[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Ciemnoczerwony krąg zachodzącego słońca skrył się niemal za czarną linią drzew.Pochyłe cienie irefleksy światła padające na dach połyskiwały krwistoczerwone.Eusebio zatrzymał się.Znalazłswego ojca w kałuży takiego szkarłatu przed wypalonym szpitalem po napadzie Contras.Animaleszamordowali go, gdy próbował gasić ogień.- Quepasa, Eusebio? - Inginio dotknął ramienia przyjaciela.- Co tam widzisz? - Małpka micoskrzeczała w gałęziach palmy kokosowej rosnącej nie opodal domu Eusebia.Z glinianego kominaunosił się dym.Siostra Eusebia, Agela, siedziała na werandzie i splatała nowy hamak.Eusebio odwrócił się wyrwany z zadumy.- Nie, nic.Tylko to słońce.- Słońce? - Inginio spytał kpiąco.- Jak zaczynasz gapić się na słońce, to ludzie mówią, że masz zle wgłowie, nie wiedziałeś? - Skinął głową.- Chodzmy.Muszę zanieść matce warzywa.Pobiegli do domu, rozpędzając po drodze kury i indyki.- Eusebio! - Modesta Chacon zawołała od progu.- Czemu tak pędzisz i robisz taki hałas i kurz? -Wytarła zniszczoną rękę w szary od brudu fartuch i wyszła na werandę.-1 gdzie ty się podziewałeś zrybami? Chcesz dostać jeść przed pójściem na wartę?- Mamo, łódz przypłynęła pózno.Biegłem całą drogę.- Aaa, rozumiem.- Odwróciła się do Inginia.- A ty, Inginio, matka czeka chyba na tę torbę? -wskazała ręką na 40plastykową torbę na zakupy wypełnioną pomidorami, ogórkami, fasolą zawiniętą w papier i dużąkapustą.Inginio spojrzał na torbę i skinął głową.- Gracias, tia Modesta.- Potem spojrzał na Eusebia.-Wrócę za dwie godziny, żeby cię zabrać.Nie będziesz spał?Agela zaśmiała się głośno.Inginio wybiegł, zanim Eusebio zdążył odpowiedzieć.- Gaduła - Eusebio wymamrotał do siostry.- Eusebio - powiedziała matka.- Potrzebuję więcej drewna na opał.- Pokazała ręką na wiklinowykosz koło glinianego pieca.- I dlaczego muszę ci o tym zawsze przypominać? Drewno jest zawszepotrzebne.Mam sama przynosić drewno i pracować w polu?- Pewnie, że nie, mamo.- Gdy mówił, Agela chichotała głośno, zakrywając usta ręką.Eusebiospojrzał na nią ze złością.Znów zachichotała.Zamierzył się na nią ręką.- Mamo! - krzyknęła Angela.Modesta odwróciła się.Eusebio uśmiechnął się, chwycił kosz na opał i zarzucił go sobie na plecy.Modesta pokiwała tylko głową i weszła do środka.- Nenal Dzieciak! - Eusebio syknął w stronę siostry.Jego pies, Cheripa, biegł obok niego całą drogę do wiejskiego składu drewna na opał.Niska szopastała na skraju wsi.Niezliczone stopy od stuleci wydeptywały do niej drogę.Eusebio zastanawiałsię, czy stawiał stopy dokładnie w miejscach, w których zostawili ślady jego przodkowie.Jeżeli tak,to czy poczuje ducha tego, kto stąpał tu przed nim? Może to nasi przodkowie zamienili się w duchySiga Monte i śledzą kroki tych, którzy wejdą do dżungli?.Pies zaszczekał i pobiegł w krzaki koło ścieżki.Na pobliską palmę kokosową wskoczyła iguana iuciekała po pniu między liście.Cheripa oparł się o pień drzewa i ujadał.- Chodz, Cheripa, już uciekła.W dżungli okalającej Colinas Duendes słychać było wołanie tukana.Jego wołanie brzmiało jak ,, Yote veo! Yo te veo! Widzę cię.Eusebio spojrzał w górę.Szczyt wzgórza ciągle lśnił w słońcu.Jaskrawe kolory tukana kontrastowały z ciemną barwą zbocza wzgórza nie opodal casa embrujada,domuduchów, jak mówiły o nim małe dzieci.Od czasu Zwycięstwa dom stał opuszczony.Kilku chłopcówbawiło się tam czasami, ale nigdy w nocy.Trudno było nie wierzyć w duchy dżungli siedząc w nocyw domu, który z wolna zapadał się w leśnej gęstwinie. Tukan odleciał.Zwiatło przygasło; słońce zapadło za wyższe szczyty gór na zachodzie.ZanimEusebio doszedł do szopy, zapadła ciemność rozjaśniana jedynie różaną poświatą nieba.Nerwowowyciągał patyki ze sterty drewna, bojąc się ukąszenia czegoś niewidocznego.Szybko napełniłkoszyk, Cheripa ujadał na coś przed szopą na wzgórzu.Nagle ze starego domu dobiegł krzyk małp.Eusebio nie zdziwił się, gdyż wiedział, że w domugniezdziły się małpy.Całe stado wrzeszczało z trwogi.Jaguar? Eusebio zarzucił kosz na plecy iszybkim krokiem zaczął schodzić ścieżką w dół.Czuł, jak włosy na karku stają mu dęba.Może to byłsam Yacayo, duch, który żywi się ludzkim mięsem.Pobiegł co sił w nogach czując się nieswojo,choć wiedział, że dom jest pusty.Wpół do ósmej Eusebio i Inginio szli razem przez plac, każdy z nich ze swoim kałasznikowem naplecach.Grupka dzieci siedziała na pudłach.i składanych krzesłach przed sklepem Escopeta, którysłużył wiosce zarazem jako bar i sala do bilarda.Na werandzie stał włączony telewizor - jedyny wcałej spółdzielni.Generator Hondy terkotał z tyłu za domem.Eusebio uśmiechnął się, gdy zobaczył siostrę siedzącą na czele grupy.Robiła się coraz ładniejsza.Iten kukurydziany chleb, który upiekła wieczorem był wspaniały [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • katek.htw.pl






  • Formularz

    POst

    Post*

    **Add some explanations if needed