[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Skinęłam głową.- Oczywiście.Co zatem oznacza  Krzy\ smoka"?- Zgodnie z legendą, św.Małgorzacie ukazał się w więzieniu szatanpod postacią smoka i połknął ją.Ona zaś dotknęła jego wnętrznościkrucyfiksem, który nosiła przy sobie, i smok wypluł* Powieść o Ró\y - trzynastowieczny poemat autorstwa Guillaume'a de Lorris,będący kodeksem miłości dworskiej.139 ją całą i zdrową.Od tego czasu Małgorzata jest zaliczana do świętychwspomo\ycieli, uwa\a się ją za patronkę poło\nic.Brzmi to terazosobliwie, nawet nieco makabrycznie.- Siostra Campion zaczęłazamykać drzwi.Dziewica patronką kobiet w cią\y? Przypomniało mi to o czymś, oczym miałam wspomnieć podczas naszej rozmowy.- Jeśli mo\na, siostro - powiedziałam - przy kobiecie z bagna naMonashee znaleziono jeszcze jedno ciało.- Tak?- Ciało niemowlęcia.- Dziwne.- Twarz siostry Campion była do połowy schowana zadrzwiami, co utrudniało odczytanie jej wyrazu.- Tak, to zastanawiające - rzekłam i wyszłam na zewnątrz.Automatycznie włączyło się światło, odwracając na moment mojąuwagę.- No có\, dziękuję za poświęcenie mi czasu, siostro i.-Odwróciłam się, by uścisnąć jej dłoń, ale przeoryszy ju\ nie było.Siedziałam w samochodzie i obserwowałam siedzibę.W więk-szości pokoi umieszczonych na górze, gdzie prawdopodobniemieściło się dorniitorium*, paliły się światła.Przy bramie jednakpanowały ciemności.Poczekałam przez chwilę, zastanawiając się nadmottem zakonu.Siostra Campion wyjaśniła mi jego dosłowneznaczenie, lecz pominęła to ukryte.Jednak dawało się je łatwoodczytać: bóle porodowe są konsekwencją \ądzy.Wyjęłam ze schowka kamerę cyfrową, przez moment za-stanowiłam się nad wzięciem latarki, którą te\ tam trzymałam, alestwierdziłam, \e będzie mi przeszkadzać.Ustawiłam aparat nawysoką rozdzielczość, wyłączyłam w samochodzie górne światło,\eby nie włączyło się, kiedy otworzę drzwi.Cicho stąpając po \wirze,minęłam sklepione przejście, po bruku doszłam do zachodnich drzwi.W ciemnościach dało się rozró\nić tylko szczyt kościoła z ciemnąplamą pośrodku, gdzie mieściło się wejście.Stanęłam lekko z boku,aby nie zasłaniać szczegółów rzezbienia w pełnym świetle błysku -cień dodałby im więcej znaczenia.Skierowałam* Dormitorium - sypialnia w klasztorze.140 obiektyw w stronę drzwi, nie mając pewności, czy ujmowałamrównie\ framugę, i nacisnęłam migawkę.Na moment wokół mniezrobiło się jasno i postanowiłam wycofać się, zanim ktoś z klasztoruwyjdzie, by sprawdzić, co się stało.Wtedy właśnie usłyszałam w pobli\u astmatyczny, świszczącygłos, jakby ktoś chrapał i charczał jednocześnie.Przez momentmyślałam o postaci, którą spotkałam w moim ogrodzie.Potemprzypomniałam sobie, \e dawno temu słyszałam ten odgłos kilkarazy.Ta okolica była idealna dla sów płomykówek.Zanim jednak minęłam przejście, zatrzymałam się, by na wszelkiwypadek zrobić jeszcze jedno zdjęcie - fasady budynku.Mojasiatkówka wcią\ jeszcze była nieco oślepiona z powodu pierwszegobłysku, dlatego spoglądając przez wizjer, wydawało mi się przezchwilę, \e między mną a zachodnimi drzwiami stoi na biało ubranapostać. Rozdział 14Wyje\d\ając z długiej alei, ciągle nie byłam pewna, którędypowinnam jechać.Jeszcze raz wydostałam się z samochodu ispróbowałam ustalić swoje poło\enie.Pomimo ciemności, nadalwidać było błyszczące półkole kwarcu dookoła Newgrange.A dalejmogłam dostrzec coś, co wyglądało jak wielokolorowa broszka wpiętaw pagórkowaty teren.Była to wieś Słane w bo\onarodzeniowymprzybraniu - elektryczna jaskrawość o\ywionych ulic kontrastowała zwidmową jasnością miejsca umarłych.Lecz w okolicach opactwa Grangenie było jakiegokolwiek śladu \ycia.Zwiatło oświeciło ciemności, leczciemności się niesamochodu.Jednego byłam pewna - dochodziła piąta, aWsiadłam do poddały.ja nie miałam telefonu komórkowego, \eby skontaktować się zdetektywem Gallagherem.Jednak Centrum Informacji Turystycznej nieznajdowało się a\ tak daleko, a teraz ju\ miałam ogólne pojęcie,którędy jechać.Gdy wjechałam na parking, stały na nim nieliczne samochody.Odciągnęłam daszek przeciwsłoneczny, po którego drugiej stronieprzymocowane było podświetlane lusterko.Szybko wytuszowałam rzęsy iumalowałam usta.Nie zdecydowałam się na makija\, jadąc doopactwa.Natychmiast przypomniały mi się wypielęgnowane paznokciesiostry Campion.Oczywiście, osoba na jej stanowisku powinna dbać owygląd, a paznokcie nie były przecie\ wyzywające.Przejście do centrum znajdowało się pod drewnianą pergolą, wzdłu\błyszczących mrozem płyt chodnikowych.Po mojej prawej stronieBoyne płynęła w przeciwnym do mnie kierunku, a nad nią zawieszonabyła kładka prowadząca do przystanku minibusów, wo\ących turystówdo Newgrange, Knowth i z po-142 wrotem.Na lewo znajdował się sztuczny wodospad, który zmalał docienkiej stru\ki, gdy przeszłam obok niego.Nadchodziła godzinazamknięcia.Przedstawiłam się pracownicy czekającej na wyjście spóznionychkupujących.Powiedziała, \e spodziewano się mnie i wskazałarestaurację piętro ni\ej.Gdy schodziłam po krętych stopniach,dostrzegłam samotną postać siedzącą przy jednym ze stolików iczytającą niedzielną gazetę.Mę\czyzna spojrzał znad gazety, gdy skierowałam się w jegokierunku.Jego wąsy, krótko przystrzy\one włosy i krzepka sylwetka,nieomal rozsadzająca nijaki garnitur, z daleka krzyczała  policjant" -dokładnie tak, jak powiedział.Lecz z jakichś przyczyn zapomniałwspomnieć o swojej najbardziej charakterystycznej cesze: włosach.Niedało się ich opisać w \aden eufemistyczny sposób - ,,rude" to za mało, marchewkowe", to określenie pasowało bardziej, choć tak naprawdę byłto \ółtopomarańczowy kolor świe\o przekrojonej marchewki.Jego ceraświadczyła o niedawnych słonecznych wakacjach: nie była opalona, leczwściekle czerwona, z łuszczącym się ze skóry nosem.Wyciągnęłam dłoń.- Illaun Bowe.Przepraszam za spóznienie.Swoim uściskiem połknął moją dłoń a\ do przegubu.- Matt Gallagher.Zaczynałem się martwić.Ale stwierdziłem, \ezadzwoniłaby pani, gdyby coś się stało.- Miękki akcent z Donegal stałw sprzeczności z jego wyglądem zapaśnika.Miał chyba okołoczterdziestki.- I tak powinnam do pana zadzwonić, lecz wczoraj ranoskradziono mi komórkę.- Spojrzałam na jego prawie pustą fili\ankę ipoczułam ogromną potrzebę wypicia mocnej kawy.- Naprawdę? Jak do tego doszło? - Zło\ył gazetę i poło\ył ją nastole, przykrywając coś, co przypominało ksero z bo\onarodzeniowejkartki znalezionej pod ciałem Traynora.Opowiedziałam mu o intruzie i wybitym oknie.- Telefon był pewnie drogi?- Nie bardzo.- Spojrzałam w stronę zaciemnionego stanowiskakelnerskiego.143 - No tak, dlatego mówimy ludziom, \eby nie zostawiali niczegona wierzchu w samochodach.- Sięgnął do marynarki i wyjął notes.-Chyba zamknięte - powiedział, wskazując stanowisko - lecz jeślipotrzebuje pani jedynie kofeiny, mo\e pani spróbować włamania [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • katek.htw.pl






  • Formularz

    POst

    Post*

    **Add some explanations if needed