[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.śe będzieciemoimi Ŝywymi kukiełkami.AŜ tu nagle wszyscy zaczęli umierać.O cochodzi, tata? Myślałam, Ŝe to robi Pomarańczuk albo ten, wiesz, Robertod pani redaktor Malinowskiej, ale nie, to swoje chłopaki, ten Pomarań-czuk to on nawet Ukraińcem nie jest, on jest, okazało się, nieudanymaktorem, który jest na etacie w telewizji, jak mają zrobić jakiś dokumento przemocy i zbrodni, to on z zamazaną twarzą tych wszystkich gang-sterów normalnie odgrywa, a ten Robert to jeszcze gorzej, on jakbygońcem, czy czymś takim w tej telewizji jest.Ale bardzo mi w tejtelewizji wszyscy pomagali, pan Edwin to nawet załatwił, Ŝe policja nieza bardzo się w to wszystko wtrącała, ani Ŝadne inne władze.PanEdwin zadbał, Ŝeby nikt w tych morderstwach nie grzebał i nie prze-szkadzał nam w projekcie.Ale kto to zrobił? Jak nie oni, to kto?- Nie mam pojęcia, proszę pani, ale kiedyś się pewnie dowiemy.- Ja się boję, tata, normalnie się boję, Ŝe uwolniłam jakieś demony.Ale ja to wszystko dla sztuki, dla prawdy.Matka jest w jeszcze gor-szym stanie niŜ była, musiałam znowu ją do szpitala zaraz po programiezawieźć.Ja nie wiem, tata, co robić.pomóŜ mi.211Tu nieszczęsna, zagubiona performerka zaczęła beczeć.Biedne, za-gubione dziewczę.Bez ojca.- Sto złotych dziennie plus zwrot kosztów - powiedział mistrz.I usły-szawszy jako odpowiedź chlipanie w słuchawce zapytał jeszcze:- A proszę mi powiedzieć, co miała oznaczać ta maskarada z Ka-rolem Kotem, po co to było?- Oj, tak sobie wymyśliłam, Ŝeby cię sobą zainteresować.Wiedzia-łam od ludzi, Ŝe to twoje hobby.To wymyśliłam tę historyjkę.To janasłałam tych, co cię bili.Chciałam, Ŝebyś się uaktywnił, co nie? Sorry,tata.- A to zabójstwo przed kościołem?- Jakie zabójstwo przed kościołem? Co ty bredzisz, tata? Nie pijtyle.- powiedziała Twardowska i rozłączyła się.A mistrz popatrzył przez okno na nocny, grudniowy Mały Rynek, nadwie wieŜe kościoła Mariackiego, na nocne nieruchome samochody i cie-nie przemykające po murach.I zapalił papierosa.A w Wigilię na stole stał talerz ze starym, kilkuletnim, nieuŜywanymopłatkiem.I barszcz był.NieduŜy garnek barszczu z uszkami kupionymiw sklepie.I Ŝadnego alkoholu.Przynajmniej w Wigilię mistrz twardo nie pił.I drugie, puste nakrycie, jak naleŜy.I kiedy pierwsza gwiazdka się pojawiła na niebie, mistrz znienackaza drzwiami wyczuł jakąś obecność.Nie był to dzwonek, nie było topukanie, nie było to Ŝadne drapanie w drzwi, po prostu -jakaś niejasnaobecność.Więc wstał, otworzył drzwi na ciemny korytarz - a za drzwiami byłasuka.- Wejdź - powiedział mistrz - i opowiedz mi wszystko od początku.{Kraków, luty-listopad 2005)212Spis treściRozdział pierwszy.5Rozdział drugi.23Rozdział trzeci.36Rozdział czwarty.54Rozdział piąty.72Rozdział szósty.88Rozdział siódmy.105Rozdział ósmy.125Rozdział dziewiąty.147Rozdział dziesiąty.167Rozdział jedenasty.185Rozdział dwunasty.195
[ Pobierz całość w formacie PDF ]