[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Fizy-lier polskie sz³y w ty³ coraz bez³adnej.Panika pada³a na nich z wolna jak rzêsisty a stalewzmagaj¹cy siê deszcz.Darmo szablami oficerowie pêdzili do boju.Nadaremnie z go³¹szpad¹ w rêce par³ ich swym koniem Godebski.Rafa³ znalaz³ siê w truchlej¹cym t³oku, zbitym w masê, gniot¹cym cz³ek cz³eka.W pas brnêliw rudawicy ku grobli stawu, swarz¹c siê ju¿ miêdzy sob¹.Kiedy wydosta³ siê na twardsze420.miejsce i przetar³ oczy, ujrza³ przed sob¹ szlak ku grobli, na którym sta³ niedawno z genera-³em.Teraz wali³ siê nañ zdemoralizowany batalion.Wprêdce nape³nili te miejsca chargocz¹c,gadaj¹c, w kupê zbici.Armaty hucza³y przed nimi.Kule bluzga³y po wodach stawu i kosi³y¿Ã³³te trzciny.Wtem od strony Raszyna pêdem nadci¹gn¹³ hufiec jezdny.Przewodzi³ mu ksi¹¿ê Józef.Za nim jecha³ Pelletier i kilkunastu adiutantów.Rafa³ pozna³ ich wszystkich oczyma, niemySl¹c wcale o tym, kogo widzi.Baczy³ tylko na to, ¿eby nie byæ zepchniêtym do stawu.Anizetka, Szpilka.- mySla³ przypatruj¹c siê im przez ma³¹ chwilê.Ksi¹¿ê mierzy³ rozgromiony batalion ognistymi oczyma.¯o³nierze widz¹c go poczêli siê opa-miêtywaæ, jako tako formowaæ i zwracaæ ku olszynie.Wódz zsiad³ z konia i nie wyjmuj¹cz ust krótkiej fajeczki brûle-gueule stan¹³ poSród ¿o³nierzy.Od pierwszego z brzegu wzi¹³z r¹k karabin i zawo³a³:- Za mn¹, bracia!¯o³nierze wydarli siê mas¹ z gêstego b³ota i ruszyli jak jeden.Wpadli na piechurów austriac-kich z furi¹, z wSciek³oSci¹, z szaleñstwem, tak nagle, jakby wyroSli z ziemi czy wypadli z za-sadzki.Ksi¹¿ê szed³ w szeregu, walcz¹c jak prosty ¿o³nierz.Nigdy furia bojowa nie by³awScieklejsza.Pierwsze szeregi austriackie wgniot³y siê w nastêpuj¹ce i wdeptywa³y je w ba-gno.Nie by³o miejsca na bitwê.Kto by³ na placu, musia³ zgin¹æ.Sami oficerowie austriaccy,¿eby zyskaæ miejsce, musieli wydaæ tylnym szeregom kolumny rozkaz odst¹pienia.W kilkachwil lasek olszowy zosta³ zdobyty a¿ do wioski.Tam tak¿e wrza³a straszna walka.Austriacywdzierali siê na oszañcowane cha³upy, zdobywali ka¿d¹ piêdx ziemi, ka¿dy rów, zasiek.Z gó-ry, z pu³apów, zza desek, zza wêg³Ã³w, z dziur, szczelin razi³ ich nieustanny grad kul.Ale ju¿z trzech stron, od Pucha³, z pola i od strony Jaworowa, wioska by³a osaczona.Ca³y drugi pu³kpiechoty szed³ na ni¹ g³êbokim szykiem.Rwano ju¿ deski rêkoma, rujnowano zasieki, wyci¹gano dyle.Ksi¹¿ê Józef wezwa³ przezadiutanta Krasiñskiego pierwszy batalion pierwszego pu³ku, który pospo³u z artyleri¹ strzela³bez przerwy i dwunastu kompaniami natar³ na oblegaj¹cych wioskê.Szed³ w pierwszym sze-regu porucznik Skrzynecki.W ci¹gu kilku minut oblegaj¹cy zostali wypêdzeni bagnetemi wyrzuceni w pole.Zarazem trzy lekkie armaty, przyprowadzone do Falent z Raszyna, wzmo-g³y ogieñ artyleryjski.Fizyliery zamkniête w wiosce, którymi kierowa³ sam Sokolnicki, po-zdrowi³y ksiêcia okrzykami chwa³y.On siad³ na koñ i otoczony swym sztabem przeje¿d¿a³ wSród szeregów.Teraz rezerwa wysu-nê³a siê naprzód, dziewiêæ dzia³ stanê³o razem i poczê³y spod dworu w Falentach biæ nie-szczêdnie.Ksi¹¿ê cofn¹³ siê do g³Ã³wnego swego stanowiska w Raszynie.Gdy z wolna jecha³ przez gro-blê, kule Swista³y ko³o niego jak grad.Sokolnicki poleci³ umocniæ pod ogniem nieprzyjaciel-skim zburzone oszañcowanie Falent i formowa³ znowu swoje trzy bataliony, ¿eby, w mySl tejsamej co rano zasady, szczêdziæ ¿o³nierza.Ale kiedy to spe³ni³ i kiedy infanteria austriackacofnê³a siê w pola, sypn¹³ siê na jego piechotê i artyleriê grad kul szeSciofuntowych.To nadchodz¹cy korpus armii austriackiej, a mianowicie pierwsza jego brygada pod genera-³em von Civalard i Pflacher wzmocni³a przednie stra¿e Mohra.Wali³y teraz dwadzieSciai cztery armaty, szeSæ nowych batalionów przy³¹czy³o swój ogieñ do dawnych piêciu.Odpo-wiada³o im dziewiêæ tylko armat.Rafa³ by³ w ich pobli¿u.S³ysza³ hurgot taczaj¹cych siê,spracowanych dzia³.Ca³a bateria wi³a siê teraz w kurczach Smiertelnej pracy, miota³a jak421skorpion w Srodku ognia.U³an dr¿a³ nie jak na pocz¹tku bitwy, ale jak wówczas, gdy szuka³zabitej Heleny.Wrzaski rannych, jêki, wo³ania o pomoc, p³acz i skomlenie zabi³y jego duszê.Rciskaj¹c sobie g³owê s³ania³ siê z miejsca na miejsce.KtoS z artylerzystów kaza³ mu nosiæwiadrem wodê, wiêc j¹ przydxwiga³ kilkakroæ.Kiedy po raz trzeci bieg³ do zalewiska w ol-szynie, tu¿ o kilkanaScie kroków od niego wylecia³ w powietrze kieson prochowy.S³up ogniaporwa³ w górê i roztrzaska³ o ziemiê zielone z³omy, zabite konie, rozrzuci³ ko³a, postronki,chom¹ta.W ogniu ludzie poparzeni jêczeli.Jeszcze Olbromski nie zd¹¿y³ nabraæ wody w wia-dro, kiedy wybuchn¹³ drugi wóz.Za chwilê trzeci.JakiS kanonier w dymie krzycza³:- Granatnik zbity na ziemiê!Straszny trzask granatów rozlega³ siê w tym miejscu.Wyrwana ziemia, lec¹c w wybuchu po-wietrza, grzmotnê³a Rafa³a w plecy i rzuci³a w b³oto stratowanej drogi
[ Pobierz całość w formacie PDF ]