[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.ZajÄ™ci byli rozmowÄ… - o czymÅ› zabawnym, jak można byÅ‚osÄ…dzić po uÅ›miechach i chichocie - ale w jÄ™zyku, którego Brady nie rozumiaÅ‚.Zatrzymali siÄ™przy drzwiach i ten, który miaÅ‚ wolne rÄ™ce, wstukaÅ‚ kod na klawiaturze.Zbyt szybko, żebyBrady mógÅ‚ zobaczyć.Mężczyzna otworzyÅ‚ drzwi i przytrzymaÅ‚ je dla swojego towarzysza.NastÄ™pnie sam wszedÅ‚ i drzwi zaczęły powoli siÄ™ zamykać, tak samo jak wtedy, kiedy BradyobserwowaÅ‚ je przez lornetkÄ™.Samozamykacz hydrauliczny zamontowany do oÅ›cieżnicygwarantowaÅ‚, że w koÅ„cu siÄ™ zatrzasnÄ…, choć nie spieszyÅ‚y siÄ™.Brady przykucnÄ…Å‚, przekroczyÅ‚ krzewy, chwyciÅ‚ siÄ™ muru i opuÅ›ciÅ‚.OpadÅ‚ na chodnik,lÄ…dujÄ…c na palcach.Dwie sekundy pózniej przyciskaÅ‚ klatkÄ™ piersiowÄ… i policzek do Å›cianyprzy drzwiach, które od framugi dzieliÅ‚o jeszcze czterdzieÅ›ci centymetrów.Przez szczelinÄ™ dobiegaÅ‚y gÅ‚osy.ByÅ‚y blisko.Brady wyjÄ…Å‚ dwa kamyczki z kieszeni, przyÅ‚ożyÅ‚ je do ust i przycisnÄ…Å‚ do nich gumÄ™do żucia.UgniótÅ‚ jÄ… palcami, zadowolony z rozmiaru i twardoÅ›ci oklejonego niÄ… kamyka.NiepatrzÄ…c, wsunÄ…Å‚ dÅ‚oÅ„ za krawÄ™dz oÅ›cieżnicy.Nikt nie wrzasnÄ…Å‚.jeszcze.MaÅ‚ym palcem namacaÅ‚ wnÄ™kÄ™, w którÄ… wchodziÅ‚a zapadka.WetknÄ…Å‚ tam kamykoklejony gumÄ… i cofnÄ…Å‚ rÄ™kÄ™.JeÅ›li po zamkniÄ™ciu i zaryglowaniu drzwi zapalaÅ‚a siÄ™ lampka, i jeÅ›li wchodzÄ…cy bylidość zdyscyplinowani, żeby na niÄ… zważać, no cóż, wtedy bÄ™dzie niewesoÅ‚o.SystemyzabezpieczeÅ„ byÅ‚y jednak tylko tak skuteczne, jak uważni byli ludzie z nich korzystajÄ…cy, aczujność z czasem ulega osÅ‚abieniu.Teraz na to wÅ‚aÅ›nie liczyÅ‚.Drzwi siÄ™ zamknęły.Nie rozlegÅ‚ siÄ™ trzask ani elektroniczny sygnaÅ‚.PoczekaÅ‚ trzydzieÅ›ci sekund.PociÄ…gnÄ…Å‚ za klamkÄ™, ale drzwi nie drgnęły.PoczuÅ‚ uciskw żoÅ‚Ä…dku.SzarpnÄ…Å‚ mocniej.Drzwi ustÄ…piÅ‚y z cichym klikniÄ™ciem.ZerknÄ…Å‚ szybko dowewnÄ…trz, ale nie zobaczyÅ‚ nikogo.WszedÅ‚ do Å›rodka stopÄ… przytrzymujÄ…c drzwi.WewnÄ…trznie byÅ‚o klawiatury, na skrzydle zaÅ› zamontowany byÅ‚ drążek naciskowy.Drzwi miaÅ‚y zazadanie powstrzymać intruzów z zewnÄ…trz raczej niż zagradzać wyjÅ›cie.WygrzebaÅ‚ gumÄ™ ikamyki z wnÄ™ki zatrzasku i wyrzuciÅ‚ je na bruk.Pomieszczenie byÅ‚o ciemne, oÅ›wietlone jedynie znakiem wyjÅ›cia nad drzwiami.CzekaÅ‚, aż oczy przyzwyczajÄ… siÄ™ do mroku.W powietrzu unosiÅ‚ siÄ™ zapach stÄ™chlizny i rdzy.Powoli jego oczom ukazaÅ‚o siÄ™ pomieszczenie wielkoÅ›ci osiedlowego sklepiku.CaÅ‚e z betonui kamienia.Monstrualnych rozmiarów stary bojler, taki sam piec i różne inne sprzÄ™tymajaczyÅ‚y w cieniu dalszej części pomieszczenia jak przyczajone zwierzÄ™ta.Nieco bliżejniego staÅ‚y puszki oblepione zaschniÄ™tÄ… farbÄ…, drewniane skrzynie i narzÄ™dzia ogrodnicze,które odnalazÅ‚y już chyba swoje miejsce wiecznego spoczynku.Otoczenie przywiodÅ‚oBrady emu na myÅ›l atrakcjÄ™ disneyowskiego parku rozrywki, bardzo wiernie odtworzonÄ….Nicnatomiast nie zagradzaÅ‚o mu drogi do drzwi na lewej Å›cianie.Te też byÅ‚y metalowe, ale niecozardzewiaÅ‚e i powgniatane.Obok nich w Å›cianie umieszczona byÅ‚a skrzynka bezpiecznikowa.PodszedÅ‚ do drzwi i pomacaÅ‚ ich krawÄ™dz.PrzylegaÅ‚y mocno pomimoprowizorycznego wyglÄ…du.Za skrzynkÄ… odnalazÅ‚ klawiaturÄ™.Gumowe przyciskipodÅ›wietlone byÅ‚y od wewnÄ…trz.PoczuÅ‚ raczej niż usÅ‚yszaÅ‚ gÅ‚uchy pomruk.CofnÄ…Å‚ siÄ™ o krok w obawie, że stare drzwi zaraz ustÄ…piÄ… pod ogromnym naporem.Wtedy zdaÅ‚ sobie sprawÄ™, że dzwiÄ™k dobiega zza drugich drzwi, z zewnÄ…trz.RozlegÅ‚ siÄ™ piskhamulców.Po podjezdzie wtoczyÅ‚a siÄ™ ciężarówka.Brady podbiegÅ‚ do bojlera i skryÅ‚ siÄ™ zanim.Tam ciemność byÅ‚a nieprzenikniona.ZewnÄ™trzne drzwi otwarÅ‚y siÄ™ na oÅ›cież.DowewnÄ…trz wpadÅ‚y oÅ›lepiajÄ…ce promienie sÅ‚oÅ„ca.W wejÅ›ciu pojawiÅ‚a siÄ™ rozmyta sylwetkamężczyzny, lecz zaraz siÄ™ cofnęła.ZagrzechotaÅ‚ Å‚aÅ„cuch.ZaskrzypiaÅ‚y zawiasy i drzwiuderzyÅ‚y w bok ciężarówki.RozlegÅ‚ siÄ™ warkot niewielkiego silnika: podnoÅ›nik hydrauliczny.Pojedynczy ostry dzwiÄ™k sprawiÅ‚, że skóra Brady ego napięła siÄ™: szczekniÄ™cie,gardÅ‚owe i wÅ›ciekÅ‚e.- Freya! - krzyknÄ…Å‚ mężczyzna.Brady wcisnÄ…Å‚ siÄ™ jeszcze gÅ‚Ä™biej za bojler.PrzykucnÄ…Å‚ i zamknÄ…Å‚ oczy.Nie byÅ‚owÅ‚aÅ›ciwie powodu, żeby miaÅ‚ dojść do takiego wÅ‚aÅ›nie wniosku, ale on wiedziaÅ‚.Po prostuwiedziaÅ‚: byli tu.Zledzili go aż tutaj.CoÅ› zaÅ‚omotaÅ‚o na zewnÄ…trz.- Uważaj! - odezwaÅ‚ siÄ™ ten sam ostry gÅ‚os.KtoÅ› wymamrotaÅ‚ przeprosiny.Brady podniósÅ‚ siÄ™ i spojrzaÅ‚ pomiÄ™dzy dwiema rurami.Do Å›rodka wszedÅ‚ mężczyzna, na poczÄ…tku widać byÅ‚o jedynie kontury jegoprzysadzistej sylwetki podÅ›wietlone sÅ‚oÅ„cem.PodszedÅ‚ do skrzynki i otworzyÅ‚ jÄ….BradydostrzegÅ‚ zrobionÄ… na drutach weÅ‚nianÄ… koszulÄ™, szal z futra narzucony na masywne ramiona ipasma dÅ‚ugich wÅ‚osów.Przybysz odwróciÅ‚ gÅ‚owÄ™ w momencie, kiedy wewnÄ™trzne drzwiotwarÅ‚y siÄ™ z klikniÄ™ciem.W sercu Brady ego zakrzepÅ‚a kostka lodu, która Å›cinaÅ‚a mu krew wżyÅ‚ach.To wiking.Inny mężczyzna wszedÅ‚ do Å›rodka, ciÄ…gnÄ…c metalowy wózek.Kółka szczÄ™knęły opróg.Na wózku leżaÅ‚y cztery transportery dla psów, w jakich przewozi siÄ™ zwierzÄ™ta wlukach bagażowych samolotów.Plastikowe, z otworami w górnej części boków, zamykane nadrzwiczki z chromowanej kratki.ZwiatÅ‚o bladÅ‚o w miarÄ™, jak powoli zamykaÅ‚y siÄ™ drzwi.Psy zaczęły warczeć.Jeden zaszczekaÅ‚, inne zaraz siÄ™ przyÅ‚Ä…czyÅ‚y.W mgnieniu okazaczęły wÅ›ciekle ujadać, jakby walczyÅ‚y o zdobycz.Wiking podniósÅ‚ dÅ‚oÅ„, żeby zatrzymać mężczyznÄ™ z wózkiem.SpojrzaÅ‚ na psy iwepchnÄ…Å‚ palec przez kratkÄ™ drzwiczek.- Er eitthvað að? - spytaÅ‚.ObróciÅ‚ siÄ™ twarzÄ… w stronÄ™ bojlera i zbliżyÅ‚ siÄ™ o krok.ZatrzymaÅ‚ siÄ™, powoliprzesuwajÄ…c wzrokiem po sprzÄ™tach.- Szczury - odezwaÅ‚ siÄ™ tamten z wÅ‚oskim akcentem.- Czasami koty siÄ™ tu za nimizapÄ™dzÄ….Wiking siÄ™ nie poruszyÅ‚.Po piÄ™tnastu sekundach obejrzaÅ‚ siÄ™ na psy, które nadalszalaÅ‚y.- Hattu? essu! - powiedziaÅ‚.Cztery sylaby zabrzmiaÅ‚y jak strzaÅ‚ z bicza.ZwierzÄ™ta natychmiast siÄ™ uspokoiÅ‚y.Jedno zaskomlaÅ‚o, po czym również ucichÅ‚o.Znów obróciÅ‚ siÄ™ do bojlera.- Er einhver hér? - spytaÅ‚.Potem odezwaÅ‚ siÄ™ gÅ‚oÅ›niej - Daj mi latarkÄ™.- Nie mam - padÅ‚a odpowiedz.W gÅ‚osie drugiego mężczyzny pobrzmiewaÅ‚a frustracja.- Affrettarsi! Arjan czeka!Wiking siÄ™ zbliżyÅ‚.Brady ostrożnie opuÅ›ciÅ‚ siÄ™ na podÅ‚ogÄ™, aż poÅ‚ożyÅ‚ siÄ™ pÅ‚asko nabrzuchu.PrzylgnÄ…Å‚ ciaÅ‚em do podstawy bojlera.ByÅ‚a szorstka, tÅ‚usta i Å›mierdziaÅ‚aprzypalonym miÄ™sem.Drobnymi ruchami przyciskaÅ‚ siÄ™ jeszcze mocniej, jakby chciaÅ‚ siÄ™stopić z metalem.PrzyszÅ‚a mu na myÅ›l obietnica, jakÄ… zÅ‚ożyÅ‚ w drodze do Oakleyów.ZachprosiÅ‚ go: Nie pozwolisz, żeby ten czÅ‚owiek z psami ciÄ™ dopadÅ‚.Dobra?.Dobra, Zach.Staram siÄ™
[ Pobierz całość w formacie PDF ]