[ Pobierz całość w formacie PDF ]
. Wiesz, że to szaleństwo? Jasne powiedziałam i pociągnęłam ją za sobą.Na szczęście po jardzie czy dwóch Janice weszła w rolę. Wmieszamy się w tłum oświadczyła, chociaż nie byłam pewna, kogowłaściwie usiłuje przekonać.Po cementowych schodach podeszłyśmy do drzwi po zachodniej stronie,wślizgnęłyśmy się do środka i pospiesznie ruszyłyśmy jednym, potem następnymkorytarzem, przedzierając się przez szkolny labirynt.Im dalej wchodziłyśmy, tym bardziej Janice wczuwała się w rolę.Kiedy za-dzwonił dzwonek i uczniowie wylali się na korytarze, moja wspólniczka wzbrodni bratała się już z masami.LRT Co, stary? Super powiedział jakiś chłopak. Człowieku, co te babcie robią wszkole?To tyle, jeśli chodzi o wtapianie się w tło. Opuść głowę poleciłam.Tuż przed dzwonkiem na piątą lekcję zobaczyłyśmy Indię przy szafce.Oczywiście ledwie ją otworzyła, szybko wrzuciła książki do środka i wyciągnęłainne, po czym z trzaskiem zamknęła drzwi i odeszła.Gdy tylko zadzwonił dzwo-nek, ruszyłyśmy galopem.Poraziła mnie nagła, niemal ogłuszająca cisza, gdydzieciaki wróciły do klas. To ta. Rzuciłam torbę i wyciągnęłam pilnik.Rozejrzałam się po szerokim opustoszałym korytarzu, poktórego obu stronach stały szafki.Duży okrągły zegar wskazywał pierwszątrzydzieści dwie.Wsunęłam pilnik do zamka i zabrałam się do pracy, ale jakkolwiek bym gowsadzała, zatrzask nie chciał puścić. Szybko. Pracuję najszybciej, jak umiem. Daj, ja spróbuję.Przejęła pilnik, ale bez efektu. Ktoś idzie wydyszałam, gdy nagle usłyszałam odległy stukot rozsądnejwysokości obcasów, odbijający się echem od ścian korytarza.Chwyciłam pilnik i wetknęłam między zewnętrzne metalowe obramowanie adrzwi, posłużyłam się nim jak łomem (niewątpliwie z pomocą adrenaliny) i za-trzask odskoczył.Cofnęłyśmy się zaskoczone, gdy wypadła suknia.Ledwo jązłapałam, żeby nie spadła na podłogę.LRT Mamy ją! pisnęła Janice.Kroki stały się głośniejsze. O rany, musimy się pospieszyć! wyszeptała dramatycznie.Jak wariatki wpychałyśmy falującą satynę, tiul i organzynę do torby, w po-śpiechu o mało nie przycinając sobie palców zamkiem błyskawicznym.Następ-nie rzuciłyśmy się w stronę przeciwną niż kroki i pognałyśmy przez korytarze.Obie skończyłyśmy to właśnie liceum i znałyśmy drogę na pamięć mimo lat, któ-re upłynęły.W prawo, potem w lewo, na masywnych obcasach ślizgałyśmy się po lśnią-cym linoleum jak dzieciaki z filmu Breakfast Club. Jeszcze jeden korytarz i jesteśmy wolne wysapała Janice.Skręciłyśmy w korytarz, który zaprowadził nas z powrotem do bocznychdrzwi.A tam na samym środku stał pan Sisk od niepamiętnych czasów sprawują-cy funkcję zastępcy dyrektora. Co, do licha, robicie poza klasą, dziewczynki?LRTROZDZIAA 28Uciekać ndk V c (1425) oznacza: 1.umykać; 2.uniknąć uwięzienia; 3.umknąć kompletnie i stuprocentowo kłopotliwej sytuacji schwytania w liceum,które niezbyt się lubiło, gdy należało do niego chodzić, i w którym zdecydowaniepragnie się uniknąć repety w tak niepomyślnych okolicznościach.Ale może to tylko moje zdanie.Mogę tylko stwierdzić, że dzięki Bogu pan Sisk miał ze sto lat i w przeci-wieństwie do prawdziwych uczniów nie potrafił utwierdzić, że dziewczynki", naktóre się natknął, były znacznie starsze niż pozostające pod jego opieką uczenni-ce.Myślę, że kwestia wieku naprawdę jest relatywna. Pan Sisk! wyjąkałam. Co się tu dzieje, młode damy? Eee. Eee.Zdobywczyni Pulitzera i znakomita prawniczka, a nie zdobyłyśmy się na niclepszego niż dwa Eee". Proszę za mną warknął.Wiedziałam, że to się nie może dobrze skończyć.Po pierwsze, nie zamierza-łam w tak zaawansowanym wieku zostawać za karę po lekcjach, po drugie, karaoznaczałoby prawdopodobnie okręgowe więzienie w Willow Creek za nieupraw-nione wejście na teren szkoły, włamanie i wtargnięcie na teren prywatnej posia-dłości oraz, cóż, kradzież.LRTOwszem, zajmowałam się właśnie ratowaniem uświęconej rodzinnej spuści-zny, owszem, wyciągnęłam z lamusa pelerynę, ale prawda była taka, że epizod zdyrygentem Rinaldim byłby drobiazgiem w porównaniu z obecną sytuacją.Można było zrobić tylko jedno.Za plecami Siska zerknęłam na Janice. Uciekamy powiedziałam bezgłośnie. Co? Uciekamy.Tak właśnie rozwiązałyśmy naszą niepewną sytuację.Zwiałyśmy. Hej! ryknął za nami. Wracać.Jasne, jak powiedziałyby nasze młode debiutantki.Całkowicie popieram stałą kontrolę bezpieczeństwa w szkołach, dziękowa-łam jednak naszej szczęśliwej gwiezdzie, że liceum w Willow Creek nie musiałosię jeszcze uciec do tej praktyki.Przez boczne drzwi wypadłyśmy na parking,wskoczyłyśmy do samochodu i odjechałyśmy, zanim biedny pan Sisk dodarł nachodnik.Z pewnością jego układ krążenia od lat nie musiał tak ciężko pracować. Kiepsko się czuję powiedziałam Janice, gdy odjechałyśmy dość dale-ko.Serce biło mi tak szybko, że bałam się, żeby nie zemdleć. Tak, ja też. Po głosie nie da się tego rozpoznać.Spojrzała na mnie, potem się uśmiechnęła. Mamy suknię, mamy tę suknię!Nasza pewność siebie zniknęła jednak, gdy dotarłyśmy do domu i wycią-gnęłyśmy wieczorowy strój z torby.Rozradowana mina Janice stężała.LRT Co się z nią stało?O rany.Po chwili wrzasnęła: Kurwa! Jest zrujnowana!Nie przesadzała.Biała balowa suknia była wygnieciona I brudna, jakby Indiawyniosła ją na parking przed szkołą i po niej skakała.Lupe weszła energicznym krokiem, rzuciła tylko okiem na Kuknię i cmoknę-ła. Ja naprawiam. Chwyciła ją z rąk Janice i zniknęła.Bratowa zaczęła nerwowo chodzić po pokoju
[ Pobierz całość w formacie PDF ]