[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Tymczasem Nana uszczęśliwio-na, że to zwierzę nosi jej imię, rzucała spojrzenia na inne kobiety, by widzieć ich miny.Wszystkie były wściekłe.W tej chwili Tricona, która dotychczas siedziała nieruchomo w170swej dorożce, zaczęła wymachiwać rękami i ponad tłumem dawać polecenia bookmakerowi.Kierując się węchem stawiała na Nanę.Tymczasem la Faloise nieznośnie hałasował zachwycając się Frangipane'em.% Mam wyczucie % powtarzał.% Patrzcie na Frangipane'a.Co? To dopiero ruchy!.Sta-wiam osiem na Frangipane'a.Kto jeszcze?% Niech się pan uspokoi % rzekł w końcu Labordette.% Będzie pan potem żałował.% Frangipane to szkapa % stwierdził Filip.% Już cały jest mokry.Zobaczy pan w próbnymgalopie.Konie znowu skręciły w prawo i rozpoczął się galop próbny.Przebiegły luzem przedtrybunami.Wszyscy byli roznamiętnieni i mówili naraz.% Lusignan ma za długą szyję, ale jest w dobrej formie.Wie pan co, nie warto stawiać na-wet grosza na Valeria II; nerwowy i galopuje z podniesioną głową, co jest złym znakiem.Po-patrz, to Bume dosiada Spirita.Mówię ci, że temu koniowi brakuje łopatki.Dobrze zbudo-wana łopatka to wszystko.Nie, stanowczo Spirit jest za spokojny.Słuchajcie, widziałemNanę po gonitwie o Nagrodę Przychówku.Była spocona, sierść miała matową, robiła bokami.Mogę się założyć o dwadzieścia ludwików, że nie wezmie dobrego miejsca!.Dość już tego!Jak on nas zanudza swoim Frangipane'em! Nie ma już czasu, gonitwa się zaczyna.La Faloise prawie płacząc dobijał się o bookmakera.Trzeba było przemówić mu do rozsąd-ku.Wszyscy wyciągali szyje, lecz pierwszy start nie był udany i starter, widoczny w dali jakcienka czarna kreska, nie opuścił swej czerwonej chorągiewki.Po krótkim galopie konie wró-ciły na miejsca.Potem były jeszcze dwa falstarty.Wreszcie starter, zebrawszy konie, wypu-ścił je tak zręcznie, że wywołał okrzyki.% Wspaniale!.Nie, to przypadek!.Mniejsza z tym, ale udane! Niepokój ściskający sercastłumił wrzawę.Teraz ustały zakłady, zaczęła się rozgrywka na ogromnym torze.Najpierwzapanowała cisza, jakby wszyscy wstrzymali oddech.Podnosiły się blade twarze, przejętedreszczem.Hasard i Cosinus dobrze wystartowały, wysuwając się na czoło.Valerio II szedłtuż za nimi, a inne konie nadbiegały w skłębionej gromadzie.Gdy przebiegały przed trybu-nami, ziemia pod ich kopytami drżała, cała stawka wydłużyła się już na przestrzeni jakichśczterdziestu metrów.Frangipane był ostatni, a Nana znajdowała się trochę za Lusignanem iSpiritem.% Do licha! % szepnął Labordette.% Jak ten Anglik daje sobie radę! Całe lando gadało iwykrzykiwało.Wyciągano szyje, śledzono jaskrawe plamy dżokejów, którzy mknęli w pro-mieniach słońca.Przy podejściu wzniesienia toru Valerio II wysunął się do przodu, Cosinus iHasard pozostawały w tyle, a Lusignan i Spirit szły w jednej linii, mając Nanę ciągle za sobą.% Do diabła! Anglik wygrał, to jasne % rzekł Bordenave.% Lusignan męczy się, a Valerio IInie wytrzymuje tępa.% A to dopiero będzie, jeżeli Anglik wygra! % krzyknął Filip w patriotycznym uniesieniu.Niepokój zaczynał dręczyć całe to stłoczone towarzystwo.Jeszcze jedna klęska! Lusigna-nowi towarzyszyły niezwykle żarliwe, prawie nabożne życzenia.Przeklinano natomiast Spi-rita i jego dżokeja w karawaniarskim humorze.Wśród tłumu rozsypanego na trawie unosiłysię grupy ludzi podskakujących w górę.Jezdzcy mknęli po torze w szalonym galopie.A Na-na, obracając się powoli na wszystkie strony, widziała u swych nóg ocean głów i ludzi, morzegłów smagane i jakby unoszone wokół toru przez zawrotny pęd biegu, który przecinał hory-zont jaskrawą błyskawicą dżokejskich barw.Obserwowała uciekające końskie zady i wydłu-żone rącze nogi, które znikały, cieniutkie jak włoski.Teraz w dali widać je było z profilumałe, delikatne na zielonawym tle Lasku.Potem nagle zniknęły za wielką kępą drzew rosną-cych w środku hipodromu.% Dajcie spokój! % krzyknął Jerzy, ciągle jeszcze pełen nadziei.% Zobaczymy, co będziedalej.Anglik jest skończony.171Lecz la Faloise, z pogardą dla spraw narodowych, skandalicznie oklaskiwał Spirita.Brawo!Dobrze się stało! To jest Francji potrzebne! Spirit pierwszy, a Frangipane drugi! Niech sięojczyzna gryzie.Rozdrażniony Labordette zagroził mu poważnie, że rzuci go na dno powozu.% Zobaczymy, ile minut to potrwa % rzekł spokojnie Bordenave, który wyciągnął zegarek,podtrzymując przy tym Ludwisia.Zza kępy drzew konie wyłaniały się jeden po drugim.Ludzie osłupieli, szmer przeszedłprzez tłum.Valerio II był jeszcze na czele.Lecz Spirit go dopędzał, a za nim Lusignan ustę-pował, podczas gdy jakiś inny koń wchodził na jego miejsce.Nie od razu zrozumiano, gdyżpomylono kurtki dżokejów.Zerwały się okrzyki.% Ależ to Nana!.Dalejże, Nana! Mówię ci, że Lusignan pozostał w miejscu.No tak! ToNana.Można ją dobrze rozpoznać po jej złotej maści.Popatrz teraz! Cała jest w ogniu
[ Pobierz całość w formacie PDF ]