[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Zamiast kosmicznych kombinezonów mieli na sobie długie, iskrzącekolorami szaty w stylu arabskim.(Dopiero pózniej zrozumiałem, dlaczegokolor każdej szaty tak bardzo dodawał uroku osobie, która ją nosiła).Przezmoment trudno było mi uwierzyć, że są to ci sami ludzie, którychpoznałem i z którymi rozmawiałem na statku kosmicznym - tak bardzo sięzmienili.Latoli podeszła do mnie, jej twarz rozświetlał promienny uśmiech.Kładąc rękę na moim ramieniu rzekła telepatycznie: - Wyglądasz naoszołomionego mój drogi.Nie podobają ci się nasze mieszkania?'Odczytała' że wyraziłem podziw dla ich mieszkań i bardzo się tymucieszyła.Odwracając się przekazała pozostałym moją odpowiedz, cowywołało lawinę komentarzy - wszyscy mówili na raz.Następnie usiedli,wyglądając w swoich fotelach znacznie swobodniej niż ja w moim.Czułemsię dziwnie, jak kaczątko między kurczętami, ponieważ wszystko co byłozrobione na ich miarę - do mojego wzrostu nie pasowało. Uczę się żyć na nowej planecie 70Thao poszła do 'kuchni' i napełniła tacę rzeczami do jedzenia.Następnie na jej komendę wszyscy unieśli ręce w kierunku tacy, i tacauniosła się powoli w powietrzu.Poruszała się po pomieszczeniu sama i zatrzymywała się przed każdymz gości bez potrzeby, by ją ktoś dotykał.W końcu zatrzymała się przedemną.Bardzo ostrożnie, żeby nie upadła (co bardzo wszystkich rozbawiło)wziąłem szklankę hydromelu.Taca sama odleciała na miejsce i wszyscyopuścili ręce. Jak to się robi? - zapytałem Thao.Wszyscy telepatycznie zrozumielimoje pytanie i jednocześnie wybuchnęli salwą śmiechu. Za pomocą tego, co nazywacie 'lewitacją', Michel.Możemy z równąłatwością unosić się sami w powietrzu, ale nie służy to do niczegospecjalnie ważnego, z wyjątkiem rozrywki.Powiedziawszy to, Thao, którado tej pory siedziała ze skrzyżowanymi nogami, zaczęła wznosić się ponadswoim fotelem.Unosiła się po całym pomieszczeniu i na koniec zawisła wpowietrzu.Gapiłem się na nią, ale szybko zrozumiałem, że byłem jedynąosobą, którą zafascynował jej wyczyn.Faktycznie musiałem wyglądać jakidiota, bo wszyscy się patrzyli na mnie.Najwyrazniej zachowanie Thaobyło dla moich przyjaciół zupełnie naturalne - bardziej ich interesował mójzdziwiony wyraz twarzy.Thao opuściła się powoli na swój fotel. Pokazuje to jedną z wielu nauk, które straciliście na Ziemi, Michel - zawyjątkiem kilku ludzi, którzy wciąż potrafią to robić.Były czasy, żepraktykowało to wielu, razem z wieloma innymi umiejętnościami.Spędziliśmy to popołudnie bardzo mile, wesoło telepatycznie sięporozumiewając z moimi nowymi przyjaciółmi, aż słońce opuściło sięnisko.Wtedy Thao wyjaśniła: - Michel, to 'doko', jak nazywamy budynki na tejplanecie, będzie twoim domem podczas twojego krótkiego pobytu naTJehoobie.Opuścimy cię teraz na noc, abyś mógł się wyspać.Jeśli chceszsię wykąpać, wiesz co zrobić.Spać możesz na materacu relaksacyjnym.Alespróbuj być gotowy do snu w ciągu najbliższej pół godziny, ponieważ wtym pomieszczeniu nie ma oświetlenia.Widzimy tak samo dobrze w nocyjak i w dzień, więc go nie potrzebujemy. Czy w tym budynku jest bezpiecznie? Czy nic mi się tu nie stanie? -zapytałem zaniepokojony.Thao znowu się uśmiechnęła. Na tej planecie możesz spać na trawnikuw środku miasta i będziesz bezpieczniejszy niż w budynku na Ziemistrzeżonym przez straże, psy i alarmy.Wszystkie istoty są tutaj wysoko rozwinięte i z całą pewnością nie ma tunikogo przypominającego przestępców, których macie na Ziemi.Wnaszych oczach tacy ludzie muszą być porównani do najgorszych z dzikichbestii.Z tą myślą - dobranoc. Uczę się żyć na nowej planecie 71Thao odwróciła się i przeszła przez 'ścianę' doko, dołączając do swoichprzyjaciół.Musieli przywiezć dla niej 'Litiolak', ponieważ odleciała razem znimi.Tak więc przygotowałem się, aby spędzić swoją pierwszą noc naTJehoobie.6.Siedmiu Thaori i AuraOlbrzymi płomień palił się na niebiesko; wokół niego migotałypomarańczowo-żółte i czerwone płomienie.Ogromny czarny wążprześlizgnął się prosto przez płomienie kierując się ku mnie.Ni stąd nizowąd pojawili się giganci, którzy go gonili, próbując go złapać.Trzeba ichbyło siedmiu aby zatrzymać węża tuż przede mną.Ale on zawrócił,połknął płomienie, po to tylko by pózniej zionąć ogniem tak jak smok nagigantów.Ci z kolei przemienili się w gigantyczne posągi - wzniesione naogonie węża.Płaz przemienił się w kometę i zabrał posągi na Wyspę Wielkanocną10.Następnie posągi mnie witały, w dziwnych kapeluszach.Jeden z posągówprzypominający Thao chwycił mnie za ramię i powiedział: Michel, Michel.obudz się - Thao potrząsała mną uśmiechając się delikatnie. Na miłość boską! - powiedziałem otwierając oczy - śniło mi się, żebyłaś posągiem na Wyspie Wielkanocnej i że trzymałaś mnie za ramię. Jestem posągiem z Wyspy Wielkanocnej i trzymałam cię za ramię Tak czy owak, teraz to już nie sen, prawda? Nie, ale twój sen był naprawdę dosyć dziwny, ponieważ na WyspieWielkanocnej rzeczywiście znajduje się posąg, który wyrzezbiono bardzodawno temu, aby mnie uwiecznić i któremu dano mu moje imię
[ Pobierz całość w formacie PDF ]