[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Otaczałago głęboka fosa najeżona zaostrzonymi palami, nad którą przerzucony był zwo-dzony most opuszczony teraz, lecz strzeżony przez czterech ubranych w czarnezbroje jezdzców na bojowych rumakach.Uzyskanie pozwolenia na wejście do siedziby Zakonu Pandionu związane by-ło z określonym rytuałem.Sparhawk ściągnął wodze Farana i czekał.Ze zdzi-wieniem stwierdził, że te formalności go nie drażnią.Stanowiły część jego życiaprzez długie lata nowicjatu i spełnienie tych odwiecznych ceremonii było jakbyodrodzeniem i potwierdzeniem jego tożsamości.Już teraz, gdy czekał na rytual-ne wezwanie, spalone słońcem domy w Jirochu i kobiety zmierzające do studniw srebrzystym blasku poranka odpłynęły w głąb jego pamięci, zajmując w niejwłaściwe miejsce.Dwóch rycerzy w pełnych zbrojach ruszyło powoli, podkowy ich wierzchow-ców dudniły głucho na grubych belkach zwodzonego mostu.Zatrzymali się tużprzed Sparhawkiem. Kimże jest ten, który stoi u bram domu Orędowników Boga? zaintono-wał jeden z nich.Sparhawk podniósł przyłbicę w symbolicznym geście pokojowych zamiarów. Jam jest Sparhawk odpowiedział Orędownik Boga i członek tegozakonu. Jakże możemy to stwierdzić? zapytał drugi z rycerzy. Poznacie mnie po tym znaku. Sparhawk wyciągnął spod wierzchniejszaty ciężki srebrny amulet na łańcuchu, jaki każdy pandionita nosił zawieszonyna piersi.Obaj jezdzcy obejrzeli amulet z pozorną uwagą. To istotnie jest pan Sparhawk, członek naszego zakonu orzekł jedenz nich. Zaiste zgodził się drugi a więc czy powinniśmy.hm. zawahał35się marszcząc czoło..zezwolić mu na wejście do domu Orędowników Boga podpowiedziałmu Sparhawk.Rycerz skrzywił się. Nigdy nie mogłem zapamiętać tego fragmentu wymamrotał. Dzięki,panie Sparhawku. Chrząknął i zaczął ponownie: Zaiste, a więc czy powin-niśmy zezwolić mu na wejście do domu Orędowników Boga?Stojący obok rycerz uśmiechnął się szeroko. Jego prawem jest wolny wstęp do naszej siedziby powiedział bojest jednym z nas.Witaj, panie Sparhawku.Proszę, wejdz w mury naszego domui przebywaj pod jego dachem w pokoju. Tego samego życzę tobie i twojemu towarzyszowi wszędzie tam, gdziezawiedzie was los Sparhawk zakończył ceremonię. Witaj w domu usłyszał w odpowiedzi. Długo cię nie było. Racja.Czy Kurik tu dotarł? Jakąś godzinę temu. Jeden z rycerzy skinął głową. Rozmawiał z Va-nionem i już odjechał. Chodzmy do środka zaproponował Sparhawk. Potrzeba mi tego po-koju, o którym wspominałeś, i muszę zobaczyć się z Vanionem.Dwaj rycerze zawrócili konie i powiedli przybysza przez zwodzony most. Czy Sephrenia nadal tu jest? zapytał Sparhawk. Tak.Ona i mistrz Vanion przybyli tu z Demos zaraz po tym, jak królowazachorowała. To dobrze.Z Sephrenią również muszę porozmawiać.Cała trójka zatrzymała się przed bramą zamku. To jest pan Sparhawk, członek naszego zakonu obwieścił jeden z rycerzytym, którzy czekali przy bramie. Sprawdziliśmy jego tożsamość i ręczymy zajego prawo wejścia do domu Rycerzy Pandionu. Przejeżdżaj więc, panie Sparhawku, i niech pokój zagości w twym sercu,gdy przekroczysz progi tego domostwa. Dziękuję ci, mości rycerzu, w twoim sercu niech również zagości pokój.Rycerze rozstąpili się i Faran bez ponaglania ruszył do przodu. Znasz rytuał równie dobrze jak ja, prawda? mruknął Sparhawk.Srokacz zastrzygł uszami.Na głównym dziedzińcu nowicjusz, który nie miał jeszcze prawa do noszeniazbroi i ostróg, podszedł pośpiesznie i odebrał wodze Farana. Witamy, dostojny panie powiedział.Sparhawk zawiesił tarczę na łęku siodła i dzwoniąc zbroją zsiadł z konia. Dziękuję odpowiedział. Czy wiesz, gdzie znajdę mistrza Vaniona? Wydaje mi się, że jest w południowej wieży, dostojny panie.36 Dzięki jeszcze raz. Sparhawk ruszył przez podwórzec, ale zaraz przy-stanął. Och, uważaj na tego konia ostrzegł. On gryzie.Nowicjusz wyglądał na zaskoczonego i ostrożnie odsunął się od wielkiego,odrażającego srokacza, nadal jednak trzymał pewnie jego wodze.Koń rzucił Sparhawkowi ponure, nieprzyjazne spojrzenie. Tak będzie bardziej po sportowemu, Faranie wyjaśnił rycerz i zacząłwchodzić po wydeptanych stopniach schodów prowadzących do wiekowego za-mczyska.Wewnątrz murów było zimno i mroczno.Kilku członków zakonu, którychSparhawk spotkał na korytarzu, nosiło wedle zwyczaju panującego w bez-piecznej siedzibie mnisie szaty, ale dający się słyszeć od czasu do czasu brzękstali zdradzał, że pod habitami mieli kolczugi i broń.Nie wymieniano pozdro-wień i bracia śpieszyli do swoich obowiązków z pochylonymi głowami i ukrytymiw cieniu kapturów twarzami.Sparhawk przed jednym z nich uniósł otwartą dłoń pandionici rzadko po-dawali sobie ręce. Wybacz, bracie powiedział. Może wiesz, czy mistrz Vanion jest nadalw południowej wieży? Tak, jest odparł rycerz. Dziękuję, bracie.Niech pokój będzie z tobą. I z tobą, mości rycerzu.Sparhawk ruszył dalej oświetlonym pochodniami korytarzem wkrótce doszedłdo wąskich schodów, które pomiędzy ścianami wielkich surowych kamieni wio-dły na południową wieżę.U szczytu schodów znajdowały się masywne drzwi,strzeżone przez dwóch młodych rycerzy.Sparhawk nie znał żadnego z nich. Muszę porozmawiać z mistrzem Vanionem rzekł
[ Pobierz całość w formacie PDF ]