[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Tak czy siak nie mógł iść prosto do Lyssy.Zazwyczaj pięciominutowy spacer do sklepumonopolowego zajmował mu teraz pół godziny.A toprzez środki ostrożności, które podejmował, by upewnićsię, że nie jest śledzony.Dlatego ucieszył się, że rudowłosa wkrótce skręciła zgłównej ulicy i skierowała się do małego, podejrzanegomotelu, który najlepsze czasy miał dawno za sobą.Zwolnił, zwiększając dystans między nimi.Kiedy kobieta zerknęła nagle przez ramię, Aidanzłączył się krokiem z malutką brunetką i zaproponował jejpiwo.Zaskoczenie dziewczyny szybko ustąpiło miejscazainteresowaniu, kiedy zobaczyła, jak wygląda natręt.Uśmiechnął się do niej, ale patrzył na Strażniczkę, któranajwyrazniej nie zwróciła na niego uwagi. Dziękuję wymruczał do swej towarzyszki, kiedyrudowłosa weszła do pokoju.Aidan zapamiętał numer nadrzwiach, po czym uwolnił się delikatnie z objęć brunetki. Miłego wieczoru.Zawołała za nim, ale on już spieszył się do Lyssy.Wybrał dłuższą drogę do hotelu, zatrzymywał się, byobejrzeć różne poncza, kapelusze, ozdoby i kieliszki doszotów rozstawione na bazarowych stołach.Był świadomkażdej osoby na ulicy.Dopiero gdy był zupełnie pewien,że nikt go nie śledzi, wszedł przez niewielką żelaznąbramę, która oddzielała wypielęgnowany trawnikhotelowy od zakurzonej ulicy.Gdy znalazł się w pokoju na trzecim piętrze, zamknąłwszystkie zamki w drzwiach, Lyssa wyjęczała: To trwało niemożliwie długo.Aidan rzucił okulary na szafkę przy telewizorze,postawił piwa na szafce nocnej i wczołgał się na jej ciałookryte prześcieradłem.Rozsunął jej nogi, pochylił głowę iwpił się w jej usta, zacisnął przy tym powieki, gdyuczucie ulgi zalało go niczym fala oceanu.Niepokój o jejbezpieczeństwo zniknął, gdy smukłe ramiona oplotły jegoszyję i przyciągnęły.Miękki, powitalny pomruk działałtak kojąco.Przekrzywił głowę, by lepiej dopasować usta do jejwarg, sięgnął głęboko językiem, poruszając nim wolno.Czuł jej dotyk, zapach i smak.Jęknął, gdy wygięła ciało włuk i przycisnęła piersi do jego torsu. Mmm& zamruczała. Mmm& zgodził się.Uniósł głowę i potarł nosemo jej nos.Położył się obok i przyciągnął ją do siebie. Nie uwierzysz w to, co ci zaraz powiem wymruczała.Jej skóra pachniała jabłkami, a długie blond włosywciąż były wilgotne po niedawnej kąpieli.W pościeliwciąż unosił się zapach seksu, nocy pełnej pasji, któratrwała od zachodu do wschodu słońca. Naprawdę? Objął ją mocniej. Connor jest u mnie w domu.Nastąpiła długa pauza. Kto by pomyślał.Lyssa uniosła głowę i spojrzała mu prosto w oczy. Dlaczego nie jesteś zaskoczony?Aidan wypuścił ze świstem powietrze. Właśnie widziałem inną Strażniczkę.Mieszka whotelu niedaleko stąd. O, cholera.Pokiwał smutno głową. Dokładnie.Rozdział 4Walcząc o powietrze, wstrząsany gwałtownymidreszczami, Connor wynurzył się z lodowatego jeziora iwyczołgał na piaszczysty brzeg.Gdy stanął, mundurMistrza Miecza oblepiał jego mokre ciało.Był takskupiony na zwalczeniu skurczu spowodowanegohipotermią, że nie zorientował się, iż nie jest sam.Ktoś gouderzył i przewrócił na plecy.Mniejsze, zwinniejsze ciało owinęło się wokół niego.Connor wydał z siebie ryk wściekłości.Mężczyzniprzetoczyli się po trawie i wpadli do lodowatej wody.Ból wywołany uderzeniem i niespodziewany atakzirytowały Connora.Chwycił napastnika za kołnierz szatyi wyciągnął na brzeg. Zaczekaj! To był Starszy, zdradził go szary ubiór.Connor nie żywił ciepłych uczuć do Starszych i miałochotę przetrzepać komuś skórę.Sięgnął za plecy iwyciągnął miecz. Jeśli chciałeś umrzeć syknął trzeba było poprostu powiedzieć. Cross cię potrzebuje.Connor zesztywniał na dzwięk znajomego głosu.Oczywiście, że to nie mógł być pierwszy lepszy Starszy.Nie dzisiaj.To musiał być Sheron, nauczyciel z AkademiiMistrzów Miecza. Cross potrzebuje odpowiedzi.Wszyscy ichpotrzebujemy.Mężczyzna zsunął przemoczony kaptur, któryzasłaniał mu twarz.Teraz Connor mógł się mu przyjrzeć.Sheron zmienił się nie do poznania, nie przypominałdawnego Mistrza, który szkolił ich do walki.Ciemnobrązowe niegdyś włosy stały się terazśnieżnobiałe, skóra miała niezdrowo blady odcień, azrenice były rozszerzone i ciemne.Przypominał stwora, zktórym Connor walczył w świątyni.Kapitana przepełniło obrzydzenie, które zmieniło sięw furię, kiedy pomyślał o Aidanie, niegdyś tak bardzowpatrzonym w Sherona.Przyjaciel, opuszczony przezrodziców po wstąpieniu do akademii, traktował Mistrzajak ojca, a ten zawiódł jego zaufanie.Connor był w innej sytuacji, pochodził z rodziny odługich tradycjach wojowników.Zarówno kobiety, jak imężczyzni od wieków zostawali Mistrzami.%7łyj z mieczai giń od miecza, zwykli mawiać, dlatego Connor nie byłpobłażliwy dla kłamstw i obłudy, a czas nie leczył ran.Jednak Aidan nie miał tyle szczęścia.Jego rodzicepełnili inne funkcje jedno było Uzdrowicielem, a drugiePocieszycielem
[ Pobierz całość w formacie PDF ]