[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Często wracam do tego zdjęcia.Przedstawia nas dwóch w miejscu, którestworzyliśmy razem.Dante pragnie już odejść, ja zaś, ukryty za aparatem, jestemniewidoczny, całkiem jakby w ogóle mnie nie było.Niebo szarzało, zwiastując nadejście świtu, a powietrze było zimne i wilgotne.Spuścili na rzekę łódz ze zwłokami ułożonymi niezgrabnie na ławach.Jet siedział narufie.Jego blada dłoń spoczywała na rumplu małego silnika firmy Evinrude, tuż nadgłową trupa.Dante przysiadł na dziobie.Gdy łódz się zakołysała, martwe stopyuderzyły go w udo.Zaczynało się tworzyć stężenie pośmiertne.Twarz i szyja zwłokjuż zesztywniały.Zgodnie z książką doktora Ratkaya, będzie ono postępowało wzdłużciała, od głowy aż po palce nóg, a następnie ustępowało w tej samej kolejności,dwadzieścia cztery do czterdziestu ośmiu godzin pózniej.Nad rzeką wisiał zimny opar.Fale przesuwały się po powierzchni jedna za drugą,zachodząc na siebie.Wilgoć i chłód dręczyły Dantego w sposób przypominającystężenie pośmiertne, przyprawiając jego twarz i palce o powolny paraliż.Oddechzamieniał się w parę w przesłaniającej wszystko mgle, która ich otaczała.Aódz stałasię małym, rozkołysanym światem z trzema tylko mieszkańcami: dwóch było żywychi jeden martwy.Słychać było tylko posapywanie starego silnika oraz plusk faluderzających o dziób.W pewnej chwili Dante obejrzał się za siebie.Trup przyciągnąłjego wzrok.Zobaczył, że pierś i głowę spowiła mu gęsta mgła, całkiem jakby byłświecą dopalającą się w obłokach zimnego, szarego dymu.Jet siedział obok zwłok zjedną ręką na rumplu, nieubłagany niczym Charon.Dante skulił ramiona, by uchronić się przed zimnem.Dmuchał na dłonie, żeby jeogrzać.Nie obejrzał się już więcej. Widzę wierzbę odezwał się Jet chwilę pózniej.Przełączył silnik na bieg wsteczny,żeby zwolnić.Wypłynęli z mgły.Zaskoczony Dante spojrzał swoimi oczami anioła na wielkąwierzbę z Three Hawk Island.Zamajaczyła nagle ponad nim, odsłaniając całą mocswej tajemnicy: jej pień był wielkim sercem podzielonym na komory, każdy konartętnicą, a gałąz żyłą.Splątane gałązki dzieliły się, tworząc naczynia włosowate,tętnice i żyły żywcem wyrwane z ciała olbrzyma i odsłonięte przed wzrokiemobserwatora niczym ryciny ludzkiego układu krążenia na kartach straszliwejAnatomii Graya, do oglądania których usiłował go kiedyś zmusić ojciec.Gdyby zamienić się w rybę na przykład w szczupaka co też można by znalezć wpłytkiej sadzawce u podstawy wierzby?Jaki to żal czy wyrzut spoczywał tam przez wszystkie te lata, uwięziony,rozkładający się, wykrwawiający się do wody, którą piła, i gleby, którą się żywiła?Jet poprowadził łódz wokół przylądka do płytkiej zatoki na południowym brzeguwyspy.To było dobre miejsce na pochowanie ciała.Mieli gdzie przycumować i byliosłonięci przed wzrokiem ludzi przebywających na północnym brzegu rzeki, w tymrównież własnych rodziców.Jej południowe wybrzeże, strome, skryte w cieniu izimne, było niemal niezamieszkane.Dante wyskoczył z łodzi i wciągnął ją na ląd.Podszedł powoli do wielkiej wierzby,wpatrując się przymrużonymi oczami w jej gałęzie. Czy nasz fort jeszcze istnieje? Tak.Mgłę zmącił lekki wietrzyk.W mroku korony drzewa rozległ się cichy, upiorny jękoraz głuchy klekot, jakby powiew poruszał kośćmi wisielca.Wiatrowe dzwonki, zdałsobie nagle sprawę Dante.Jet z pewnością zastąpił szklane bambusowymi, którewydawały niższe, bardziej natrętne i melancholijne tony. Kilka tygodni temu zrobiłem tu generalny remont ciągnął Jet. Nowa warstwalakieru na dach, a na resztę kolejna puszka farby Thompsona. Uśmiechnął się nawidok zaskoczonej miny Dantego. No wiesz, nadal tu przychodzę.Każdej jesieni,gdy wierzba zrzuci liście, zmiatam je.Gdybyś patrzył uważnie, zobaczyłbyś wprzystani pozwijane żaluzje. Chyba miałem na głowie inne rzeczy. I na wątrobie też.Jet podszedł do niego i oparł się o wiekowy pień. Musieliśmy się niezle namęczyć, żeby nie dopuścić tu Sarah.Dante uśmiechnął się na to wspomnienie. Przegoniliśmy chłopaków Powellów, Hewlettów i Baggych, ale Sarah to było coinnego. Byliśmy w gorszej sytuacji podkreślił Jet. Nie mogliśmy używać proc. Aha.Masz rację.Niebo nad ich głowami było coraz jaśniejsze.Na południowym brzegu rozległ sięcichy plusk, jak gdyby coś weszło do rzeki.Norka, pomyślał Dante.Albo może kuna
[ Pobierz całość w formacie PDF ]