[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Oby ci było dobrze, jako mnie bęóie zle!Wieó o tym, że ci usty zaraz odpuszczam, a jak Bóg da, to ci i sercem odpuszczę& Miejjeno więcej miłosieróia nad męką luóką i drugi raz nie przyrzekaj.Nie ma co gadać, niewynoszę szczęścia z tych progów!& Bądz zdrowa!To rzekłszy ruszył wąsikami, skłonił się i wyszedł.W przyległej komnacie zastał obojestolnikostwo i Zagłobę, którzy porwali się zaraz, jakby chcąc wypytywać, ale on tylko rękąmachnął. Na nic wszystko! rzekł. Ostawcie mnie w spokoju!&Kobieta, Mężczyzna, ZdradaZ tej komnaty wąski korytarzyk prowaóił do jego izby; w korytarzyku owym, przyschodach do panieńskiej kwatery, Basia zastąpiła małemu rycerzowi drogę. Niech waćpana Bóg pocieszy i odmieni Krzysine serce! zawołała drgającym odłez głosem.GniewOn przeszedł mimo, nawet nie spojrzawszy na nią, nie powieóiawszy ni słowa.Na-gle porwał go gniew szalony, gorycz wezbrała w piersi, więc zawrócił się i stanął przedniewinną Basią ze zmienioną i pełną szyderstwa twarzą. Przyrzecz waćpanna Ketlingowi rękę rzekł chrapliwie rozkochaj go, a potempodepcz, rozedrzyj mu serce i idz do klasztoru! Panie Michale! zawołała ze zdumieniem Basia. Wygódz sobie, zakosztuj pocałowań, a potem idz pokutować!& Bodaj was zabito!&Tego było już Basi zanadto.Bóg jeden wieóiał, ile było zaparcia się siebie w tymżyczeniu, jakie Wołodyjowskiemu wypowieóiała, by Bóg odmienił Krzysine serce i zato spotykało ją niesłuszne posąóenie, szyderstwo, obelga w chwili właśnie, w której byłabyoddała krew, by pocieszyć niewóięcznika.Więc wzburzyła się w niej natychmiast prędka jak płomień duszka, policzki zapałały,rozdęły się różowe nozdrza i bez chwili namysłu zawołała potrząsając płową czupryną: Wieó waćpan, że dla Ketlinga nie ja idę do klasztoru!Pan Wołodyjowski 85To rzekłszy skoczyła na schody i znikła sprzed oczu rycerza.A on stanął jak słup kamienny, potem zaczął woóić rękoma po twarzy i przecieraćsobie oczy na kształt człowieka, który się buói ze snu.Wtem zabiegł krwią, chwycił się za szablę i zakrzyknął strasznym głosem: Gorze zdrajcy!I w kwadrans pózniej pęóił do Warszawy, aż wiatr wył mu w uszach, aż grudki ziemileciały stadem spod kopyt jego konia.Ujrzeli go odjeżdżającego stolnikostwo, a także pan Zagłoba, i niepokój ogarnął wszystkieserca, więc pytali się wzajemnie oczyma, co się stało i dokąd jeóie? Boże wielki! zawołała pani stolnikowa jeszcze góie na ikie Pola ruszyi nie ujrzę go więcej w życiu! Albo w klasztorze za przykładem tamtej błaznicy się zamknie! rzekł zdespero-wany pan Zagłoba. Tu trzeba raóić! dodał stolnik.Wtem otworzyły się drzwi i do pokoju wpadła jak wicher Basia, wzburzona, bladai zatkawszy oczy palcami, tupiąc zarazem na środku izby jak małe óiecko zaczęła piszczeć: Rety! Ratujcie! Pan Michał pojechał zabić Ketlinga! Kto w Boga wierzy, niech leciza nim hamować! Rety! Rety!& Co ci jest, óiewczyno? zawołał chwytając jej ręce Zagłoba. Rety! Pan Michał zab3e Ketlinga! Przeze mnie krew się poleje, a Krzysia umrze,wszystko przeze mnie! Gadaj! krzyknął potrząsając nią Zagłoba. Skąd wiesz? Dlaczego przez ciebie? Bom mu w złości powieóiała, że oni się miłują, że Krzysia dla Ketlinga ióie zakratę.Kto w Boga wierzy, niech leci, hamuje! Jedz waćpan co pręóej, jedzcie wszyscy,jedzmy wszyscy!Pan Zagłoba, nieprzywykły czasu w takich wypadkach tracić, wypadł na podwórzeci natychmiast kazał zaprzęgać do karabona.Pani stolnikowa chciała wypytywać Basię o zdumiewającą nowinę, ani się bowiemdotychczas domyślała jakichkolwiek mięóy Krzysią i Ketlingiem afektów, lecz Basia wy-padła za panem Zagłobą, aby nad zaprzęganiem czuwać, pomagała wyprowaóać konie,zakładać je do dyszla, na koniec zajechała na kozle z gołą głową przed ganek, na którymdwaj mężowie, już przybrani, czekali. Wyłaz rzekł do niej Zagłoba
[ Pobierz całość w formacie PDF ]