[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Szczególnie jemu.Tym razem nie miałdziewięciu lat.I wcale się nie bał.Chodził z matką na spotkania do Klubu Anonimowych Alkoholików.Nic mu niedawały.Zwiadomie nie pozwalał, by odniosły skutek, poniewa\ nie chciał przyznać,\e wstyd mu być takim jak ojciec.Potem pojawił się Donald Monroe.Joey chciał się cieszyć, \e jego matka znowu jestszczęśliwa, ale wkrótce poczuł się winny, \e tak łatwo przyszło mu zaakceptowaćojczyma.Matka była znowu szczęśliwa i Joey naprawdę się cieszył: tak bardzo jąkochał.Jego ojciec stawał się coraz bardziej zgorzkniały i Joe był z tego powodunieszczęśliwy, bardzo przecie\ kochał swojego ojca.Tymczasem matka ponowniewyszła za mą\ i zmieniła nazwisko.Nie było ju\ takie jak Joeya.Przenieśli się dodomu w cichej, bogatej dzielnicy.Pokój Joeya wychodził na dziedziniec.Jego ojciecnarzekał, \e musi płacić alimenty.Kiedy Joey zaczął przychodzić na spotkania z Tess, upijał się ju\ ka\dego dnia izastanawiał się nawet nad samobójstwem.Z początku nie lubił tych spotkań.Ale onanie atakowała go, nie naciskała, nie twierdziła te\, \e go rozumie.Ona po prostu z nimrozmawiała.Kiedy przestał pić, dała mu kalendarz, który nazwała wiecznym".Powiedziała, \e będzie się mógł nim posługiwać przez całe \ycie. Dziś mo\esz być zsiebie dumny, Joey.Za ka\dym razem, gdy tylko wstaniesz, pomyśl, \e osiągnąłeś coś,z czego naprawdę mo\esz być dumny."Czasem nawet jej wierzył.Kiedy wchodził do jej pokoju, nigdy nie obrzucała gobadawczym spojrzeniem, tak jak to robiła jego matka.Doktor Court dała mu kalendarzi uwierzyła w niego.A matka sprawiała wra\enie, jakby wcią\ czekała, \e on jąrozczaruje.To dlatego przeniosła go do nowej szkoły.To dlatego nie pozwoliłamu spotykać się ze starymi przyjaciółmi.- Nawią\esz nowe przyjaznie, Joey.Pragnę tylko twego dobra.Matka chciała jedynie, aby on nie był taki jak jego ojciec.Ale on był taki.Akiedy dorośnie, mo\e mieć syna i jego syn będzie taki jak on.To by się nigdy nieskończyło.To była jakaś klątwa.Czytał o klątwach.Mogły ciągnąć się przez całepokolenia.Czasami odprawiano egzorcyzmy.Jedna z ksią\ek, które trzymał podmateracem, opisywała ceremonię wypędzania złego ducha.Pewnej nocy, kiedymatka i ojczym wyszli na kolację, zastosował się do zawartych w niejwskazówek.Ale wcale nie poczuł się po tym inaczej.Wtedy utwierdził się wprzekonaniu, \e zło, które tkwiło gdzieś głęboko w nim, było silniejsze od dobra.I właśnie wtedy zaczął mu się śnić most.Doktor Court chciała wysłać go tam, gdzie ludzie rozumieją sny o śmierci.Znalazł broszury, które jego matka uznała za bezu\yteczne.Odniósł wra\enie, \eto miłe i spokojne miejsce.Przechowywał broszury, myśląc, \e tam z pewnościączułby się lepiej ni\ w szkole, której nie cierpiał.Przygotowywał się nawet dorozmowy o tym z doktor Court, kiedy matka stwierdziła, \e Joey nie potrzebujesię ju\ spotykać z lekarzem.On powiedział, \e chciałby widzieć się z doktorCourt, ale matka obrzuciła go wtedy tym swoim nerwowym, pełnym niepokojuspojrzeniem i uśmiechnęła się.Teraz, w domu, sprzeczała się z ojczymem z tegopowodu, z jego powodu.Zawsze chodziło o niego.Spodziewała się dziecka.Ju\ wybierała kolory do pokoju dziecinnego izastanawiała się, jakie imię dać maleństwu.Joey uwa\ał, \e fajnie będzie zbobasem w domu.Cieszył się, kiedy Donald poprosił go, aby pomógł mu przymalowaniu pokoju dziecinnego.Pewnej nocy przyśniło mu się, \e dziecko nie\yje.Chciał o tym porozmawiać z doktor Court, ale matka powiedziała, \e on ju\więcej nie potrzebuje lekarza.Nawierzchnia mostu była śliska, pokryta warstwą śniegu.Zlady stóp Joeya byłydługie - typowe ślady pośliznięć.Gdzieś w dole słychać było jadące samochody;Joey przeszedł na drugą stronę mostu.Co za niesamowite, podniecające uczucie,kiedy tak spacerował ponad wierzchołkami drzew, mając nad głową tylko ciemneniebo.Wiał przejmujący wiatr, ale ruszając się Joey zabezpieczał ciało przedutratą ciepła.Myślał o swoim ojcu.Ten ostatni wieczór, wieczór w Dniu Dziękczynienia, byłprawdziwym testem.Gdyby ojciec przyszedł, gdyby był trzezwy i przyszedłzabrać go ze sobą na kolację, Joey spróbowałby jeszcze raz.Ale on nie przyszedł,poniewa\ było ju\ za pózno, za pózno dla nich obydwu.Poza tym Joey był zmęczony.Zmęczony ustawicznym szarpaniem się z samymsobą, zmęczony lękliwym, pełnym obaw spojrzeniem matki oraz niepokojem itroską na twarzy Donalda.Nie mógł ju\ dłu\ej wytrzymać, \e go wcią\ zawszystko obwiniają.Kiedy ju\ skończy ze sobą, zniknie wreszcie powód, dlaktórego jego matka i Donald wcią\ się ze sobą kłócą.Nie będzie ju\ dłu\ej sięmartwił, \e Donald zostawi jego matkę i nowo narodzone dziecko, poniewa\ niemo\e znieść Joeya.Jego ojciec nie będzie ju\ musiał płacić alimentów.Balustrada Calvert Street Bridge była śliska, ale dzięki rękawiczkom wcale tegonie czuł.Pragnął teraz tylko jednego: spokoju.Zmierć była spokojem
[ Pobierz całość w formacie PDF ]