Mister Athwood, proszę już kończyć.Jeżeli u pana jest generał Espaillat, niech wyda rozkaz zwolnienia profesora Castelfranco i jego asystenta, Andrea Castagno, których zatrzymano na skutek prowokacji i nieporozumienia
[ Pobierz całość w formacie PDF ]