[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Nie wie, jak się nimzajmować.Nawet nie chce gokarmić.i ta biedna kruszynka płacze całymi godzinami.- Teraz jej nie słychać.- Hugowypił łykherbaty.- Bo pani Herridge nie pozwala na żadne nonsensy.- Samuelwyciągnął nogi w stronę pieca.- A Peg jest jeszcze za słaba, żebyz nią walczyć.- Na pewno Chloe coś wymyśli - powiedział Hugo z przeko-naniem i zaraz potem udał się do łóżka, gdzie daremnie czekał nazwykłą wizytę.Wkońcu zasnął, ale najpierwpróbował przekonać samego sie-bie, że powinien być zadowolony, iż starania, by osłabić intensyw-ność ich romansu, nareszcie przyniosły pożądany rezultat.Mimojan+ponausoladnacsto czuł się opuszczony i zastanawiał się, ile czasu upłynie, zanimzmniejszy się to poczucie straty.Chloe kuliła się samotnie w łóżku, mając na pociechę tylkoDantego, który grzał jej stopy.Rozmyślała ze smutkiem, czy Hugow ogóle zauważył, że do niego nie przyszła.Pewnie słodko śpi,śniąc o tym, że kocha się z panną Anselm.albo z Judith Devlin.Ale jeśli jej plan się powiedzie, to będzie myślał tylko o niej,a dzisiejsze odrzucenie sprawi, że pojednanie będzie jeszcze cu-downiejsze.Następnego ranka Denis osobiście dostarczył obiecaną pacz-kę.Chloe, która odkryła ku swojemu niezadowoleniu, że Peg le-piej reaguje na szorstkie polecenia pani Herridge niż na uprzejme,pełne zrozumienia prośby młodszej osoby, pozostawiła gospodyniopiekę nad matką i dzieckiem.Powitała Denisa wylewnie i cieplejniż zwykle.- Przyniosłeś rzeczy?- Tak.Chcesz zobaczyć? - Podał jej paczkę.- Lepiej nie będę jej tu otwierać - powiedziała i zerknęła przezramię na otwarte drzwi do biblioteki.- Samuel lubi się zjawiaćwtedy, kiedy człowiek najmniej się go spodziewa.- Zachichota-ła.- Za to lady Smallwood słychać na kilometr.Ale to niegrzeczniez mojej strony.Napijesz się sherry?- Dziękuję.Gdzie jest twój opiekun?- Nie wiem - odpowiedziała zgodnie z prawdą.Kiedy zbiegłana śniadanie, Hugo już wyszedł, a Samuel wyjaśnił jej tylko, żemiał jakieś sprawy do załatwienia.Denis popijał sherry i zastanawiał się nad kolejnym posunię-ciem.Czy nie było za wcześnie na jakieś bezpośrednie deklaracje?- Te wstążki przy twojej sukni są dokładnie takiego koloru jaktwoje oczy.- Uśmiechnął się.- Dobrze je dobrałaś.- Och, to nie moja zasługa.- Chloe wydęła wargi, nieco za-niepokojona.- Decyzje w sprawie mojej garderoby należą domoich opiekunów.Uważam, że za bardzo się do tego wtrącają.Ale.- Przewróciła oczami.- %7ładne z nich nie domyśliłoby się,jan+ponausoladnacsco jest w tej paczce, więc będę miała jeszcze lepszą zabawę, kiedysię wtoprzebiorę.Denis, tobył wspaniałypomysł.Ukłonił się skromnie.- Przyznam, że nie mogę się doczekać, żeby cię zobaczyćw spodniach, Chloe.Chloe poczuła się nagle skrępowana.Rzucił podobną uwagęjuż poprzedniego wieczoru, ale wtedy zabrzmiało to jak żart.Tymrazem jednak odniosła wrażenie, że takimtonemmożna się zwra-cać jedynie do ulicznicy.chyba w ten sposób określa się podobneosoby.Wdodatku patrzył na nią jak myśliwy na łup, co ją zaniepo-koiło.Denis od razu zorientował się, że popełnił błąd.Takie zacho-wanie pasowało do krypty, a Jasper ostrzegał go, że musi być sub-telny.Na bardziej obcesowe zachowanie przyjdzie pora pózniej,kiedy otrzyma nagrodę.- Wybacz mi.- Wyciągnął do niej rękę.- Moja uwaga mogłacię zbulwersować i była wielce niestosowna, ale uważam, że jesteśnajbardziej.nie wiem, jak to powiedzieć.Nie jesteś taka jak innedziewczęta.tak dobrze się z tobą rozmawia.- Pomówmy o czymś innym - powiedziała, przyjmując z ulgąwyciągniętą dłoń i przeprosiny.Denis przekazywał jej właśnie bardzo zabawne i szelmowskieploteczki, gdy do biblioteki wszedł Hugo.Miał na sobie strój dokonnej jazdy i buty ubrudzone kurzem.Kiedy zobaczył, kto wy-wołał śmiech Chloe, poczuł przypływ nieokreślonej irytacji.- O, Hugonie.Denis opowiadał mi właśnie nad wyraz skan-daliczną historię o Margery Featherstone - wyjaśniła, zwracając doniego rozbawioną twarz i na moment zapominając o ich separa-cji.- Ona chyba nie.- Już to słyszałem - przerwał Hugo i podszedł do kredensu.-DeLacy, mogę dolać panu sherry? - zaproponował.Choć nie był niegrzeczny, to jednak te słowa nie brzmiały za-chęcająco i wiało od niego chłodem.Denis odmówił i po kilku mi-nutach zaczął zbierać się do wyjścia.Chloe znowu podała mu rękę,jan+ponausoladnacsco nie uszło uwagi Hugona, podobnie jak łobuzerskie i konspira-cyjne spojrzenie, jakimobdarzyła gościa na pożegnanie.Mała lisica coś knuje, pomyślał z niepokojem
[ Pobierz całość w formacie PDF ]