[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Powiedz Tytusowi.Nie lubił, kiedy wspominała o jego wuju.Zacisnął usta.- Co? śeby zapomniał? Oczywiście chciałbym, ale jak?522 - Przekonaj go, musisz.Ja nie mogę, nie potrafię.nie pójdę na pro-ces.Nie pójdę na stracenie.Druzusie!Znowu zaczęła płakać.- śśś - szepnął, pogłaskał ją, pozwolił się jej przytulić, ukoił ją poprostu ciepłem ciała, a\ wypłakała wszystkie łzy i znowu się uspokoiła.- Słyszałam o Gabiniuszu - szepnęła.- Był głupi, powinien się poddać.- Dlaczego? - spytała, wycierając oczy.- Na to samo by wyszło.Mo\e uznał, \e tak będzie lepiej.- Pewnie masz rację - zgodził się.Tulliola zawahała się i szepnęła:- A mo\e ty tak uznałeś?Druzus nie odpowiedział.Dalej gładził jej włosy.- Wszedłeś - powiedziała równie cicho.- Któryś stra\nik to twójczłowiek.- Nigdy mnie tu nie było - powiedział z naciskiem.- Właśnie.Więc ja te\ mogę stąd wyjść, prawda? Prawda? Muszętylko mieć się gdzie schronić.Mogę zniknąć.- Zawahała się.- Nie mu-simy się rozdzielać.Mógłbyś pójść ze mną.- Przykro mi.to niemo\liwe, zbyt niebezpieczne.Nie odsunęła się, ale jej dłoń na jego piersi stę\ała, znowu poczuł na-pór jej paznokci.- Co zatem zamierzasz? Nie mo\esz pozwolić, \eby to mnie spotka-ło, jesteś mi coś winien.Druzus cofnął się lekko.- Co ci jestem winien? - spytał cicho.- Co na tym zyskałem? Mamjeszcze mniejszą szansę na zostanie cesarzem ni\ poprzednio.Tulliola wyprostowała się, wpatrzona w niego.- Ale to ja ryzykowałam, ja wszystko załatwiłam.Dla ciebie.Dla-czego mam za to zapłacić.Za to, co dla ciebie zrobiłam?- Wszystko runęło w gruzy - szepnął - i nie ma ju\ sensu.Powie-dziano mi.- Wiem - rzuciła z jękiem.- Była taka pewna.Myślałem, \e to jakiś podstęp, ale powiedziała.kiedy nikogo nie było.523 Miał obsesję na punkcie Tullioli, zaczęła się na jej ślubie i z ka\dymdniem się zwiększała.Coraz bardziej dokuczała mu te\ idiotyczna tajem-nica ojca i wściekłość, jaką czuł z jej powodu.Bo, mówił sobie, to zaw-sze będzie świadczyć przeciwko mnie.A jednak nie potrafił się zmusić,\eby wydać Lucjusza.Nawet gdybym to zrobił, myślał, to ju\ za pózno,on nigdy nie będzie taki jak Leon.A popularność Leona wydawała musię ostentacyjna, bezczelna, niepotrzebna.Nie musisz się tak wszystkimpodlizywać, myślał z goryczą, kiedy Klodia znajdowała mę\owi kolej-nych słuchaczy do oczarowywania.Ju\ dostałeś, czego chciałeś.Nie zawsze tak myślał, nie wiedział, dlaczego codziennie ogarniała gotaka panika, to okropne, gorączkowe, pozbawiające tchu uczucie.Czasa-mi wydawało mu się, \e to początki szaleństwa.Nie wiedział, czy uwie-rzył Pytii, ale chciał, \eby ktoś na niego spojrzał i odgadł, co z nim nietak, ktoś musiał mu coś powiedzieć, boby chyba umarł.Wyobra\ał sobie sybille jako zaniedbane wariatki.Ta, przycupnięta wmroku, wysoko na pajęczym trójnogu, była stateczna i pulchna, lecz i takgrozna, o wilczych, \ółtozielonych oczach w okrągłej, \ółtawej twarzy.Najpierw poczuł ulgę, gdy się dowiedział, \e ojciec jednak nie zmar-nował wszystkiego! A potem się przeraził, bo odpowiedziała jakby na tęniewypowiedzianą myśl, która ju\ się do niego zakradała: \e jednak mo\ecoś zrobić, jego sytuację da się zmienić.Wiedział, \e znajdą się ludzie,którzy zechcą mu pomóc.Nie wszyscy lubili Leona.Sybilla powiedziała, jednym tchem - zanim jeszcze spojrzała przezopary w jego twarz i go rozpoznała - donośnym monotonnym głosem,bez przerw między słowami, tak \e początkowo trudno było z nich wyłu-skać znaczenie:Jeśliniezostanieniktinnybędzieszmiałcochcesztobędzieszty- ostatniNowiuszcesarzRzymuty.I niemal natychmiast zaczęło się sprawdzać.Obiecano mu to, czegochciał.Zaledwie parę tygodni po powrocie z Delf znalazł się sam na samz Tulliolą przy fontannie w pałacowym ogrodzie.524 - Jak było w Grecji, Druzusie? Spotkałeś się z Makarią? - spytała,niewzruszenie spokojna, uśmiechnięta.A on właściwie od razu zaczął jejopowiadać, co usłyszał od sybilli, i skończył - nerwowo - bo wtedy tro-chę go peszyła, miała tyle naturalnej godności i była parę lat starsza odniego.- Oczywiście, poszedłem z ciekawości, rozumiesz, nowe doświad-czenie.Wtedy byłem pod wra\eniem, ale to wszystko na pewno nic nieznaczy.Spojrzeli na siebie w milczeniu, a ona powiedziała:- Nie.Jestem pewna, \e coś znaczy.- Wtedy ju\ się jej nie bał, ju\wiedział, \e mo\e ją pocałować.Przyjęła pocałunek chłodno, bez komen-tarza, odpłynęła nieskalana, ale wiedział, \e za nią pójdzie, poszedł za niądo gościnnej sypialni, gdzie wyszła mu na spotkanie z drapie\nym pod-nieceniem, tak samo gwałtowna jak on.- Powiedziałaś komuś? - spytał teraz ponownie.- Nie! - krzyknęła, ale z szorstką nutą, której się spodziewał i którązrozumiał.Powie, je\eli jej nie pomo\e, nawet jeśli nie będzie nic z tegomiała.- Dobrze.- Przyciągnął ją do siebie.Gładził jej włosy, usiłował jeuło\yć, ale był bezradny wobec tych cienkich sznureczków i szpilek, niepotrafiłby nawet zapleść warkocza, choć tak często rozpuszczał te gęstepukle.Na jego kolanie spoczywała złota szpilka.Była długa, miała ostryszpikulec, a na drugim końcu koralik z niebieskiego turmalinu, unieru-chomiony w krą\ku złotych ząbków, nad rzędem maleńkich perełek ipaciorków z lapis-lazuli.Raz zostawiła ją w jego sypialni, a on jej nie oddał, nie z roztargnie-nia, lecz poniewa\ lubił tę szpilkę.To jedno miał naprawdę, zbyt dobrzewyobra\ał sobie kochankę w łó\ku Faustusa [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • katek.htw.pl






  • Formularz

    POst

    Post*

    **Add some explanations if needed